Marcową noc Harry, Draco i Hermiona spędzali w namiocie, który przez częste używanie zużył swoje magiczne właściwości i uległ zgnieceniu po ciągłym wyciąganiu z torebki Hermiony. Lewe skrzydło nie nadawało się w ogóle do postawienia, przez co pokoje uszczupliły się do dwóch kondygnacji składających się z prowizorycznej kuchni i pokoju, w którym spała cała trójka. Rozłożyli swoje śpiwory na podłodze z karimatą pod spodem. Całe szczęście, że to była ich ostatnia noc w tak prowizorycznych warunkach, bo już następnego dnia mieli wybrać się do mieszkania przy Grimmauld Place, gdzie było najbliżej do Dziurawego Kotła. Draco zaproponował, że wyśle list do kogoś z Zakonu Feniksa, bo może akurat znajdzie się ktoś, kto mógłby im pomóc w przetransportowaniu się na teren Hogwartu.
- Jak nazywa się ten sojusznik, o którym kiedyś nam wspominałeś? - zaciekawiła się Hermiona.
- Dumbledore
- Czy...czy to jest brat Albusa? Aberforth? – zachwycił się Potter.
- Tak, ale nie miałem przyjemności poznać go osobiście. Jedynie to przez korespondencje - Draco właśnie podpisywał kartkę swoim pseudonimem i przypiął ją do czarnej sowy.
Następnie usiedli przy stole i zasępili się.
- Dziwnie się czuje nic nie robiąc. Co prawda mamy te horkruksy, ale wciąż stoimy w miejscu – westchnął Harry.
- Gdyby istniał jakiś inny sposób, oprócz kła i miecza, żeby go zniszczyć - zastanawiał się Draco - Może gdybyś najpierw zwilżył krwią jakiś przedmiot, a potem przebił nim horkruksa?
- Myślisz, że krew ma takie właściwości? Owszem, kieł bazyliszka był nasiąknięty krwią, ale też jadem...- zdziwiła się Hermiona.
- A co, jeśli to nie chodziło o jad? Pochłania to, co go wzmacnia... Krew wzmacnia człowieka do życia, nie jad – zauważył Draco.
- To nawet niegłupie. Dumbledore musiał osłabić się przed wejściem do jaskini, kiedy szukaliśmy medalionu, który okazał się podróbką. Może to działa na podobnej zasadzie? - zauważył Potter.
Wyciągnął sztylet i przeciął nim skórę dłoni, która wydusiła z siebie strumień krwi, a po chwili próbował wbić ostrze w naszyjnik, który wchłonął jedynie płynną zawartość. Na wszelki wypadek odczekali kilka minut, ale nic więcej się nie wydarzyło.
- Przynajmniej spróbowaliśmy - wzruszył ramionami Draco.
- No to pozostało nam odnaleźć miecz Godryka w Hogwarcie - stwierdził Harry.
- I dwa horkruksy - westchnął Draco.
- Słyszeliście to? - wzdrygnęła się Hermiona.
- Co takiego?
- Trzeszczenie gałęzi, tak jakby ktoś tutaj się zbliżał - wytłumaczyła.
- Niemożliwe - zauważył Draco.
Cała trójka zerwała się z miejsca. Harry i Hermiona złapali za różdżki i wyszli na zewnątrz. Gdy stanęli pod wierzba, ktoś nagle zaczął szybciej zmierzać w ich stronę, a kiedy Draco wyłonił się z namiotu, to intruz natychmiast się zatrzymał.
- Kim jesteś? - krzyknął Harry, który po chwili został uderzony w ramię.
- Nie wiemy kim on jest - szepnęła Hermiona.
Nagle szmer był coraz głośniejszy i szybszy. Hermiona instynktownie złapała za rękę Dracona, który stał najbliżej, zamknęła oczy wciskając głowę w jego tors i ściskając jego luźną koszulkę. Dziewczyna puściła go, gdy się zorientowała co robi i zaczęli powoli zbliżać się do wielkiego cienia.
CZYTASZ
Dramione: The Pure-Blood Prince
FanfictionVoldemort ponownie zaciska złowieszczą pętle wokół świata mugoli i czarodziejów. Coraz więcej ludzi znika w podejrzanych okolicznościach. W końcu uczniowie przekonują się, że nawet Hogwart nie jest bezpieczną przystanią. VI rok jest trudny dla uc...