22.

254 12 0
                                    

Od kilku dni Sabina praktycznie nie wychodziła z pokoju. Nie pojechała na pogrzeb swojej matki, bo nie było lotu, a na podróż samochodem nie mogła sobie pozwolić ze względu na ciąże. Gregor starał się coś zrobić, ale kobieta tylko się od niego oddalała. Nie chciała współczucia, tylko troszeczkę czasu dla siebie, czego Schlierenzauer nie rozumiał. Na każdym kroku okazywał współczucie, co pogarszało jej samopoczucie. Wychodziła na posiłki i spacery z psami, na których jej towarzyszył.

-Sabina dobrze się czujesz?-Zapytał, widząc, że kobieta łapie się za podbrzusze, opierając się o blat stołu w jadalni.

-To tylko skurcz. Nic mi nie będzie. Dziecku tak samo.

-Trzeci od rana? Kot nie wygłupiaj się, tylko spakuj się i jedziemy do lekarza.-Polka pokręciła przecząco głową.-Jesteś chora na serce i w ciąży! Nie wiem jak ty, ale ja chcę mojego syna żywego, a nie metr dwadzieścia pod ziemią!-Ciężarna bez wahania wymierzyła w jego stronę policzek. Wróciła do swojego pokoju, mając w głębokim poważaniu jego wołanie. Po raz kolejny w tym tygodniu się na nim zawiodła. Miała malutką nadzieję, że w końcu zobaczy, o co jej chodzi. Pragnął tego samego co ona, ale nie wiedział jak to okazać. Kochał ją ponad wszystko, ale gdy tylko starał się coś zrobić, oddalała się. W tamtym momencie to on stracił nadzieję. Nawet jeżeli znów wyznałby jej swoje uczucia, Sabina co najwyżej znów by go spoliczkowała. Powoli tracił siłę, aby po kontuzji wstać z łóżka i znów ją prosić, aby brała leki, jadła zdrowe rzeczy, nie przemęczała się i na siebie uważała.

Zapukał jej drzwi, a gdy usłyszał ciche "proszę", wszedł i nawet na nią nie patrząc, powiedział:

-Jeżeli nie chcesz dalej tu mieszkać, to zrozumiem i pomogę ci się spakować.-Uniósł głowę i odrobinę się przeraził.

-Jasne... Podasz mi walizkę?-Wyszeptała, pociągając nosem i wycierając łezki rękawem bluzy, odwróciła się w jego stronę.

-Płaczesz przez to, co powiedział?

-Wyjmij tę walizkę i proszę cię, wyjdź... A następnym razem po prostu powiedz, że mnie nie chcesz...-Uśmiechnęła się i pogłaskała psy, żeby później zacząć się pakować.

-Sabina tu nie chodzi o to, że cię nie chcę, ale nie mam już siły...

-Jasne. Zadzwonię jak Philip się urodzi albo coś się będzie działo.-Skończyła pakować ubrania i zabrała się za buty i kosmetyczkę.

-Kocham cię...-Wyszeptał, łapiąc się za rękę.

-Przykro mi Grzesiek...-Wypłakała, odrywając się od niego.-Ale mam nadzieję, że będziesz odwiedzać synka...

-Ja się nie wyrzekłem syna. Ja po prostu nie dam rady alej cię pilnować na każdym kroku, wiedząc, e cokolwiek bym nie zrobił, ty będziesz zła, albo rozpęta się kolejna kłótnia... Przepraszam, bo zawiodłem. Nie mam siły.

-Nie mam pretensji Gregor...-Ujęła jego twarz w dłonie i pogłaskała.-Każdy ma granicę wytrzymałości. Przepraszam, ale nie jestem w stanie cię pokochać tak, jak ty mnie.

-Ale nie zaprzeczysz, że coś do mnie czujesz.

-Czy to cokolwiek zmienia?-Dopakowała kosmetyczkę do walizki, a skoczek złapał za jej ramię.

-Tak i to dużo.-Wpił się w jej usta. Ułożył ręce na jej talii i delikatnie pogłębiał pocałunek. Włożył w niego tak wiele uczuć, że nie zwrócił uwagi na dziewczynę, która wplotła dłonie w jego przydługie włosy. Obydwoje potrzebowali tego pocałunku bardziej niż czegokolwiek na świecie. Chciała go całego przy sobie, wiedząc, że to nierealne. Oderwali się od siebie, gdy Sabinie zaczęło brakować powietrza.-Pomóż mi... Pomóż mi do siebie dotrzeć...

-To jest bardzo skomplikowane...

-Usiądź i mi o tym opowiedz. Mamy czas...-Ciężarna z trudem powiedziała mu o wszystkich swoich obawach i lękach związanych z rodzicielstwem i porodem. Jej monolog powiedziała mu o wszystkich swoich obawach i lękach związanych z rodzicielstwem i porodem. Jej monolog trwał przeszło godzinę podczas której cały czas siedziała wtulona w pierś mężczyzny. Tyrolczyk od czasu do czasu czule pogłaskał jej brzuch.-Mogłaś mi powiedzieć to wcześniej, to nie byłoby całej sytuacji. Słońce, nikt nie jest idealnym rodzicem, ale postaramy się, aby nasz synek miał jak najlepiej. Raczej nieuniknione jest posiadanie blizny, ale jeśli będziesz chciała później ją usunąć, to nie będzie nic strasznego. Na rozstępy stosujesz przecież jakiś krem i do tej pory nie masz najmniejszego pęknięcia skóry. Słoneczko nie bój się, bo pomogę ci po porodzie. Nie zostawiłbym cię samą sobie. Poza tym obiecałem, że już nie będę cię ciągać po sklepach i tak dalej. Jeżeli cokolwiek będzie ci smutno, to do mnie przyjdź. Wiesz przecież, że nie gryzę...-Przeczesał dłonią jej włosy.

-Wiem, ale nie chcę ci zawracać głowy. Szczególnie teraz po kontuzji...

-Bardziej się przejmuję, gdy siedzisz cicho jak mysz pod miotłom.-Wciągnął góralkę na swoje kolana.

-Może w ramach odstresowania pojechalibyśmy na małe wakacje?-Zapytał z błyskiem w oczach.

-Nie głupi pomysł...-Pogłaskała jego żuchwę, która była lekko zarośnięta.

-Proponuję ciepłe kraje. Na przykład Majorka w Hiszpanii. Tylko musimy się dowiedzieć, czy możesz polecieć samolotem...-Spojrzał uśmiechnięty na jej brzuch.

-Jutro się zapytam.

-A mogę iść z tobą...?-Zapytał z nadzieją.

-Jasne. Możesz ze mną rano iść.

-Masz dalej skurcze?-Pokiwała głową na nie.-Przepraszam słońce, ale nie wiedziałem, że jest ci tak ciężko...-Spojrzał w jej oczy.-Chciałem o ciebie zadbać, ale nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Mam nadzieję, że po tej rozmowie będzie lepiej.-Oparł głowę o jej czoło, delikatnie całując w nos.

-Aż tak kolorowo nie będzie. Pamiętaj, że cały czas mam ciążowe humorki.-Zaśmiała się, lekko wtulając w jego ramiona.

****************

Pomimo środka nocy ciężarna nie umiała spokojnie zasnąć. Wierciła się z boku na bok, ku niezadowoleniu jej psiaków. Była już zmęczona ciągłym zmienianiem pozycji do spania. Cała podirytowana udała się do sypialni skoczka.

-Gregor... Śpisz?-Zapytała, uchylając drzwi.

-Teraz już nie. Co się dzieje?-Sennie podniósł się na przedramiona.

-Nie mogę zasnąć... Mogę spać z tobą?-Schowała się speszona za drzwi.

-Skoro tak ładnie prosisz...-Mruknął, klepiąc materac obok siebie. Sabina w momencie wskoczyła pod ciepłą kołdrę Gregora, którą bardzo szybko się w całości opatuliła.-Mogłabyś mi oddać moją pierzynę?

-Nie...

-Weź sobie swoją.

-Jestem skłonna się podzielić.-Zarzuciła na niego kawałek materiału, wtuliła się w jego ramię i położyła swoją nogę na jego bok.

-Łaskawca...-Wymruczał w jej kark, gładząc jej zaokrąglony brzuch.

-To bardzo przyjemne. -Wyszeptała, zamykając oczy, a Austriak uśmiechnął się od ucha do ucha...

Serce - Gregor SchlierenzauerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz