22. Poważne kłopoty

153 11 3
                                    

Cisza szumiała mu w głowie. Róż miała rację? Czy on powinien być wściekły... może żyje tylko dlatego że jegobwłasna matka go oddała? Myśli nie dawały mu spać. Róż spała jak dziecko. Cóż Pixar od zawsze kochała spać. Była leniem do kwadratu kiedy gdzieś się jej nie śpieszyło. Na tę myśl uśmiechnął się. Traktował ją jak młodszą siostrę, czuł się za nią odpowiedzialny. Chciał mieć chociażby przybrane rodzeństwo ale los chciał inaczej. Samotna łza spłynęła mu po policzku. Rudy nie okazywał emocji koło cichy człowiek wszystko zostawało w jegobglowie choć czasem wychodziła ukryta natura choleryka. Wiedział że Roxley dogadać się ze swoim ojcem chociażby przez wzgląd na moce czy na jej nawiedzoną matkę... on jednak nie chciał wybaczyć rodzicielce lat spędzonych w serocińcu, trudnego dzieciństwa i problemów przez swoje nazwisko. Chciał odpokutować i dlatego zgodził się spełnić marzenie Pixar. Zrobili badania bo chciał ratować jej życie, ślepo zgodził się na eksperyment ze względu na nią. Byli jak rodzeństwo. Szum ciszy był przerażający. Miał dość.

***

Wiedziała że nad ranem opuści cele. Była ciekawa w jakim tępię wieści roznoszą się w tym miejscu... Wiedziała że jej stary będzie chcieć naprawić swój błąd i cieszyło ja to. Martwiła się jednak o Rudego. Mieli kłopot w postacie jego ojca który najpewniej już rozpoczął polowanie na ofiary A na szczycie listy jest sam Az.

Przez bardzo długi czas polegała tylko i wyłącznie na zaufaniu, przyjaźni i pokrewieństwie z Azjelem. Przez długi czas miała tylko jego. Urosły się poważne kłopoty.

♧♧♧

Panikowała. Wanda po raz pierwszy od dawna panikowała. Jej brat na marne prubował ją uspokoić. Czuła się winna a teraz jeszcze to. List. Czarna jak smoła koperta przeważały ją do szpiku. Otworzyła ją przy pomocy mocy. Na satynową pościel spadła kartka i płatki czarnej róży... takiej samej jaką dostał przed laty. Podniosła paluszkami palców pożółknięty kawałek papieru. Poważne kłopoty...

Witaj kochana Wando!

Tak długi czas czekałem aż w końcu będę mieć szansę na kogoś kto dostarczy mi tyle zabawy. Zabijanie Cię i naszego syna będzie niezwykle ekscytujące. Wiem gdzie jesteście. Czekaj na mnie Piękna bo nasze spotkanie będzie legendą. Tęsknię ta Tobą i twoim zapachem. Dostarczysz i jeszcze tej rozkoszy co kiedyś przed swoją śmiercią? Mam nadzieję że tak... Mam nadzieję, że jednak nasz dziecko wybierze mądrze i pójdzie w moje ślady...

Twój stary kochanek

Przerażenie ją ścisneło za serce. Było to straszne. Ona nie da schrzywdzić swojego dziecka. W jednej chwili strach zmienił się w wściekłość. Pietro obserwował ją i w głębi serca martwił się końcem tej przygody. Rezultaty może być makabryczny.

♤♤♤

Rano o przyzwoitej godzinie w jej progi zawitał jej ojciec. Oznajmił z uśmiechem że śniadanie gotowe i odbędzie się w jadalni. Powiedział też że Az zostanie zaproszony przez Wandę...

-On będzie niewyspany.-Powiedziala spokojnie biołowłosa.

-Dlaczego?-Spytał Pietro.

- Azjel jest specyficzny mówiłam ci. Będzie za wszelką cenę unikać odpowiedzi na pytania " Jak się spało?, Wyspany?, Jakieś ciekawe sny?" On po prostu taki jest.

- Co powiesz na naleśniki? Zapewniam pyszne.

-Zjem nawet z dokładką.

***

Do jego celi wszeło Wanda lekko zestresowana. Otworzył oczy i usiadł na pryczy.

-Tak?-Odezwał się zachrypnięty.

-Choć na śniadanie. Są naleśniki. -Wyciągnęła do niego dłoń.

- Nie jestem głodny.

- Azjel choć i nie marudź jak dziecko.-Powiedziala lekko poirytowana.-Bedziemy musieli porozmawiać o jednej ważnej kwestii i chcę żebyś przy tym był...

-Niech będzie. Przynajmniej Pixar będzie.

☆☆☆

Zasiedli do stołu. Uśmiechnęła się do chłopaka a część Avengers zastanawiało się nad ich podobieństwem. Kapitan bawił się w gosposie i stał przy garach. Wanda uznała, że najlepszy moment będzie po śniadaniu. Pietro psiedzoał obok niej a  dzieciaki obok siebie. Azjel po raz pierwszy uśmiechnął się do Rox. Dopiero teraz dostrzegała podobieństwo między nimi. Wyglądali prawie jak rodzeństwo... Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła jeść. Minęły może dwie minuty a drobne blondynka wzięła sobie następną porcję. Wszyscy patrzyli na to z lekkim  przerażeniem.

-Nikt Cię nie goni.- Zwórcił jej uwagę Buck.

-Ja zawsze jej tak szybko więc nie wiem o co chodzi.-Dziewczyna przekrzywiła głowę i spojrzała na niegonspod wniesionych brwi.-Ja zjem wszystko zaczynając od naleśników kończąc na tynku.

-Tynk nie jest do jedzenie.-Mrukną Steve.

-Kiedyś jadło się różne rzeczy.-Wzruszyła ramionami.

- Jak się spało?-Zmienił temat Stark.

-Kiepsko.-Mrukneła Wanda.

-Wcale.-Mrykną prawie że niezrozumiale  Azjel.

-Dobrze.-Odpowiedział Steve.

-Miałaś Wndziu jakieś rewelacje...-Przypomniała jej Natasza.

-O tak... Wczoraj dostałam list.-Rzuciła czarną kopertę na stół.-Szzerze mówiąc jestem przerażona.

Stark przesunął kopertę w swoją stronę i wyjął z niej kartkę. Na blat spadły płatki czarnej róży. Wzrok przesunął mu się po tekście a Wanda poczuła że przechodzi ją dreszcz.

-No to dość poważny kłopot...-Mruknął.

-Wiem. Zabiję to jak tu przyjdzie.-Zazgrzytała zębami.-Jestem w stanie rzócić mu wyzwanie.

-Zgupiałaś do reszty.-Warkną Pietro.-Co ty sobie wyobrażasz! Dobrze pamiętam tego psychola i dobrze wiem że nie dasz sobie z nim rady. Pamiętaj że ja poczuje twoją śmierć.

-Wiem Pietro nie musisz na mnie warczeć.-Fukneła na niego.-To mój osobisty problem. Lepiej jak się stąd wyniosę...

-Wanda czy ty się słyszysz!-Warkną Pietro. 

-Możesz się na mnie nie drzwć!-Oczy błysnęły jej czerwienią.

-Oboje się uspokójcie !- Wrkną Tony.

- Tony ma rację.-Powiedział spokojnie Kapitan.

♧♧♧

Pixar spokojnie opryżniła szklankę soku pomarańczowego i spojrzała nerwowo na kuzyna. Siedział spięty. Mimo zapięter brązoletki w oczach paliły się czerwone ogniki. Poklepała go po ramieniu. Gest wsparcia. Informowała go że będzie mimo wszystko z nim. Byli w końcu rodziną.

-Ten list to nie tylko groźba dla mnie. Rozumiesz Stark! Nie zamierzam siedzieć bezczynnie.-Warkneła dość groźnie jej ciotka.

Iskierka zapaliła się bardziej. Rudy zaczynał panikować. Pixar wiedziała że strach w jego wydaniu jest zabójczy ale nie dla niego. Potelepała nim. Chłopak zacisnął dłonie w pięści.

Usłyszała metaliczny trzask.

Nie mam czasu - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz