16 - Dead Horse

557 33 6
                                    

Droga nie zajęłaby nam dużo czasu gdyby nie to, że Slasha naszła straszna ochota na kieliszek polskiej wódki. Musiałam go siłą odciągać od baru obok którego przechodziliśmy.

 - Bo nie dostaniesz buzi! – zagroziłam mu jak pięciolatkowi.

Spojrzał się na mnie, a potem zwiesił głowę w dół obrażony i mogliśmy wznowić drogę do hotelu. Nadzieja szła obok mnie nieśmiało, ale było po niej widać że strasznie cieszyła się na wieść o poznaniu reszty.

 - Poznasz też moją córkę, jest chyba w twoim wieku. – chciałam nawiązać z nią luźną konwersację.

Saul chrząknął zrozumiale.

 - Przepraszam, NASZĄ córkę. – poprawiłam się i spojrzałam na niego karcącym wzrokiem.

 - Nie wiedziałam, że Slash ma córkę… -mruknęła speszona.

Uśmiechnęłam się lekko, była taka słodka.

 - Witaj w moim świecie – powiedział spoglądając na mnie wymownie, zignorowałam go.  

- Nikt tego nie wiedział, to była pewnego rodzaju tajemnica. Ale cóż, wydało się. Może nawet i lepiej. To taka wspaniała dziewczyna, jestem pewna że się polubicie.

Hotel jakby przed nami wyrósł. Przeszliśmy przez lobby i udaliśmy się do windy. Po wjechaniu na piętro, które zajmowaliśmy przystanęłam nie wiedząc od czego zacząć.

 - Ja idę się położyć, jestem zmęczony. –powiedział Slash – Miło było cię poznać, dobranoc. Do zobaczenia kochanie.

I udał się w stronę naszej sypialni. Zostałyśmy we dwie. Najpierw wypadałoby zapoznać ją z Tirą, a potem dać jej ten bilet na koncert. Tak, tak będzie dobrze. Podeszłyśmy pod pokój Tiry, a ona akurat z niego wyszła.

 - O, mała. Poznajcie się, Tira to jest Hope. –przedstawiłam je sobie, widać na pierwszy rzut oka nie będzie z nimi tak źle. –To ja was zostawię, gdzie się wybierałaś?

 Tira spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem.

 - Chciałam iść na dół coś zjeść, ale jak mam towarzyszkę to zostaniemy w pokoju i do niego coś sobie zamówimy. Tak będzie łatwiej. Chodź Hope. – pociągnęła ją z powrotem do środka. Gdy zamknęły za sobą drzwi skierowałam się do pokoju, gdzie czekał już na mnie mój ukochany wcale nie taki zmęczony jak mówił…

*

 - Dobra, matka sobie poszła. Ojciec tak się nią zajmie, że nie wyjdzie stamtąd do rana. Jest plan. Idziemy się napić, co ty na to? – Tira spojrzała na nią z uśmiechem. Jak na pierwsze minuty jakie się znają wydają się być podobne. – Hmm… to było jednak pytanie retoryczne. I tak nie przyjęłabym twojej odmowy. Tylko musiałabyś coś innego na siebie wrzucić.

Tira skierowała się do swoich walizek w poszukiwaniu jakieś bluzki dla swojej nowej znajomej. Co jej nie pasowało w szortach ze stanem i bluzce z Aerosmith? Nie wiadomo, wiadome było to że w bluzce jaką jej pożyczyła Tira wyglądała wspaniale. Rażąco różowa z wycięciami po bokach, które były bardzo głębokie.

 - Teraz wyglądasz po prostu zajebiście seksownie, mała! – Tira skwitowała to z łobuzerskim uśmiechem.

Hope tylko zarumieniła się lekko i na jej usta wpełzł nieśmiały uśmiech.

 - To idziemy? W sumie nawet nie wiem po co miałabym się przebierać, idziemy tylko do hotelowego baru czyż nie?

 - O nie, to była tylko przykrywka. Idziemy gdzieś do klubu, centrum miasta i takie tam.  Jak coś to byłyśmy tam z Ozzym. Obiecał nas kryć. To ruszamy? – Hudson otworzyła drzwi na oścież i gestem dłoni zaprosiła koleżankę na zewnątrz. Nadzieja nie mogła uwierzyć, że sam Ozzy będzie je kryć przed Isis i Slashem!

Slash & IsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz