6 - Rocket Queen

928 46 18
                                    

Już dwa dni siedzę u siebie w pokoju. Trzeba było zostać w Nowym Jorku! I tak nie mam teraz nic do roboty, w sumie jakby się pojawili Duff, Izzy i Popcorn to nie miałabym nic przeciwko. Wyżalałabym się im jaka to ja jestem naiwna i pojebana. Oni by zaprzeczali, ja bym nie wierzyła i tak w kółko. Jakie to już się robi monotonne.

 - Mamo! Mamo, otwórz! Nie możesz siedzieć tutaj w nieskończoność! – do drzwi dobijała się Tira. – Przepraszam, że tak wybiegłam, ale się zdenerwowałam. A kiedy zobaczyłam cię na tej scenie ze…

Otworzyłam drzwi i wciągnęłam ją do środka. Spojrzała na mnie odgarniając loki, które tak bardzo przypominały mi…

 - Nie płacz! Dlaczego nie jesteś teraz z nimi? – domagała się wyjaśnień.

 - Wygarnęłam coś Slashowi i uciekłam. – próbowałam się uspokoić, na próżno.

Przytuliła mnie mocno, choć wiedziałam, że chciała się dowiedzieć co zaszło w garderobie. Czy to jest ten czas by jej powiedzieć?

 - Muszę ci o czymś powiedzieć, zszokuje cię to na 100%, ale chcę byś wiedziała. No więc… gitarzysta byłych Gunsów jest twoim ojcem. – spojrzałam na jej twarz. Zmieniała się z szoku, w ból, cierpienie, zamyślenie, aż w końcu na jej twarzy zakwitł śliczny uśmiech.

 - Moim ojcem jest Saul „Slash” Hudson?! Jak to możliwe?! Mamo! I przez tyle lat to ukrywałaś?

 - Myślałam na początku, że sama się domyślisz jak jesteś do niego podobna. Jesteś czystą wersją jego w młodości. – łzy stanęły mi w oczach.

 - A czy on…

 - Nie! – przerwałam jej ostro. – Nie ma pojęcia, uciekłam zanim się domyślił. Wróciłam do Nowego Jorku, ale matka nie chciała mnie widzieć. To dlatego nie znasz babci, jesteśmy pokłócone już długie lata. Gdy miałaś 7 lat wyszłam za Bruna, którego też za bardzo nie pamiętasz. Tak jakoś sobie żyłyśmy, ja utrzymywałam cię w nieświadomości i bałam się tego dnia kiedy miałabym ci to wyznać. Tak mi lekko na sercu, że nie jesteś zła. Kocham cię Tira.

Przytuliłam ją mocno, a ciepło rozlało się po moim ciele. Byłam taka szczęśliwa, ale Tira chyba nadal nie mogła w to uwierzyć. No przecież jest córką sławnego gitarzysty, w taką rzecz trudno uwierzyć.

 - Chcę się z nim spotkać, muszę się z nim spotkać! Nie możesz tak tego zostawić, chcę poznać swojego biologicznego ojca! – patrzyła się w moje oczy.

 - Nie, kochanie. To nie jest najlepszy pomysł, co będzie jak się wkurzy? Ma przecież swoje dzieci na głowie i do tego ten rozwód, do którego doprowadziłam ja…

 - Slash… przepraszam. Ojciec w końcu się z nią rozwodzi?! O Jezusie, dzięki ci wielkie! – wzniosła do góry ręce.

 - Dobra, takie to trochę teraz pogmatwane. – stwierdziłam cicho.

„ – Przecież wiesz, że to nigdy nie nastąpi. – powiedziałam do niego szeptem, wtulając się bardziej w jego tors.

Siedzieliśmy na plaży i patrzyliśmy jak zachodzi słońce. Ta atmosfera była taka przesycona… magią. Było nam dobrze i nie zapowiadało się na to byśmy mieli w najbliższym czasie wrócić do domu.

 - O to się nie martw, ale ten pomysł z domem przy plaży jest dobry, prawda? – spojrzał na mnie z góry i uśmiechnął się szeroko. – Nawet nie wiesz jaką radość sprawia mi patrzenie na ciebie. Mógłbym tak siedzieć godzinami. Zmieniłaś mnie, teraz jestem szczęśliwszy niż kiedykolwiek. A wiesz dlaczego?

Odgarnął mi włosy na jedno ramię i szepnął do ucha.

 - Bo zawsze kiedy budzę się rano widzę twoją twarz rozjaśnioną uśmiechem kierowanym i powodowanym przeze mnie. Chciałbym, żeby tak zostało do końca naszego życia. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Przyrzeknij na miłość do mnie, że mnie nie opuścisz. – powiedział dość poważnym tonem.

Slash & IsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz