LEVEL FOUR
(wybierz postać)
MICHAEL LUKE
! ostrzeżenia do poziomu: wspomnienie samookaleczenia.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
Luke nerwowo maszerował po szpitalnym korytarzu, niemal wyrywając sobie włosy z głowy. Lekarz powinien już wyjść z sali, więc dlaczego tego nie robił? Luke był z Michaelem przez cały czas, aż do przyjazdu karetki i próbował go obudzić, ale ten jak na złość nie reagował na żadne bodźce, więc w końcu Luke zaczął płakać z bezradności. Nienawidził tego uczucia.
A może po prostu nie podobał mu się widok pobitego Michaela.
Oczywiście Luke obwiniał się o to, co go spotkało. Naprawdę nie powiedział nikomu o tym, co powiedział mu Michael, ale jednak był kapitanem drużyny i był odpowiedzialny za swoich zawodników, a pozwolił trzem z nich zrobić coś takiego młodszemu uczniowi. Miał ochotę wrócić do szkoły i odegrać się na Buckym. Ktoś powinien to zrobić.
Zanim jednak chłopak miał okazję wcielić swój plan w życie, na korytarzu pojawił się starszy mężczyzna w białym fartuchu. Luke momentalnie do niego podbiegł, a ten powoli ruszył korytarzem, sprawdzając coś w karcie pacjenta z nazwiskiem Michaela na pierwszej stronie.
– Jak on się czuje?
Mężczyzna spojrzał na niego i uniósł brwi ku górze.
– Jest pan z rodziny? – spytał doktor. Luke przeczytał na plakietce, że ma na nazwisko Simson. Wyglądał na naprawdę miłego człowieka, ale chłopak wiedział, że i tak niczego mu nie powie, jeżeli Luke nie skłamie.
– Jestem jego kuzynem, przyjechałem z nim – odparł gładko Luke. Był tak przyzwyczajony do okłamywania innych, że czasami nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to robi. Teraz owa umiejętność okazała się bardzo pomocna, ponieważ doktor Simson nawet nie zakwestionował jego słów. Co prawda przez chwilę mu się przyglądał, jakby chciał ocenić na ile podobny jest Luke do Michaela i czy rzeczywiście może być jego rodziną, ale w końcu wrócił spojrzeniem do kartek trzymanych w dłoni.
– Stan pańskiego kuzyna jest bardzo poważny, jednak nie krytyczny. Musieliśmy co prawda zatamować krwotok wewnętrzny, ale poza złamanymi dwoma żebrami, licznym siniakami i zszytym łukiem brwiowym, nie ma poważniejszych obrażeń – wyliczał mężczyzna, a Luke czuł, jak powoli traci oddech.
Krwotok wewnętrzny, złamane żebra, szwy... Zabiję Bucky'ego.
Lekarz zapytał o powody, dla których Michael tak wygląda, ale Luke powiedział, że znalazł go w takim stanie, ponieważ nie chciał robić kłopotów Michaelowi, którego zalano by gradem pytań i dodatkowo męczono. Sam miał zamiar zająć się swoimi "kumplami" z drużyny. Na pytanie, czy powiadomi rodzinę Michaela odparł, że oczywiście, postanawiając najpierw spytać o to Michaela. Luke nie bardzo wiedział, jakie relacje z ojcem ma Michael, chociaż trochę o tym słyszał... i właśnie dlatego wolał go najpierw spytać o zdanie.
– Czy ja teraz... Czy mogę... – zacinał się Luke, który sam nie do końca wiedział, co chce zrobić. Dowiedział się przecież, że z Michaelem wszystko będzie w porządku, czego więcej mógł chcieć?
Jednak chciał i doskonale to czuł, po prostu nie potrafił zdefiniować swoich pragnień i to mu się nie podobało. Doktor Simson najwyraźniej miewał już do czynienia z podobnymi przypadkami oszołomionych gości, ponieważ uśmiechnął się pobłażliwie i pozwolił Luke'owi na moment wejść do Michaela, kazał tylko go nie przemęczać.
CZYTASZ
game over ❃ muke
Fanfic; "gra skończona, frajerze." © luke-hemings, 2015. edytowane: 19/08/06