- Nie wiem czy istnieje kobieta o piękniejszej twarzy niż twoja. – wyszeptał Saul wpatrując się we mnie.
Leżeliśmy w łóżku w pokoju hotelowym, a za oknem słońce dawało nieźle o sobie znać. Pogoda dostosowała się do naszych nastroi.
Uśmiechaliśmy się do siebie szeroko, gdy wracaliśmy pamięcią do tego co tu się wydarzyło ostatniej nocy. O niektórych rzeczach, aż wstyd mi w myślach wspominać.
- Sweet child o’mine, sweet love of mine. – wymruczał Slash przybliżając się do mojej twarzy. Spojrzałam na niego zaskoczona tym, że ta upojna noc mu nie wystarczyła. No, ale fakt. Te 17 lat rozłąki zrobiło swoje.
- Ty nie wyżyty napaleńcu! – rzuciłam i po chwili nasze usta połączyły się w kolejnym gorącym pocałunku. Jego język wdarł się w moje usta i zaczął pieścić moje podniebienie – oczywiście ja nie pozostałam mu dłużna.
– Za… mało… dałam… ci… przyjemności… ostatniej… nocy? – mówiłam urywkowo między następnymi gorącymi całusami.
- Żartujesz?! Było wspaniale! Widać nie zapomniałaś niczego co ci kiedyś „pokazywałem”. – zaśmiał się, a w jego oczach ujrzałam… satysfakcję.
- Kiedyś rzadko widziałam twoje oczy, bo zwykle chowałeś je za kurtyną swoich puszystych loczków. Teraz mogę się w nie wpatrywać i podziwiać.
Westchnął i zaczął się podnosić. Wzrokiem szukał swoich ubrań, które były porozrzucane po całym pokoju, jakby przeszło tutaj tornado. Ale cóż, podnieceni ludzie nie patrzą gdzie rzucają ciuchy. Dlatego więc swoje czerwone bokserki Slash znalazł na stoliku nocnym, na którym stała lampa, na której wisiał po raz kolejny mój stanik! No ludzie, kiedy to się skończy?!
Zaśmiałam się na ten dość podniecający widok: Hudson kroczył po pokoju obnażając swój tyłek, który widnieje na zdjęciu w internecie. Oczywiście wtedy był młody, głupi i nie wyżyty seksualnie, a teraz jest… stary, głupi tak samo, a może nawet bardziej niewyżyty. Żona nie dawała mu przyjemności, więc chodził do klubów jak kiedyś, wyrywał panienki, które za szybki numerek z gwiazdą rocka zrobią dosłownie wszystko. Jaki ten świat jest pojebany.
Tym razem już kompletnie ubrany stanął przede mną. Siedziałam na łóżku i patrzyłam na niego jakbym go chciała znowu rozebrać. Pochylił się, ujął mój podbródek w swoje palce i pocałował mnie namiętnie.
- Do zobaczenia, kochanie. – szepnął, odwrócił się i wyszedł. Gdy drzwi trzasnęły, padłam jak długa na łoże, patrząc nieprzytomnym wzrokiem w sufit. Co on w sobie ma takiego, że tak na mnie działa?
„ – Kurwa, Slash nie wkurwiaj mnie! – krzyknęłam do Hudsona stojącego w naszej sypialni. Wybiegłam z niej trzaskając drzwiami. Siadłam wkurzona na kanapie z butelką Danielsa i fajką w ustach.
- Isis? Co jest mała? Co ten skurwiel znowu zrobił? – Izzy siadł obok mnie zapalając papierosa i mocno się zaciągając.
- Nic, nic. Nic się nie stało. – odtrącałam go nieskutecznie.
- Przecież słyszałem tą kłótnię, a raczej twój monolog. Mi możesz powiedzieć wszystko. – objął mnie ramieniem, a ja westchnęłam.
- Kurwa, ten Saul jest pojebany! Prosił mnie o jakieś BDSM dzisiaj w nocy! Może i głupia jestem, ale nie aż tak by się na coś takiego godzić!
Stradlin spojrzał na mnie i pocałował w czoło. Objął mnie mocniej, a ja się w niego wtuliłam.
- Zaraz sobie z nim porozmawiam. Nigdy nie dam cię skrzywdzić, kocham cię jak rodzoną siostrę.
- Dzięki, oj braciszku. Byś tylko wiedział, że takie pomysły wpadają mu do głowy szybciej niż jakieś nowe riffy gitarowe.
Zaśmiał się. Posiedzieliśmy chwilkę w ciszy, aż tu nagle z pokoju wyskoczył Slash. Ubrany był w swoje skórzane spodnie i kowbojki. Bez koszulki oraz w cylindrze na głowie. Jedynie co mi nie pasowało to to, że na palcu kręcił kajdankami z różowym futerkiem. Przełknęłam głośno ślinę po czym złapałam za rękę Izzy’ego. Ten wyczuł, że cała się jeżę i objął mnie mocniej.
- Isis kochanie! Tak cię przepraszam! Ja wiem, że czasem (czyt. zawsze) mam pojebane pomysły, które wpadają mi do głowy szybciej niż jakieś riffy gitarowe, ale wybacz mi no! Ja bez ciebie to jak bez moich włosów! Czuję wtedy, że tracę coś lub kogoś dla mnie ważnego! Nie gniewaj się na mnie! Wybacz takiemu skurwielowi jakim byłem, jestem i będę… o ile nie zabiję się, gdy mnie zostawisz! – klęknął przede mną i prosił o wybaczenie. Jakie to było niezwykłe.
- Czy ja powiedziałam, że jestem wkurwiona? – zaśmiałam się. – Może na początku tak, ale zrozum! Ja bez ciebie nie przeżyję ani chwili! Te twoje pomysły urozmaicają nie tylko nam dni, ale także chłopakom. Bo potem muszą albo mnie pocieszać albo ciebie upominać albo nas godzić. Tak to już jest z nami. Dobraliśmy się, skarbie.
Podniósł swoje spojrzenie z ziemi na moją twarz. Jego mordkę prawie niewidoczną przez włosy rozświetlił anielski (a może szatański) uśmiech. Zabrałam od niego kajdanki i skułam sobie dłonie. Uśmiechnęłam się do niego znacząco po czym oblizałam łakomie wargi. Ten tylko wziął mnie na ręce i puścił się biegiem do naszego pokoju. Po chwili w całym Hellhouse dało się słyszeć krzyki rozkoszy moje, a potem Hudsona.
Izzy, który dalej siedział na kanapie w salonie sącząc Danielsa zaśmiał się cicho.
- Oj kochana, nawet nie wiesz co my tutaj z tobą przeżywamy…”
Matko jedyna! Te wspomnienia po prostu mnie wykończą psychicznie! Non stop pojawiają się w mojej głowie jak jakieś stopklatki. Terapeuta będzie konieczny? A może seksuolog? Co ze mną?! Na pewno tam nie pójdę. Jakiś stary dziad będzie mi pierdolił o uzależnieniach.
Wstałam z łóżka i poszłam prosto pod prysznic. Po odczynionym rytuale ‘oczyszczenia’ znalazłam w walizkach ciuchy na dziś: koszulka ze Slashem (dostałam ją od córki), skórzane spodnie i czerwone conversy. Wyszłam z pokoju biorąc do ręki hudsonki i telefon. Zamknęłam pokój i wyszłam z hotelu idąc prosto przed siebie.
Jakimś cudem trafiłam na aleję gwiazd. Kroczyłam pomiędzy nimi patrząc na wszystkie: Michael Jackson (którego miałam okazję poznać), Frank Sinatra, Johnny Depp, Marlin Monroe… Tyle gwiazd. Nagle przede mną ktoś stanął i czułam jak upadam na chodnik.
- Kurwa, jak chodzisz pojebie! Kultury cię nie… - zatkało mnie, gdy podniosłam głowę, by zobaczyć kto taki się ze mną zderzył.
- Isis! Moja malutka Isis! Już myślałem, że wywiało cię gdzieś do jakieś Kambodży czy Afryki! – osobnik ten pomógł mi wstać, rzuciłam mu się na szyję wtulając się mocniej w jego skórzaną kurtkę.
- Tęskniłam Axl, nawet nie wiesz jak kurewsko bardzo. Za wami wszystkimi tęskniłam, jakże bym nie mogła. – łzy same cisnęły mi się do oczu.
Odkleiłam się od niego i spojrzałam mu w oczy, które ukryte były za okularami przeciwsłonecznymi. Uśmiechnęłam się i zagryzłam wargę ze zdenerwowania.
- Co ty tu robisz? Długo tu jesteś? – dopytywał się. Staliśmy pośrodku gwiazdy Marlin Monroe i nie zwracaliśmy uwagi na to co się dzieje wokół nas.
- Słuchaj teraz nie mam zbyt dużo czasu, ale spotkajmy się dzisiaj na kolacji w jakieś restauracji, co? Opowiem ci co u mnie się działo. Mieszkam w tym hotelu, z którego nas kiedyś wywalili, ten sam pokój. – zaśmiałam się.
- Dobrze, będę o ósmej. Do zobaczenia. – na pożegnanie pocałował mnie w policzek i chwilę potem każdy szedł w swoją stronę.
Zapowiada się ciekawy wieczór, z ciekawym towarzystwem w ciekawym miejscu – jeżeli Saul dowie się, co mam zaplanowane na dzisiaj wieczór i z kim, to zaczynam się bać jego reakcji.
CZYTASZ
Slash & Isis
FanfictionŻyją szybko, umrą młodo! Historia miłości, która jest silniejsza niż cokolwiek innego. Czy popularny gitarzysta i tajemnicza dziewczyna poznana w barze, mają szansę stworzyć szczęśliwy związek w otoczeniu, gdzie na porządku dziennym jest seks, nark...