game over

7.4K 1K 418
                                    

THE FINAL LEVEL

PLAYER 1 vs. BOSS

życie: 100%

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

– Michael, błagam cię, wstań. Wiesz, że nie znoszę, gdy jesteś w takim stanie. Poza tym poważnie masz zamiar pozwolić mu odlecieć, nie spotykając się z nim wcześniej?

Mike jęknął w poduszkę i jego ciało znów zatrzęsło się od szlochu. Stella sama czuła, jak jej dolna warga drży i wiedziała, że za moment pojawią się łzy. Michael nie ruszał się z łóżka od trzech dni. Nie jadł, nie pił, nie mył się, był na skraju wytrzymałości. Stella starała się zrobić wszystko, żeby mu pomóc. Powiedziała nawet, że zadzwoni po Luke'a, ale wtedy Michael zaczął płakać jeszcze głośniej i zrelacjonował jej ich ostatnią rozmowę. Blondynka nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Michael potraktował Luke'a w ten sposób, doprowadzając samego siebie niemal do załamania psychicznego. Tutaj nawet Ashton nie mógł pomóc, chociaż też spędził z Michaelem mnóstwo czasu.

– Mikey, skarbie, Luke cię kocha. Wiesz, że tak jest...

– Stella, proszę. Po prostu idź i pożegnaj się z Calumem – szepnął Michael i w końcu usiadł na łóżku, ukazując dziewczynie swoją twarz. Jego oczy były tak spuchnięte od płaczu, że ledwie mógł trzymać je otwarte.

– Ale...

– Proszę – powtórzył, po czym sięgnął dłonią do szuflady przy łóżku i wyjął z niej niewielką złożoną na pół kartkę. – Mogłabyś... mogłabyś dać to Luke'owi?

Stella wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Nie zmusi Michaela, by opuścił swój pokój i jedyne co mogła teraz zrobić, to spełnić jego prośbę. Wzięła kartkę i wsunęła ją do tylnej kieszeni jeansów, by następnie pocałować go w czoło i cicho opuścić pomieszczenie.

Po jej wyjściu Michael bezradnie opadł na poduszki i spojrzał na zegarek, wskazujący 11:23. Za siedemnaście minut samolot Luke'a odleci i to będzie koniec.

Koniec Michaela.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

życie: 65%

– Stary, nie ma szans, że się pojawią. Zaraz samolot odleci bez nas – oznajmił Calum, poprawiając pasek plecaka na ramieniu. Luke spojrzał na niego i westchnął, wiedząc, że przyjaciel ma rację. Luke do samego końca miał nadzieję, że Michael jednak zmieni zdanie. Że postanowi dać im jeszcze jedną szansę. Tylko tego Luke tak naprawdę potrzebował. Mógłby zostać, ułożyć sobie z nim życie. Albo mogliby wyjechać gdzieś razem, zniknąć, żyć szczęśliwie. Dlaczego więc Michael się poddał?

– Ta, lepiej już... – zaczął Luke, ale nim skończył, drzwi terminala rozsunęły się i wybiegła zza nich drobna blondynka, nerwowo rozglądająca się dookoła. Kiedy jej wzrok padł na Luke'a i Caluma, puściła się biegiem, z impetem wpadając w ramiona Hooda, który momentalnie ją objął i lekko podniósł do góry.

– Boże... bałam się... że... nie zdążę... – mówiła, w międzyczasie całując Caluma. Luke chyba pominął moment, w którym ta para się pogodziła, a może wcześniej wcale o tym nie rozmawiali. Jednak blondyn cieszył się, że chociaż im się udało. Przez chwilę, gdy zobaczył Stellę pomyślał, że może i Michael... ale nikt więcej nie pojawił się w hali odlotów.

Luke odszedł kilka kroków, chcąc dać Stelli i Calumowi nieco prywatności. Dopiero wtedy dotarło do niego, że tak naprawdę został sam. Owszem, miał rodzinę i kilku przyjaciół, ale uczucie samotności towarzyszyło mu od momentu, w którym Michael zostawił go na klifie. Wcześniej po prostu nie odważył się nadać temu stanowi nazwy. Doskonale pamiętał, jak odwiedził Michaela w szpitalu kilka miesięcy wcześniej i wydawało mu się wtedy, że chłopak jest strasznie zagubiony. Teraz role się odwróciły.

życie: 50%

– Luke...

Chłopak drgnął, wyrwany z zamyślenia i obrócił się, by ujrzeć Stellę, która wyciągała w jego stronę dłoń z jakąś karteczką. Luke uniósł brwi w niemym geście zapytania, a ona uśmiechnęła się przez łzy.

– Michael chciał, żebym ci to dała – wyjaśniła, a kiedy Luke zabrał papierek, zarzuciła mu ręce na szyję i mocno się do niego przytuliła. Chłopak objął ją i zamknął oczy, próbując uspokoić drżenie ciała. – Zajmę się nim do twojego powrotu, obiecuję – mruknęła w jego koszulkę.

– Wrócę do niego, kiedy tylko będzie to możliwe. Obiecuję.

– Pasażerowie lotu 213 do San Francisco proszeni są o przejście do sali odpraw.

 To nasz lot, Luke – rzucił Calum, podchodząc bliżej. Stella odsunęła się i pociągnęła nosem, patrząc to na jednego, to na drugiego. – Makijaż ci się rozmazał, maleńka – powiedział zaczepnie, wyjmując z plecaka paczkę chusteczek.

– Boże, jak ja cię nienawidzę – westchnęła Stella, jednak przyjęła chusteczki i otarła oczy, zostawiając na nich czarny tusz do rzęs. – Wiecie, gdzieś czytałam, że prawdopodobieństwo rozbicia się samolotu jest niskie, ale może akurat...

– Dzięki, Stell – mruknął Luke i podniósł swoją torbę, czekając, aż para pożegna się po raz drugi. – Dalej, Romeo, bo się spóźnimy.

– Zadzwońcie, kiedy będziecie już na miejscu! – krzyknęła za nimi dziewczyna.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

życie: 45%

Luke zajął miejsce przy oknie, więc mógł patrzeć, jak jego rodzinne miasto oddala się; zostaje w tyle, tak samo, jak jego jedyne marzenie. Melancholia z jakiegoś powodu nie chciała ustąpić, chociaż powinien troszkę cię cieszyć, prawda? W końcu rozpocznie studia na uczelni, na której zawsze chciał się znaleźć.

Jaki to ma sens? To jedno pytanie nie chciało mu dać spokoju.

Chłopak spojrzał na karteczkę trzymaną w dłoni i westchnął, powoli ją rozkładając. Jego oczom ukazało się krzywe pismo Michaela, na widok którego zabolało go serce. Wiadomość była krótka: Zdałem matematykę na 76%. Pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć.

Pod spodem znalazł się też podpis ─ Mikey. Luke uśmiechnął się pod nosem i niecierpliwym gestem otarł łzy, by móc jeszcze przez jakiś czas przyglądać się niebieskim wyrazom. Zastanowił się, dlaczego Michael po prostu nie wysłał mu sms'a, ale równie szybko odpowiedział sobie na to pytanie ─ na sms'a Luke mógłby od razu odpisać. I wtedy Luke'a uderzyła ta okropna świadomość. Michael już naprawdę nie chciał mieć z nim niczego wspólnego.

Gdy ta myśl przechodziła mu przez głowę, Luke usłyszał dziwne pikanie. Obrócił się nieco w bok, by ujrzeć małego chłopca siedzącego po prawej stronie Caluma. W dłoni dzieciaka znajdowało się Nintendo, zaś na niewielkim ekranie pojawiły się dwa słowa, które Luke uznał za cholernie adekwatne do swojej sytuacji. Ironia tego zdarzenia sprawiła, że blondyn zaśmiał się bez cienia rozbawienia, przypominając sobie o wszystkim, co właśnie zostawił w Sydney. Dwa słowa idealnie podsumowały kilkumiesięczną podróż, którą Luke przebył z Michaelem. Dwa słowa, które w tej chwili były w stanie złamać mu serce.

GAME OVER.

życie: 0%

game over ❃ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz