14 - Live And Let Die

486 33 2
                                    

Już ranek. Noc była zbyt wspaniała, by mogła trwać wiecznie. Ja, Saul i Guitar Hero. Tak, właśnie tak było… no może nie do końca. Byłam w trakcie grania solówki do „November Rain”, gdy on złapał mnie i posadził na łóżko twierdząc iż teraz ja będę jego gitarą.

No cóż, miło było – nie powiem. Nasz pobyt we Francji dobiega końca. Dziś wieczorem Slash i spółka zagrają koncert dla 20.000 widzów! Wszystkie bilety wyprzedane. To co będzie się tam działo, po prostu przechodzi jakiekolwiek pojęcie.

Wychodząc z łazienki ubrałam  to co miałam przygotowane. Nie chciałam się wciskać w żadne legginsy i żakieciki. Bez przesady, to tylko zwykła próba. No dobra, może nie taka zwykła bo od momentu gdy zadzwonił budzik Hudson chodzi jak podminowany. Wszystko musi być perfekcyjnie, a to dopiero PIERWSZY koncert! Zostało ich zaplanowane OSIEM! Z tego jeden jest właśnie dziś. Wszyscy się ekscytują koncertem w Polsce, jakby to był jakiś wyjątkowy kraj. No fakt, połowa ekipy tam była. Fani oddani, nie narzucali się ani nic. Było wspaniale, tak przynajmniej mówi sam James. Zobaczymy, jestem bardzo ciekawa tego miejsca…

*

 - Ty zagrasz solo w „Sweet Child O’mine”. Twój występ ma być taką niespodzianką. Poradzisz sobie, przecież masz talent po tatusiu. Oraz urok po swojej pięknej matce. – Slash uśmiechnął się w moją stronę. Posłałam mu w powietrzu buziaka i oblizałam górną wargę. On się tylko zaśmiał.

Trwały ostatnie przygotowywania do występu. Za około 2 godziny zaczną się zbiegać ludzie. Tira stała z Saulem i ćwiczyli piosenkę. Kirk oraz Angus stroili swoje gitary, Steven „ozdabiał” swój mikrofon, Ozzy siedział i pochłaniał już chyba czwarte piwo z rzędu. Normalna próba. Ja akurat wróciłam z hotelu przebrana w sukienkę nad kolano o kolorze czarnym. Nie była to zwykła sukienka, o nie. Dzięki odkrytym plecom widać było mój tatuaż, skrzydła anioła. Pamiętam jak siedziałam w salonie tatuażu, gdy mi je robiono…

„– Ała! To boli, kurwa człowieku! Rozumiem, że masz jakieś zapędy masochistyczne, ale nie musisz stosować tego na mnie! – warczałam na jakiegoś metala w średnim wieku, który cieniował mój nowy tatuaż.

 - Kochanie, nie denerwuj się tak. On wie co robi, poza tym świetnie to wygląda. – Slash pogłaskał mnie po dłoni, którą trzymał. Szczęście, że tu jest. Inaczej bym złapała to coś z igłą i wbiła to głęboko w jego dupsko.

 - Gdy już skończy to pójdziemy to oblać do Roxy, co ty na to?

 - Saul, tu nie ma co oblewać. Zwykły tatuaż, ot co. Ale cóż, napić się zawsze można. – uśmiechnęłam się chcąc zakamuflować ból malujący się na mojej twarzy. Westchnęłam i po 30 minutach mogłam podziwiać w lustrze moje wspaniale ozdobione plecy.

Przed zakładem stanęliśmy w miejscu. Spojrzałam na gitarzystę wzrokiem tak ponętnym jak chyba jeszcze nigdy. On wpatrywał się we mnie zamroczony.

 - Nie lepiej byłoby pójść do domu i…

 - Tak, tak, tak! – przerwał mi biorąc mnie na ręce.

 - Slash, ale plecy mnie bolą!

Ten tylko spojrzał się na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

 - Zawsze możemy zmienić pozycję. Od pewnego czasu marzy mi się seks w kuchni.

Przewróciłam tylko teatralnie oczami…”

 - No ludzie, widowisko czas zacząć. –powiedział Hudson i po chwili rozbrzmiały pierwsze dźwięki „Welcome To The Jungle”.

Slash & IsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz