- Mamo! Mamo! Mamo! Otwieraj te drzwi! – krzyczała Tira dobijając się do mojego pokoju. – Mam dla ciebie ważną nowinę! Otwórz!
- Już, już otwieram! Nie gorączkuj się tak. – otworzyłam drzwi, a Tira wpadła jak jakieś tornado w glanach, jeansach i bluzce Led Zeppelin. – No, to o co takiego chodzi?
Odgarnęła swoje czekoladowe loczki i spojrzała na mnie oczami Saula.
- Ojciec mnie wkręcił w swoją trasę! Będę grała na scenie razem z najlepszymi! Ozzy, Aerosmith, Metallica, AC/DC! To będzie wielkie światowe tournee, ŚWIATOWE! Mamo, to moja wielka szansa by się wybić jako gitarzystka!
Też się tak cieszyłam jak usłyszałam o moim pierwszym wyjeździe z Gunsami.
- Najpierw muszę porozmawiać z twoim ojcem, potem zobaczymy ile to będzie trwało. Przecież ty masz szkołę za miesiąc! A co z Leą? Przecież do niej przyjechałaś.
- No wiem, ale ja i Lea… ona ma nowe towarzystwo i jak się widujemy to tylko w domu. Mogłabym się przenieść do ciebie? Ona się strasznie zmieniła, zachowuje się gorzej niż ty w wieku 23 lat!
O kurwa, gorzej niż ja wtedy?! Przecież to jest nie możliwe, czasem byłam gorsza od samego Najniebezpieczniejszego Zespołu Świata. To już przesada, zwłaszcza w tym wieku. Ona ma dopiero 17 lat!
- Dobra, możesz zamieszkać u mnie. Teraz się ubiorę, bo widzisz jestem w ręczniku. – pokazałam na swoje ciało zakryte jedynie cienkim materiałem. – Pójdę się spotkać z twoim ojcem i obgadamy to wszystko. Jeżeli chcesz jechać to ćwicz, a nie się opierdalasz.
Wchodząc do łazienki usłyszałam jeszcze śmiech córki i to jak wychodzi z pokoju. Przebrałam się w jeansy, fikuśną bluzkę z falbankami i szpilki. Lekki makijaż i byłam gotowa. Wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju. Chwilę później czułam wiatr we włosach kierując się w stronę jego domu tak jak pokazała mi Tira.
Jego dom znajdował się w zachodniej części Hollywood. Same gwiazdy tu mieszkają. A tu jakiś Johnny Depp, tutaj Madonna, a tu Brad Pitt. Czuję się tutaj jak jakiś intruz. Wszędzie wielkie domy ogrodzone wysokimi murami, gdzieś w krzakach czy w furgonetkach czają się paparazzi.
Dom Slasha sam w sobie był wielki i no… wielki. Z zewnątrz prezentował się dość okazale. Dwupiętrowy w kolorze złamanej bieli miał wiele oszklonych pomieszczeń co nadawało mu nowoczesny wygląd. Gdy wjeżdżałam na podjazd brama była otwarta, cóż. Są dwie możliwości. Albo kogoś oczekuje, albo zapomniał jej zamknąć. No nic. Wjechałam parkując przed domem i wysiadłam z auta.
Dzwoniąc do drzwi zastanawiałam się co mam mu powiedzieć. Po chwili drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazał się Saul w samych jeansach. Dlaczego on musi mnie tak pociągać? Pewnie stoję teraz przed nim cała speszona, zarumieniona z otwartą buzią jak jakaś nastolatka.
- Yyy… cześć. – ogarnęłam się i wydukałam jakieś powitanie. – Nie przeszkadzam?
Nic nie mówiąc wciągnął mnie do środka kopniakiem zatrzasnął drzwi i napierając na mnie przycisnął do ściany. Na mych ustach złożył gorący pocałunek i uśmiechnął się zadziornie.
- Wręcz przeciwnie, myślałem o tobie. Ostatnio przyłapuję się na tym, że dość często to robię. – swoją dłonią jeździł po mojej talii.
- To źle? – wymruczałam.
- Nie, skarbie. Bardzo mi się to podoba. – musnął płatek mojego ucha, złapał w talii i zaprowadził do kuchni.
Jak reszta domu to pomieszczenie też robiło spore wrażenie. Kuchnia w kolorach czerni, bieli i czerwieni była duża, przestronna i urządzona ze smakiem.
- Napijesz się czegoś? – spytał podchodząc do lodówki.
- Danielsa, jak masz.
- Ja miałbym go nie mieć?! Kochanie, przecież nie znasz mnie od wczoraj… - postawił na blacie dwie szklanki, które napełnił bursztynowym płynem. – Proszę.
Skinęłam głową i upiłam łyk.
- Przyjechałam tutaj głównie po to, by porozmawiać z tobą o tej całej trasie, o której mówiła mi Tira. Naprawdę chcesz ją ze sobą brać? Na pastwę tej całej atmosfery i zgiełku? – w rękach obracałam szklankę.
- Tak, czemu nie. Jest zdolna, da sobie radę na takiej imprezie. Ja wierzę w NASZĄ córkę… - dość dobitnie podkreślił to „naszą”.
- Ja też w nią wierzę, ale Saul… ona ma dopiero siedemnaście lat. Zrozum to, będzie jeszcze gorzej bo informacja że jest twoją córką rozniosła się po świecie. Kto wie co może tam na nią czyhać.
- Dobra, jakoś to będzie. Damy sobie radę, tylko daj sobie czas… - mruknął odstawiając moją szklankę i wziął mnie na ręce kierując się do sypialni.
***
- Nie, Joe! Zdecydowanie nie! Nie będę po jakiś Kambodżach dawał koncertów! – po raz kolejny Steven Tyler dawał kazanie swojemu gitarzyście na temat miejsc, gdzie będą grać.
- Ja tam chcę do Polski. Mają tam kurwa dobre żarcie, zajebiste dupy oraz najważniejsze… WÓDKĘ! Ludzie, ten kraj zasługuje na nasz przyjazd! Lars, powiedz im. Byliście tam przecież. – ekscytował się Ozzy.
- No, fakt. Żarcie zajebiste, o dziewczynach nie wspomnę. A tam to każdy się z tobą napije, nie będziecie żałować!
Nie ma to jak wieczorek przy drinkach z najlepszymi kumplami. Omawialiśmy szczegóły trasy i takie tam inne, nie obchodziło mnie to. Ja tam występować nie będę. Lecę z nimi jedynie jako ‘towarzyszka pana Hudsona’. Do tego matka jego córki. Dziwne, że siedzą sobie tutaj tak kulturalnie, a nie tak jak było kiedyś.
„ – Ludu! Pomocy! Wódka się skończyła! Ratujcie nas, heeeeelp meeeee! – wydzierał się Duff na całe Hellhouse tak, że nawet Izzy wyszedł z łazienki by zobaczyć co się dzieje.
- Czego się kurwa wydzierasz?! – Slash wyszedł z naszej sypialni owinięty kołdrą pozostawiając mnie bez okrycia no i otwarte drzwi.
- Hudson! NATYCHMIAST DO WYRA I ZAMYKAJ TE CHOLERNE DRZWI! NIE PO TO CHCIELIŚMY OSOBNY POKÓJ, BY TERAZ WSZYSCY WIDZIELI TO CZEGO NIE CHCESZ IM POKAZAĆ! – tym razem ja miałam już dość. Duff robił taką aferę co najmniej raz dziennie. Bez rewelacji.
Głośno klnąc na cały dom nałożyłam koszulkę, a raczej strzępki koszulki Slasha i wyszłam z pokoju ogarnąć co się tutaj dzieje. Wszyscy stali jacyś tacy nie ogarnięci. Axl z ręcznikiem na głowie, Steven z patelnią w drzwiach kuchni, Duff siedział na ziemi i mamrotał coś o wódce, Izzy leżał na kanapie z fajką w ustach, Slash teraz się na mnie patrzył no i ja - nie wiedziałam po co to zamieszanie.
- To o co chodzi?! Duff?! Wyjaśnij po co zwołałeś to całe ‘zebranie’! – spytałam nieźle wkurwiona.
- Chcę wódki, czystej, zajebi… co? A tak, jedziemy w trasę. – wyrwał się z transu i mruknął niechętnie.
Teraz to dopiero rozpętało się piekło.
- Ja pierdole! Ludzie, trasa! Kolejna, wreszcie się rozerwiemy! – cieszył się Slash.
- Kurwy, wino i pianino! – dodał z wiecznym uśmiechem Steven.
- O taak. – rozmarzył się Saul, po czym dostał ode mnie kuksańca w biodro. – Yyy, to znaczy chciałem powiedzieć MOJA ZAJEBISTA DZIEWCZYNA, Daniels i Les Paul, o!
Wszyscy włącznie z nim wybuchli gromkim śmiechem, po czym każdy wrócił do swoich zajęć. Axl wszedł do łazienki, Steven wrócił do robienia obiadu, Duff poszedł do siebie, my ze Slashem także, a Izzy? Izzy jak zawsze miał na wszystko wyjebane…”
- No cóż, mam tylko jedno do powiedzenia… dla mnie Daniels z colą. – rzucił Ozzy.
CZYTASZ
Slash & Isis
Fiksi PenggemarŻyją szybko, umrą młodo! Historia miłości, która jest silniejsza niż cokolwiek innego. Czy popularny gitarzysta i tajemnicza dziewczyna poznana w barze, mają szansę stworzyć szczęśliwy związek w otoczeniu, gdzie na porządku dziennym jest seks, nark...