21.

196 13 0
                                    

Miesiąc później ciąża Sabiny była dużo bardziej widoczna, co cieszyło Austriaka. Już dawno nie mieściła się w swoje stare ubrania, a Gregor zadbał o to, aby miała się w co ubrać. Miała problem ze schylaniem, wsiadaniem do auta oraz myciem naczyń. Mężczyzna nie chciał, żeby ciężarna jakkolwiek się przemęczała, co bardzo ją irytowało. Nie miała ochoty siedzieć całe dnie w domu, więc robiła wszystko, co mogła, aby tylko zabić czas, w którym skoczek był na treningu. Rocky wrócił do domu i przynajmniej mogła dbać o dwa pieski. Dzisiaj mieli kolejny raz jechać, oglądać wózki dla ich synka, co niezbyt ją interesowało, ale Tyrolczyk miał diametralnie inne podejście. Niewyobrażalnie się ekscytował, co bardzo działało na nerwy kobiecie. Tak samo było z ciuchami ciążowymi. Musiała mierzyć po 30-40 ciuchów, co było dla niej bardzo obciążające. Między nimi było dużo lepiej. Nie kłócili się, ale nie stali się dla siebie bliscy. Greg wierzył, że pomiędzy nimi może być coś innego niż tylko przyjaźń. Chciał, aby ich syn miał kochającą się, szczęśliwą rodzinę, ale nie mógł zmusić Sabiny do pokochania go. Bał się o nią. Od ginekologa usłyszał, że Sabina nie może urodzić dziecka siłami natury, bo zastawka w sercu nie wytrzyma, a Sabina może nie przeżyć. Przestraszył się, bo nie chciał jej stracić. Nie chciał dziecka, za cenę życia jego matki. Bał się. Martwił się, bo blondynka była coraz słabsza. Szybko łapała zadyszkę, wymiotowała, miewała bóle głowy i brzucha.

-Słońce jesteś gotowa?-Zapytał znudzony czekaniem Austriak.

-Już schodzę. Poczekaj chwilę.-Powoli zeszła ze schodów, biorąc ze sobą torebkę.

-Pięknie wyglądasz.-Powiedział, widząc ciężarną w błękitnej sukience. Kobieta lekko się zarumieniła i po ubraniu butów, wyszli z mieszkania. Otworzył jej drzwi samochodu, a ta podziękowała uśmiechem, po czym ruszyli do sklepu.

************************

-Może ten?-Zapytała zmęczona Sabina, gdy Gregor skakał od wózka do wózka, jak młoda kózka.

-Czarny? Chcesz, żeby nasz synek od razu depresji dostał?

-Chcesz czyścić wózek siedem razy w tygodniu?-Spojrzała na niego znacząco.

-Może masz rację...

-Depresję to ty będziesz zaraz miał, bo cię tu zostawię i pojadą w pizdu.-Mruknęła pod nosem.

-Co tam szepcesz?-Uśmiechnął się do niej.

-Nic. Bierzemy ten wózek.

-Ale...

-Bierzemy ten.-Spojrzała na niego wzrokiem, który mógł zabić, rozszarpać i zakopać ciało w ogródku jednocześnie. Greg jak w transie przytaknął w momencie i zawołał pana z obsługi klienta. Sama była zdziwiona swoim wpływem na skoczka. To chyba nie było zbyt normalne, ale przynajmniej nie musiała spędzić kolejnej godziny w jednym i tym samym sklepie, w którym można było dostać migreny od blasku żarówek i plastikowego zapachu. Kochała swoje dziecko, ale zdecydowanie wolała robić zakupy online i nie poświęci się więcej nawet dla niego. Współczuła mamie Grześka, że musiała wytrzymywać tyle czasu z tym oszołomem na zakupach.

-Chodź Sabina. Jedziemy.-Pstryknął ją w nos i złapał za rękę. Razem wyszli, a gdy byli już pod domem ciężarną natchnęło.

-Grzesiek. Gdzie jest ten wózek?- Zapytała, panikując, na co mężczyzna zaczął się śmiać.

-Jutro go nam dostarczą, nie bój się słonko.-Położył dłoń na jej udzie, a kobieta po odetchnięciu z ulgą, ułożyła głowę na jego barku.-Co się dzieje? Znów się źle czujesz?

-To nie o to chodzi...

-Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko?

-Wiem...

-Ale nie korzystasz z tej wiedzy.-Westchnął.

-To nie twoja sprawa.-Warknęła ostrzegawczo.

-Jesteś matką mojego dziecka. To chyba oczywiste, że moja.

-Nie pozwoliłeś mi samej mieszkać, ale chyba mam jeszcze prawo, do prywatnych spraw? Czy to też mi zabierzesz?-Zapytała.

-O co ci chodzi? Chcesz się pokłócić, czy co? Naprawdę staram się ciebie zrozumieć, ale cały czas starasz się to utrudnić.

-Odpowiedź jest prosta. Mam cię kurwa dość!-Spojrzał na nią zdziwiony.-Ciągasz mnie po tych wszystkich sklepach jak pojebany, nie pytając mnie o zdanie! Po prostu dzień wcześniej mi to oznajmiasz i tak ma być! Nawet nie wiesz jakie to męczące, gdy chodzić z tak wielkim brzuchem! Ale co cię to interesuje? Nic! Tylko przy swoich znajomych udajesz troskliwego, przyszłego, kochającego ojca, kiedy ja z moimi nawet się nie widuję! Grzebiesz mi w rzeczach i telefonie, a teraz dziwisz się, że mam cię dość?! Pierdol się Schlierenzauer!-Warknęła groźnie, a Austriak cały się spiął.-Teraz nic nie powiesz?

-Nie wiedziałem, że tak to odbierasz...-Wyszeptał.

-Bo ty nic nie wiesz.-Mruknęła i wyszła z samochodu, trzaskając drzwiami. Skoczek wyszedł chwilę za nią i chwilę później był przy niej.

-Sabina... Porozmawiaj ze mną...-Złapał jej rękę.

-Za chwilę masz trening. Otwórz drzwi.-Gdy tylko to zrobił, wparowała do mieszkania i razem z psiakami zamknęła się w pokoju. Gregor oparł się plecami o jej drzwi. Nigdy nie chciał, aby tak to odbierała. Był przewrażliwiony, bo bał się o nią i ich dziecko. Nie chciał jej puszczać samej ze strachu. Uderzył w drzwi pięścią, a później zabierając swoje rzeczy, ruszyła na trening.

*******************

Wracając do domu, miał dziwne przeczucie, niedające mu spokoju. Po przekroczeniu progu drzwi usłyszał człapanie psów i cichy szloch. Udał się do pokoju brzemiennej, gdzie zastał ją w okropnym stanie. Przysiadł się do jej i pogładził po plecach. Sabina wtuliła się w niego ufnie, a on otulił ją ramionami. Chlipała w jego ramię, mimo że Austriak nie miał pojęcia, co się dzieje. Nie potrafiła się uspokoić, a łkając, trzęsła się niesamowicie. Schlierenzauer powoli zaczynał myśleć, że kobieta poroniła.

-Moja ma-mama n-nie żyje!-Wypłakała w jego ramię, a on mocniej ją objął.

-Małgorzata... Maciek i Jakub wie?-Zapytał, całując jej czoło i ramię.

-Mał-Małgorzata to mo-moja macocha... Moja mama t-to Milena...-Wyszeptała, a Gregor zgłupiał. Wziął ją na kolana i gładził po plecach i udach. Chciał zrobić wszystko, aby tylko ją uspokoić i w jakikolwiek sposób pomóc.

-Już cichutko maleńka... Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby ci pomóc słoneczko...-Złapał jej dłoń i pocałował, a drugą ułożył na brzuchu. Kobieta z trudem przestała wylewać łzy i szybko niego zeskoczyła.

-Dziękuję...-Wyszła z pokoju i zamknęła się w łazience...

Serce - Gregor SchlierenzauerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz