LEVEL SIX
(wybierz postać)
MICHAEL LUKE
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
– Hm, czyli wychodzi na to, że Luke nie jest takim dupkiem, za jakiego go mieliśmy – stwierdził Ashton następnego dnia, kiedy Michael opowiedział mu o wszystkim, co się wydarzyło. Oczywiście najpierw Irwin nawrzeszczał na Michaela za powiadomienie go tak późno, potem milion razy przeprosił i spytał, czy poprawić mu poduszkę. – To fatalnie – dodał, odchylając się na oparcie krzesła i wzdychając cicho. Michael wywrócił teatralnie oczami i posłał przyjacielowi pytające spojrzenie. Sam przez całą noc zastanawiał się nad tym, co powinien teraz zrobić i uznał, że lepiej porozumieć się ze swoim jedynym przyjacielem. Nie wspomniał mu co prawda o Calumie, ale nie uważał, by Ashton musiał o tym wiedzieć. – Wydaje mi się, że mu na tobie zależy, więc nie jestem pewien, dlaczego masz takie negatywne nastawienie.
Michael też nie wiedział. Luke zachował się naprawdę w porządku, siedział z nim chociaż nie musiał tego robić i naprawdę chciał tutaj wrócić, żeby dowiedzieć się, jak tam jego stan zdrowia. To świadczyło na korzyść blondyna, ale Michael nie mógł zapomnieć "kolorowego świra," tego, jak Luke traktował Ashtona... Poza tym nawet nie był pewien, co do tego, jakie właściwie są intencje Luke'a, a bał się z nim o tym pomówić. Może Michael wszystko błędnie interpretował? Może niepotrzebnie wyolbrzymiał pewne rzeczy?
– Ash, ja... jagolubię – wymamrotał szybciej, niż o tym pomyślał i spuścił wzrok na dłonie złożone na prześcieradle. Na szafce obok łóżka stały buteleczki z lekami, które Michael powinien zażyć, ale jakoś nie mógł się do tego zmusić i nie sądził, że przyjmowanie lekarstw na pusty żołądek (jedzenie oczywiście udało mu się wyrzucić, bo "nie był głodny") było dobrym pomysłem.
– Ty co? – spytał Ashton i pochylił się nieco, przyglądając się młodszemu przyjacielowi. Michael widział w jego oczach troskę i nie podobało mu się to. Przecież nie wyglądał aż tak źle, a poza bólem żeber czuł się całkiem dobrze. – Michael, wiesz, że nienawidzę kiedy tak mamroczesz.
– Ja... to znaczy... wydaje mi się, że... Ash, ja chyba lubię Luke'a.
– Wiedziałem! – krzyknął Irwin i zaśmiał się wesoło. – Od samego początku wiedziałem! Ale oczywiście, nigdy nie chciałeś się zgodzić. Mike, nie patrz na mnie w ten sposób, przecież to było oczywiste. Na korytarzu zawsze szukałeś go wzrokiem, a kiedy już znalazłeś, to patrzyłeś na niego przez calutki czas. Teraz rozumiem, dlaczego nigdy nie chciałeś mu się postawić. W sumie liczyłem na to, że wybierzesz kogoś innego, ale cieszę się, że w ogóle ktoś taki się pojawił...
– Ashton! O co ci chodzi? – spytał głośniej Michael, chcąc jakoś przerwać monolog Irwina, który żywo gestykulował dłońmi. Cud, że jeszcze nie zaczął chodzić dookoła pomieszczenia, bo to również miał w zwyczaju, będąc energicznym człowiekiem, którym się urodził.
– Jak to "o co"? Od jakiegoś czasu wydajesz się bardzo smutny i nie wiem, czy to moja wina, czy to wina twojego ojca, czy stało się coś jeszcze, o czym mi nie mówisz, ale miałem nadzieję, że w końcu poznasz kogoś, kto cię uszczęśliwi. Nie wiem, czy Luke potrafi to zrobić, słyszałem trochę o jego związkach, ale były one z dziewczynami, więc może jest szansa, że ciebie potraktuje inaczej. Ale od razu mówię, że jeśli cię skrzywdzi, to tego nie przeżyje – dodał Ashton jak najbardziej poważnie, nie odrywając wzroku od bladej twarzy Michaela, który również wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami, ale nie przez wzgląd na to, co Ash powiedział o Luke'u.
Problemem było to, że Ashton zauważył nastrój Michaela. Oczywiście, że zauważył, był jego najlepszym przyjacielem, a Michael po prostu go nie docenił i teraz czuł się źle z tego powodu.
– Ashton...
– Nie przejmuj się, Mike. Każdy czasem ma gorszy dzień, nie musisz mi się tłumaczyć. Po prostu chcę dla ciebie jak najlepiej, więc uważam, że powinieneś dać Hemmingsowi szansę – skwitował krótko chłopak i podniósł się do góry, a Michael uświadomił sobie, że Ashton spędził tu już dużo czasu i na pewno jest głodny, albo ma coś lepszego do roboty.
– Ale ja nawet nie wiem, czy on... no wiesz – mruknął Michael i poczuł, jak jego policzki robią się czerwone. Ashton wiedział o jego orientacji, ale przecież nie wiedzieli nic o Luke'u. Michael powiedziałby, że Luke jest w stu procentach hetero, ponieważ był chyba z każdą dziewczyną w ich szkole.
– Czy jest gejem? Nie wiem. Ale jedyne, co wiem na pewno to to, że Luke Hemmings totalnie na ciebie leci.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
Luke przyszedł jakąś godzinę później, w rękach trzymając kilka opakowań różnego rodzaju żelek. Zaskoczony Michael popatrzył na niego, zaś blondyn źle zinterpretował reakcję i uśmiechnął się niezręcznie.
– Nie wiedziałem jakie lubisz, dlatego wziąłem po jednej paczce z każdego rodzaju – wyjaśnił Luke i wyglądał przy tym tak rozbrajająco, że Michael nie miał serca go odesłać, ani powiedzieć mu, że nie je słodyczy. Zamiast tego poklepał lekko miejsce na łóżku i poczekał, aż blondyn je zajmie, po czym wziął jedną paczkę żelek i otworzył ją. – Michael, ja...
– Luke, ja... – powiedział w tym samym momencie Michael i uśmiechnął się lekko. – Ty pierwszy – zdecydował, opierając swoje plecy o poduszki i unikając wzrokiem starszego chłopaka, który nerwowo uderzał dłonią o udo.
– Okej – westchnął Luke i przez chwilę milczał, jakby poważnie się nad czymś zastanawiał. – Na początek chciałbym powiedzieć, że wiem, iż mnie nie lubisz i wiem też, że na to zasłużyłem. Nie przerywaj mi – poprosił, widząc, że Michael chciał się odezwać. – Ale czuję się cholernie źle, bo nawet jeżeli nie powiedziałem nikomu o tym, co ty mi powiedziałeś, to chłopaki z mojej drużyny cię pobili, a ja jestem za nich odpowiedzialny i teraz chciałbym...
– Nie chcę od ciebie niczego z poczucia winy – wtrącił Michael i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, a widząc frustrację na twarzy Luke'a, o mało co nie wybuchnął śmiechem.
– Ale ty jesteś uparty! – jęknął blondyn i przeczesał gwałtownie włosy dłonią. – Wcale nie chcę robić niczego z poczucia winy. Lubię cię, Michael, i chcę spędzić z tobą trochę czasu, czy to takie złe? Mam dwa bilety na koncert Mayday Parade w sobotę i pomyślałem...
– Żartujesz sobie?! – krzyknął Michael, po czym odchrząknął i nieco się zmieszał. – To znaczy... Myślałem, że już nie ma biletów – wyjaśnił, siląc się na spokój. Sam starał się je zdobyć, ale wyprzedały się bardzo szybko, poza tym i tak nie byłoby go na nie stać.
– Kolega mi je odsprzedał. Co prawda zapłaciłem więcej, niż gdybym sam kupował, ale chyba było warto. O ile zechcesz ze mną pójść – dodał niepewnie Luke i przygryzł swój kolczyk. Oczy Michaela od razu powędrowały w tamtym kierunku. – Och, i o ile wypiszą cię już ze szpitala – przypomniał sobie blondyn i uśmiechnął się szeroko. Michael spojrzał w jego oczy i nie mógł powstrzymać uśmiechu. Mówi się, że oczy są oknami duszy i teraz Mike był skłonny się z tym zgodzić, ponieważ jasne oczy Luke'a mówiły mu wszystko.
– Z chęcią wybiorę się z tobą na ten koncert, Luke – powiedział w końcu Clifford, a Luke uśmiechnął się jeszcze szerzej, chociaż widocznie starał się hamować radość.
Teraz Michael musiał tylko się upewnić, że rzeczywiście opuści szpital do soboty.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
LEVEL COMPLETE
SAVE THE GAME
CZYTASZ
game over ❃ muke
Fanfic; "gra skończona, frajerze." © luke-hemings, 2015. edytowane: 19/08/06