Rozdział 9

141 5 2
                                    

- Iść w tej czarnej sukience czy zielonej? - Pansy spytała Dracona, który rozsiadł się na całej skórzanej kanapie w pokoju wspólnym Slytherinu.

- Obojętnie – powiedział, jakby od niechcenia, wertując kartki Proroka Codziennego w nadziei, że znajdzie coś interesującego na temat swojego ojca lub śmierciożerców.

- Chyba nie chcesz wstydzić się za osobę towarzyszącą, która przyjdzie w brzydkich łachmanach? A co, jeśli przyjdę gorzej ubrana od takiej Pomyluny czy Szlamy?

- Już Ci mówiłem, obojętne mi to, ubierz cokolwiek i tak lepiej nie będzie

- Dzięki Draco, ty to umiesz komplementować kobiety – zadrwiła.

- Zawsze do usług - uśmiechnął się, nalewając sobie i Pansy szklankę Starej Ognistej Whisky Blishena - Napij się

Musiał uważać, by nie rozlać whisky na nowy garnitur, który dostał od ojca i był przeznaczony tylko na specjalne okazje. Sam nie był przekonany, dlaczego go założył, skoro miał do dyspozycji zeszłoroczny.

„To może być ostatnia impreza w moim życiu" pomyślał smutno. Był już pogodzony z faktem, że śmierć wyciąga do niego wielką kościstą dłoń i pozbawia go duszy w tańcu zielonych płomieni. Prowadził ze sobą dialog wewnętrzny i nawet nie zauważył, że Pansy zdążyła już się przebrać we własnej garderobie, a teraz stoi i obserwuje jak blondyn patrzy się pusto w pęknięty wazon z wrzosami i żonkilami, które już od dawna usychały z pragnienia.

- No nie mów, że szkoda Ci tych badylów? - Pansy dosiadła się obok chłopaka w momencie, gdy Draco ocknął się.

- Nie, skądże - zmarszczył brwi.

- Powiedz mi, jak Ci idzie misja? - spytała trochę ciszej, żeby młodsze roczniki, które siedziały na sąsiedniej pufie, nie usłyszały żadnych szczegółów.

Draco rozejrzał się dookoła, przybierając tajemniczy wyraz twarzy i na tyle przybliżył się do dziewczyny, by móc ściszyć głos do szeptu:

- I tak ci nie powiem - zaśmiał się Draco, jednocześnie odsuwając się na drugi koniec kanapy jak oparzony, kiedy zobaczył jej morderczy wzrok.

- Tak się nie robi, byłam ciekawa – zbulwersowała się i uderzyła go w ramię.

- Muszę przyznać, że uderzenie masz bardzo przekonujące, jak na babę. Draco, żebyś widział swoją żałosną minę - wtrącił się Blaise, siadając między Draconem a Pansy.

- Zamknij się - rzucił mu srogie spojrzenie, a po chwili wlewał mu trunek do kieliszka, który potem wręczył przyjacielowi – Upij się, bo tylko wtedy można z tobą normalnie pogadać!

- Przynosisz jakieś wieści, Blaise? - spytała się Pansy, przerywając im wymianę zdań, która pewnie trwałaby w nieskończoność.

- Owszem. Nie pośmiejemy się z rudzielca na kolacji u Slughorna

- A to, dlaczego? – udał zdziwienie Draco.

- Cormac idzie z Granger – próbował powstrzymać śmiech Zabini.

- Ten dryblas? - zdziwił się Draco.

- Zastanawiam się, co trzeba mieć w głowie, by spotykać się z taką ofermą? – zakpił Zabini.

- Jak to co? Leci na jego status czarodzieja, którego chce splamić brudną krwią. Czemu nie umówi się z innym mugolakiem, tam, gdzie jej miejsce, tylko startuje do lepszych? – oburzyła się Pansy.

Draco w tym czasie nalewał sobie alkohol do pustego kieliszka, co zwróciło uwagę Pansy:

- Nie pij tyle, wychodzimy zaraz do Slughorna - upomniała go, ale ten jej nie słuchał i ze złośliwym uśmieszkiem wypił trunek jednym duszkiem, demonstracyjne odstawiając kieliszek na stoliczek.

Dramione: The Pure-Blood PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz