- Pani Byers - Maeve uklęknęła obok Joyce, lekko potrząsając jej ramieniem. Kobieta obudziła się, patrząc na nią.
- Wstawaj mamo już jest prawie ósma. Musimy iść - oznajmił Jonathan.
- Dokąd? - zapytała zdezorientowana.
- Zobaczyć to ciało - powiedziała cicho Maeve.
Maeve siedziała w poczekalni obok Hoppera, bawiąc się swoimi butami. Dziewczyna zdecydowała powiedzieć Jonathan'owi o swoich mocach tuż po tym jak wyjdą. Może to sprawi, że uwierzy swojej mamie. Wtedy mogłaby mu również powiedzieć dlaczego znalezienie Eleven było takie ważne.
- To kim ty do cholery jesteś? - wetchnął Hopper, pochylając się do dziewczyny.
- Przyjaciółką - Maeve wzruszyła ramionami. - Wsparciem emocjonalnym.
- Wsparciem emocjonalnym? - powtórzył wątpiąco Hopper.
- Cokolwiek chcesz. Jonathan potrzebuje teraz przyjaciółki.
- Nie jesteś przyjaciółką. Nie istnieje żadna Maeve Mondgomery.
- Cicho - szepneła Maeve, wymazując mu tą rozmowę i odkrycia o niej.
- Dlaczego to zajmuje tak długo? - westchnął Hopper, opierając się o krzesło.
- Panuje tutaj mały chaos od kiedy nie ma Garry'ego - oznajmiła recepcjonistka.
- Dlaczego go nie ma? - zapytała Maeve, mimo, że miała już swoje podejrzenia.
- Goście ze stanówki posłali go wczoraj do domu - oznajmiła recepcjonistka.
- To kto wykonuje sekcję? - zapytał Hopper.
- Pewnie ktoś od nich - Maeve wzruszyła ramionami, a recepconistka jej przytaknęła.
Dziewczyna zaczęła czuć się niepewnie na nogach. Mogli po nią przyjść w każdej chwili. Być może właśnie słuchali tej rozmowy. Maeve zaczęła wyginać palce z niepewności. Mogli wszystko zaprzepaścić.
Jonathan przebiegł obok recepcji, biegnąc do łazienki. Wrócił blady, zajmując miejsce pomiędzy Maeve, a Hopperem. Maeve położyła rękę na jego ramieniu pocieszająco.
- Jak twoja mama? - zapytał Hopper.
- Nie wiem - oznajmił Jonathan.
- Jak długo już trwają te jej urojenia? Te lampki i Will w ścianie?
- Od pierwszego telefonu. Miała stany lękowe w przeszłości, ale to... Boje się, że... - Jonathan pochylił głowę w dół. - Nic jej nie będzie. Poradzimy sobie - zapewnił Hoppera. - Mama jest twarda.
- Jest. To prawda - powiedział Hopper, pocieszająco łapiąc ramię Jonathan'a, więc Maeve zabrała swoją rękę. Jonathan uśmiechnął się do niego delikatnie, z załzawionymi oczami.
Nagle Joyce wybiegła do recepcji.
- Musi pani to podpisać! - krzyknął za nią koroner, biegnąc z papierami w ręce.
- Nie! - krzyknęła Joyce. - Nie wiem co tam macie, ale to nie jest mój syn!
- Joyce poczekaj chwilę - zaczął Hopper.
- Nie! - zirytowała się Joyce, wybiegając z budynku.
Maeve spojrzała niepewnie na Jonathan'a i oboje szybko wybiegli za Joyce. Szybko wbiegli do samochodu, jadąc obok niej, żeby zabrać ją do domu.
- Mamo wejdź do środka - poprosił Jonathan.
- Proszę pani Byers - poprosiła Maeve, nie chcąc używać na niej swoich mocy.
- Jedźcie do domu - pani Byers machnęła na nich ręką.
Jonathan westchnął głęboko, zatrzymując samochód. Wymamrotał do Maeve, że ma poczekać, po czym wyszedł. Szybko podbiegł do swojej mamy. Maeve wychyliła głowę z samachodu, żeby usłyszeć o czym rozmawiają. Było to niemożliwe, więc zaczęła czytać umysł jednego z gapiów.
Chwilę później zdenerwowany Jonathan wrócił do samochodu, uderzając w kierownicę ręką.
- Wiem, że mówię to często i pewnie w to nie uwierzysz, ale wszystko się jeszcze ułoży - powiedziała Maeve. - Zaufaj mi.
CZYTASZ
Pink Roses |Jonathan Byers
FanfictionRóżowa róża jest symbolem wdzięczności, szlachetności, podziwu i uznania. Kwiat słodkich myśli. Niektórzy zwracają uwagę na odcień różu: jaśniejsze podkreślają delikatność i urok obdarowywanej kobiety, natomiast ciemniejszy róż wyraża serdeczne podz...