2 - Paradise City

968 63 29
                                    

 - Patrz to już niedaleko! – Tira krzyczała siedząc obok mnie na przednim siedzeniu wyłożonym delikatną, kremową skórą. Dostałam te auto od Gunsów, gdy wyszła ich moim zdaniem najlepsza płyta „Appetite for Destruction”. Cadillaki zawsze mi się podobały, szczególnie te z lat 50. Odnowiłam go od tamtego czasu, poczciwa stara bryka ma już parędziesiąt lat. Przemalowali ją tylko na piękny czerwony odcień i siedzenia wyłożyli skórą. Nie potrafiłabym się pozbyć tego samochodu, zbyt wiele mnie z nim łączy. To tutaj na tylnych siedzeniach działy się rzeczy, o których nawet wstyd mi w myślach wspominać. – Witaj Miasto Aniołów! Przygotuj się na rozróbę o jakiej ci się nie śniło!

 - Oj dziecko, ja już narozrabiałam tutaj po wszystkie czasy. Nawet nie wiesz jak bardzo. – spojrzałam na Tirę zza moich okularów przeciwsłonecznych, tzw. lenonek. Ja lubiłam je nazywać hudsonki – zobaczyć jego minę, gdy mu to powiedziałam, bezcenne. Ale tak już zostało.

 - Byłaś tutaj?! Kiedy? Powiedz mi wszystko! –patrzyła na mnie w napięciu, szczęście że patrzyłam na drogę. Mogłam ukryć mój wyraz twarzy, nie chciałam by coś co działo się w tamtych latach usłyszała. Jej reakcja mogłaby być nieprzewidywalna, mogła wybuchnąć w każdej chwili.

„ – S-saul… m-muszę ci c-coś powiedzieć. – stałam tak przed nim cała zmarznięta, gdyż zamiast załatwić tę sprawę w domu staliśmy na deszczu już przez ponad godzinę. – D-duff on… był p-pijany i zaczął się d-do mnie przystawiać, ja n-nie chciałam, ale on b-był silniejszy no i…

 - Zrobił ci coś?! – spojrzał na mnie spod kurtyny włosów zdenerwowany, dłonie zacisnął w pięści. – Jeżeli tak, to dorwę tego skurwysyna i rozjebię mu łeb!

 - N-nie! T-to znaczy, z-zamknął mnie w swoim p-pokoju i… Ale ja k-krzyczałam i  I-izzy razem z Axlem wyważyli drzwi, p-pomogli mi. – Slash zdjął swoją skórę i okrył mnie ją.

 - Co za szmaciarz! Nigdy nie potrafi utrzymać swojego chuja w spodniach! Jak ja go dorwę…

- Z-zostaw g-go, n-nieważne już. P-proszę, zrób to dla m-mnie. – położyłam swoje dłonie na jego torsie gładząc go lekko. Po jego ciele przeszedł miły dreszczyk.

 - Choć do domu, dziecino. Już dobrze, ale z McKaganem sobie porozmawiam. – przytulił mnie mocno i podniósł mój podbródek. To nic, że staliśmy w deszczu przemoknięci, nawet nie przejmował się swoimi włosami. On patrzył w moje załzawione, brudne od rozmazanego makijażu oczy. Wreszcie jego miękkie, pełne wargi powoli dotknęły moich. Zatraciłam się w tym pocałunku, robił się coraz to bardziej namiętny, coraz bardziej na siebie napieraliśmy. Przerwał nagle, uśmiechając się zadziornie. Nikt nie potrafił się uśmiechać jak on, tak tajemniczo. – Idziemy, bo będziesz chora.

 - D-dziękuję ci z-za wyrozumiałość, k-kocham cię. – oparłam się o jego klatkę piersiową. Nie usłyszałam odpowiedzi zwrotnej, pocałował mnie tylko w czoło i poszliśmy szybszym krokiem do domu…”

 - Kurwa jego mać, mamo! Co z tobą jest?! –Tira siedziała poirytowana machając mi przed oczami ręką z pomalowanymi paznokciami na rażący różowy. Miałyśmy manie na kolorowe paznokcie.

 - Nie przeklinaj! Zamyśliłam się, nie czepiaj się. – szukałyśmy adresu domu Lei wśród dosyć dużych willi w jednej z droższych dzielnic. Gdy zaparkowałam przed bramą, wysadziłam Tirę, pomachałam jej na pożegnanie i pojechałam do hotelu, gdzie miałam zarezerwowany pokój. Dwa tygodnie tutaj, czy będzie możliwe spotkanie się z resztą grupy? Najbardziej liczę na Izzy’ego lub Duff’a. Axl się zmienił i to diametralnie. Swoje długie, rude włosy zamienił na jakieś dzikie warkoczyki i tworzy coś co nie można nazwać muzyką. Z Popcornem miałam na pieńku, od nie wiadomo kiedy – więc on też odpada. A Slash? No właśnie co z Hudsonem? Spotkam go? Iść do niego jak gdyby nigdy nic? To on też odpada.

Dostałam pokój w hotelu, w którym miałam dożywotni zakaz pokazywania się. Na szczęście mam nazwisko po moim świętej pamięci mężu, Brunie. Zaginął, gdy popłynął w rejs po Oceanie Arktycznym – już nigdy więcej go nie zobaczyłam. Pogodziłam się z jego „śmiercią”, to było około 10 lat temu, Tira go nie pamięta za bardzo.

Wkroczyłam do środka mojego tymczasowego domu, nie wierzę. Dostałam pokój, który zawsze zamawialiśmy! Trzeba coś sprawdzić. Podeszłam do łóżka i popchnęłam je mocno aż odsunęło się pod ścianę. Dywan odrzuciłam na bok, przy czym tumany kurzu wirowały w powietrzu. Wymacałam pustą panele, jest. Podważyłam ją kluczykiem i w moich oczach ukazały się łzy. W pustej wnęce leżała pełna butelka Jack’a Daniels’a i czarno-białe zdjęcie.

Nie zdążyłam na nie spojrzeć jak moja córka spojrzała mi przez ramię.

 - Co tu masz? Ty, ty… okłamywałaś mnie?! Przez ten cały czas! Nic mi na ten temat nie powiedziałaś! Jesteś okropna, nienawidzę cię! – Tira wybiegła z pokoju zapłakana, a za nią Lea.

Oczywiście powodem tej nienawiści okazało się moje wspólne zdjęcie z Gunsami w tym właśnie pokoju. A na dole podpis: „Zawsze będę was kochać, Isis.”

Slash & IsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz