10 - Knocking On Heavens Door

588 34 8
                                    

- Nie pierdol! Na serio?! Nie wierzę! – wykrzykiwałam i gestykulowałam rozmawiając ze Slashem przez telefon. – No, ale że jak?! Ja?! Nie mam zamiaru! No dlaczego?! Dobra, wygrałeś. Bądź po mnie o dwudziestej.

Była sobota, godzina dziewiąta nad ranem. Siedziałam sobie w pokoju hotelowym i kulturalnie spożywałam śniadanie z moją córką, a tu nagle dzwoni telefon.

 - Co chciał ojciec? – spytała się Tira, pałaszując gofra z czekoladą.

 - Okazało się, że mam z nim iść na galę Grammy, która jest DZISIAJ! Eh, ja niedługo trafię do piekła z jego wybrykami. Muszę iść kupić sukienkę, do fryzjera.

 - Spokojnie, zdążymy ze wszystkim. – uspokajała mnie córka.

 - Obiecujesz?

 - O tak. Tak cię odstawimy, że ojcu kopara opadnie. – zaśmiała się i zabrała się za jedzenie naleśnika.

***

 - Ależ kochanie, nie uważasz że jest trochę za obcisła? – spytałam się Tiry okręcając wokół własnej osi.

Stałyśmy w drogim butiku już ponad godzinę, mierzyłam szóstą sukienkę. Ta jakimś cudem spodobała się córce najbardziej. Do połowy uda, nawet krótsza o kolorze wściekłego różu. W poprzednim sklepie znalazłam buty Jimmy’ego Choo o kolorze czarnym z czarnymi diamencikami. Dopełniały całego stroju – i to mi się podobało.

 - Wyglądasz świetnie! – skomentowała Tira patrząc z podziwem na mnie.  – Bierzemy, oczywiście na rachunek tatusia.

Zaśmiałam się i weszłam do przebieralni, ale gdy z niej wyszłam już przebrana w swoje ciuchy przy kasie stała Tira razem z Saulem. Gadali ze sobą przejęci.

 - Halo? Tutaj jestem. – powiedziałam i stanęłam przed nimi. Gdy Slash mnie zobaczył pocałował mnie na powitanie i podał torbę z zakupami. – Dzięki, idziemy?

 - Oczywiście, nie zaglądałem do torby jakby co. Chcę mieć niespodziankę i ufam córce, że dobrze wybrała. – uśmiechnął się i przytrzymał nam drzwi, byśmy mogły wyjść z butiku.

Kierowaliśmy się we dwójkę (bo Tira poszła spotkać się z Leą) do domu Hudsona. Perla wyjechała z dziećmi do rodziny więc mieliśmy trochę czasu dla siebie.

 - To co będziemy dzisiaj robić? – spytał się mnie Saul. Szliśmy przez centrum miasta na parking, gdzie zaparkował auto.

 - Sex, drugs and rock ‘n’ roll, baby! – krzyknęłam i zaśmiałam się głośno. On tylko spojrzał na mnie i wyszczerzył się szeroko.

„ – No dawaj, nic ci się nie stanie! Tam nie gryzą. – zapewniał mnie Slash stojąc w drzwiach naszej sypialni.

Ciągnął mnie na galę Grammy, miałam tam iść z nim i Duffem. Zostali nominowani i powiedzieli, że to dla nich zbyt ważne żeby ich to ominęło.

 - Dobra, ale ostatni raz. A teraz łaskawie wypierdalaj, bo chcę się przebrać! – powiedziałam i wypchnęłam go za drzwi.

 - Ale przecież widziałem cię bez ubrań i nie powiem, że mi się to nie podobało. – trzasnęłam mu przed nosem drzwiami i podążyłam do szafy.

Wyciągnęłam skórzane rurki, luźną koszulkę z cienkiego materiału przy czym musiałam założyć ‘bardotkę’, bo była z wycięciami po bokach. Na stopy założyłam koturny z brytyjską flagą. Nastroszyłam trochę włosy, poprawiłam make-up i wyszłam z pokoju nakładając wisiorek i pierścionki oraz parę dodatkowych bransoletek.

 - Możemy iść. – rzekłam, a na mój widok butelka Nightraina trzymana przez Slasha poleciała na ziemię. Duff zakrztusił się dymem od papierosa, aż tak źle?

 - Jest źle? – spytałam ich okręcając się.

 - Nie, wręcz przeciwnie! Idziemy laska! – rzucił Saul i pociągnął mnie w stronę limuzyny, która była zaparkowana przed domem.

  - Dobra, następnym razem to wyjdę w sutannie, jak tak się podniecasz na mój widok.

 - Nie moja droga, następnym razem to wyjdziesz w gorsecie i basta. – powiedział Slash, a drzwi od auta trzasnęły. Ruszyliśmy na to ‘pseudo przedstawienie’…”

 - Kurwa, zajebiście wyglądasz! – powiedział Slash patrząc na mnie uśmiechnięty.

 - Ekhm, dzięki. – mruknęłam i wyszłam przed dom, gdzie już czekała wielka, czarna, terenowa limuzyna. Ciekawe kto za to wszystko płaci…

***

 - Chodź, dołącz do nas Isis! – krzyczeli do mnie członkowie Metalliki z loży dla vipów.

Po zakończonej gali, gdzie Slash dostał statuetkę za najlepszy rockowy album poszliśmy na after party do klubu. Byli tam wszyscy rockmani jakich poznałam kiedyś z Gunsami oraz paru jakich jeszcze nie znam. Zapowiadała się miła imprezka…

 - Idę już! – odpowiedziałam i podążyłam w stronę stolika, gdzie siedzieli mn. in. Metallica, Bon Jovi, Aerosmith no i niektórzy członkowie byłego Guns N’ Roses.

Gdy już doszłam to zaczęłam się ze wszystkimi witać.

 - Joe, kochanie! Tak dawno się nie widzieliśmy! – cała uradowana padłam w objęcia Perry’ego. – Tęskniłam.

 - Isis, kurwa. Jakaś ty teraz zajebiście seksowna. – stwierdził gitarzysta patrząc na mnie i uśmiechając się przy tym szeroko. – No pewnie, że ja też tęskniłem. Chodź lepiej już usiądź, bo mnie za chwile Slash wzrokiem zje.

Wszyscy wybuchli śmiechem i zaczęła się pogawędka, ale w pewnym czasie musiał nam ktoś przerwać.

 - Kurwajegomaćwpizdękoniawyruchanąprzezodbytjeżajebanegokurwa! – wiązanka przekleństw poleciała z ust najbardziej zajebistego człowieka jakiego poznałam.

 - Ozzy! Szatanie ty jeden! – powiedziałam i stanęłam przed nim. – Jak ty się wyrażasz?! Przy damie? Wstydziłbyś się.

 - Tylko jedna osoba mi tak lubiła wszystko wytykać. – odwrócił się, uśmiechnął  i przytulił do mnie całując w policzek. – Isis, tyle lat…

 - Tak, co się stało, że tak bluzgałeś? – spytał Kirk popijając sobie wódkę z tonikiem.

 - A kurwa dlatego, że jakaś ciota z Poison czyli nie kto inny jak ta cipa Michaels wyjebała mi z tekstem o szminkach na parkingu! – powiedział, a cała ekipa wybuchła po raz kolejny śmiechem.

 - Oj Ozzy, czasem zdarzają ci się jakieś urojenia. – powiedział Lars nalewając mi Danielsa do szklanki.

Impreza była bardzo udana prawie do końca…

Slash & IsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz