Rozdział 7

65 3 1
                                    

- Jesteście gotowi? - rozglądała się nerwowo w ciemnym tunelu, który prowadził na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. 

- Tak – odpowiedzieli zgodnie, a potem Hermiona wzięła łyk eliksiru wielosokowego.

- To niesprawiedliwe, że sama muszę to wypić - wykrzywiła się, przeobrażając się w wysoką brunetkę z burzą potarganych loków – No i jak wyglądam?

- Obrzydliwie - żachnął Draco.

- Dziękuję - uśmiechnęła się promiennie, a Harry wybuchnął śmiechem.

- A teraz już chodźmy. Mamy niewiele czasu – przypomniał im Harry.

Gdy wyszli już z cienia, zauważył ich pewien mężczyzna.

- O Bellatrix, witam - zdjął kapelusz z głowy i ukłonił się nisko, by oddać jej cześć.

- Dzień dobry - wyjąkała i odchrząknęła - Witaj...yyy...

- Bilstone - szepnął do niej Draco, który odwrócił się od towarzystwa, udając, że ogląda ogłoszenia na tablicy korkowej.

- Bilstone - powiedziała trochę wyższym głosem i spojrzała na niego bardzo podejrzliwie spode łba.

Mężczyzna przyjrzał się jej badawczym spojrzeniem, a po chwili odszedł. Ruszyli dalej w zupełnej ciszy. Hermiona wyczuła zainteresowanie jej osobą przez wielu przechodzących tu mężczyzn, którzy wręcz pożerali ją wzrokiem. Co więcej, jeden nawet próbował uszczypnąć ją w tyłek, ale ubiegła go i uderzyła go w twarz.

- Wybacz, moja ciotka jest dość...

- wyzwolona seksualnie? - dokończyła za niego cała zziajana.

- Lepiej bym tego nie ujął, ale tak, właśnie tak - zaśmiał się pod nosem.

- Myślałam, że Sam-Wiesz-Kto jej wystarcza – stwierdziła, zapominając już o istnieniu Pottera ukrywającego się za nimi pod peleryną niewidką.

- Proszę cię! Żyją w otwartym związku – roześmiał się – Jakby nie patrzeć to...

- Nie chcę przerywać wam pogawędki, ale zważywszy na to, gdzie właściwie się znajdujemy wypadałoby zachować ciszę - wtrącił się Harry, kiedy znaleźli się we wnęce.

- Przepraszamy - na twarzy Bellatrix pojawiły się delikatne rumieńce.

Przechodzili obok sklepu Borgina i Burkesa, kiedy Draco wypalił:

- Właśnie coś mi się przypomniało - gdy to powiedział Harry nadepnął mu na stopę, przez co Draco jęknął, rozumiejąc, że ma być cicho.

Dalej szli już w zupełnej ciszy, kiedy za wysokim budynkiem ukazały się drzwi do banku Gringotta. Hermiona poczuła, jak serce dudni jej w piersi, jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej i uciec hen przed siebie. Rozejrzała się wokół i spojrzała na miejsce, w którym stał Harry, ale zauważyła tylko pustą przestrzeń. Chciała powiedzieć, co ją trapi, ale nie mogła, kiedy kamery łypały w ich stronę. Zrobili krok do przodu i znaleźli się blisko klamki. Hermiona wzięła głęboki oddech i rozpoczęła przedstawienie. Chwyciła za gałkę i pchnęła drzwi, tak jak zrobiła to prawdziwa Bellatrix w Malfoy Manor. Szła pewnym niezgrabnym krokiem, jak modliszka, prosto do biurka głównego Inspektora Porządku, który aktualnie trzymał swój czubek nosa w papierach. Nawet nie zwrócił na nią uwagi.

- Ekhem – chrząknęła, a jej wzrok wędrował nerwowo na wszystkie strony.

- Podnieś swój wzrok, tępy ośle - zadrwił Draco.

Hermiona właśnie miała go skarcić za przejaw nieuprzejmości, kiedy przypomniała sobie, że nie jest teraz sobą.

- Pan Malfoy i Pani Lestrange - poprawił okulary na nosie.

Dramione: The Pure-Blood PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz