13 - You're Crazy

482 36 0
                                    

 - Nie ma to jak piękna Francja. – westchnął Saul i spojrzał na mnie spod swoich okularów przeciwsłonecznych. Staliśmy na tarasie naszego pokoju hotelowego. Mieliśmy stąd widok na panoramę Paryża. W oddali dało się zauważyć wieżę Eiffla. Jak tu cudownie, do tego jestem z moim ukochanym. – pomyślałam, łapiąc go delikatnie za rękę.

Niecałą godzinę temu zameldowaliśmy się w hotelu, dopiero nazajutrz wieczór miał się odbyć jeden z wielu planowanych koncertów. Co za szok, historia zatoczyła koło. Znów jestem na takim wyjeździe. Ale teraz nie jest tak łatwo. Mam na głowie córkę, niesforną córkę. Córkę która jak sobie coś ubzdura to będzie dążyła do swojego celu po trupach. Zupełnie jak Slash…

„ – Ależ kochanie nie daj się tak długo prosić. – mruczał do słuchawki Hudson.

- Ile mam ci powtarzać, że nie chcę? – westchnęłam i wygodnie usadowiłam się na fotelu nakręcając na palec kabel telefonu. – Nie mam ochoty, to wszystko. Poza tym, trochę źle się czuję.

 - Chcesz mnie tak zostawić? Sam na sam w domu z Axlem? Kto jak kto, ale ja nie powinienem przebywać z nim w domu całkiem SAM! – powiedział i westchnął głośno. Dało się usłyszeć z tonu jego głosu, że choćbyśmy rozmawiali do jutra on nie da za wygraną. Niestety.

Spojrzałam na ścianę naprzeciwko mnie. Była na niej flaga Led Zeppelin, jakoś dziwnie mnie zainteresowała. Tak bardzo, że nie usłyszałam trzaśnięcia drzwi frontowych od mojego mieszkania. Ze strachem odłożyłam słuchawkę na widełki i podniosłam z fotela. Kierowałam się powoli w stronę kuchni jak ktoś stanął za mną.

Zaczęłabym krzyczeć, gdyby nie to że poczułam charakterystyczny zapach papierosów, alkoholu oraz męskich perfum. Kusząca woń unosiła się, a ja stałam nie mogąc nic z siebie wykrztusić. Sparaliżowało mnie. Powoli jego dłonie spoczęły na moich biodrach przyciągając mnie bliżej. Teraz poczułam oddech Saula przy swojej szyi.

 - Zapomniałaś, że ja się nigdy nie poddaję kotku…”

Po odświeżeniu się po parogodzinnej podróży postanowiłam zejść do hotelowego baru by zamówić sobie jakiegoś drinka. Jadąc windą zastanawiałam się kto puszcza taką muzyczkę. Co za irytująca melodia – podsumowałam wychodząc i skierowałam się do baru. Z oddali zauważyłam Joe siedzącego na jednym ze stołków. Lekko podenerwowana siadłam obok niego nie obdarzając go spojrzeniem.

 - Mojito z Bacardi. – rzuciłam do barmana i sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni po papierosy i zapalniczkę.

Zaciągając się spojrzałam na gitarzystę siedzącego obok mnie. Siedział pochylony nad szklanką szkockiej nie spoglądając na mnie. Zdążyłam zgasić niedopałek nim podano mi drinka. Wzięłam go ze sobą i zgarnęłam swoje pozostałe rzeczy. Miałam zamiar przenieść się do pokoju.

 - Isis… - krzyknął za mną Perry. Obróciłam się i ujrzałam go idącego w moją stronę. Czarne jeansy, koszula, nieogarnięte włosy i ten zawadiacki uśmieszek. Cały on. – Przepraszam.

 - Za co? Masz na myśli tamtą noc w hotelu? Było minęło, wina nie leży tylko po twojej stronie. Na serio, nie przejmuj się. Żyj tym co ma się wydarzyć w najbliższym czasie, bo jak na razie to tylko to się liczy.

Odetchnął z ulgą i spojrzał na mnie. Odwzajemniłam jego uśmiech i wsiadłam do windy. On ruszył moimi śladami. Stanął obok mnie nic nie mówiąc. Krępowaliśmy się w swoim towarzystwie, od zawsze tak było. Ciekawe czy to się kiedyś zmieni. W sumie przy mnie to jego wygląd był co najmniej zniewalający. On, elegancko ubrany. A ja? Koszulka Star Wars, czarne spodnie od dresu i puchate kapcie niedźwiedzie. Porażka. Kiedy stanęliśmy pod jego pokojem, który dzielił z Tylerem stanęłam naprzeciw niego.

 - Żyj tak jakby dzień, który nastąpi, był twoim ostatnim dniem w życiu. – nic więcej nie mówiąc ruszyłam do swojego pokoju, który mieścił się niebezpiecznie blisko pokoju gitarzysty.

Pewna osoba może i zastosowała się do moich zaleceń, ale bynajmniej nie była to osoba, do której były skierowane te słowa…

Slash & IsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz