Maeve i Nancy poszły do pokoju, zabierając ze sobą flaszkę.
- Wcale nie ukrywam uczuć - oznajmiła Maeve, siadając na łóżko.
- Jasne, że nie! - powiedziała Nancy, siadając obok niej. - A ja kocham Steve'a.
- W jakimś sensie na pewno - Maeve wzruszyła ramionami, biorąc łyka.
- W jakimś wystarczy - Nancy wzięła łyka, wzruszając ramionami.
- I pewnie, że jestem przywiązana do Jonathan'a! Jest moim pierwszym przyjacielem!
- Przyjaciel! Jasne! Murray nie wie o czym mówi, to tylko..! Dziennikarz... - Nancy dokończyła wątpiąco. Dziewczyny spojrzały na siebie ze zrozumieniem, dzieląc się butelką, żeby zabić prawdę, która została im wytarta w twarz.
- Gdybym chciała Jonathan'a to mogłabym już go mieć - wymamrotała Maeve, leżąc obok Nancy. Na ziemi była pusta butelka po rosyjskiej wódce.
- Jasne, że tak. Kto by ci się oparł?
- Co nie? Ja po prostu go nie potrzebuje! Radziłam sobie świe-tnie przez ten rok.
- Właśnie! Jesteś niezależną kobietą, która nie potrzebuje żadnego faceta. I ja też nie!
- No właśnie! Nie potrzebujemy ich! Nie potrzebny nam żaden Jonathan czy Steve! Jesteśmy silne baby!
- Jesteśmy silne same!
- Totalnie! Powiem ci coś! - Maeve podniosła się, a Nancy zaraz za nią. - Od jutra jesteśmy zdane na siebie. Wrócimy sobie autobusem za darmo!
- To jest... - zaczęła Nancy. - Świetne! - wyrzuciła ręce w powietrze.
Jonathan i Murray siedzieli na kanpie przez drzwiami, próbując nic nie robić. Oboje zostali obudzeni przez pijackie wywody dziewczyn, więc postanowili posłuchać. Murray zatkał sobie nos, próbując się głośno nie roześmiać, a Jonathan zakrył twarz poduszką.
- O ile zakład, że jutro nie będą tego pamiętać? - szepnął Murray. Jonathan parsknął, kręcąc głową.
Następnego dnia, Maeve i Nancy obudziły się obok siebie, uciszając się nawzajem. Głowy im pękały i jedna uważała, że druga za głośno się ubiera, albo, że za głośno czesze włosy. Powoli jednak wyszły z pokoju, czując się lepiej.
- Jajecznica - oznajmił Murray, kładąc przed nimi tależe. Maeve złapała się za głowe, patrząc nienawistnie na posiłek. Nancy zaczęła powoli jeść. - Jedz Maeve. Powinno pomóc - zaśmiał się sarkastycznie. - Jak się spało?
- Dobrze - oznajmiła Nancy.
- A wracacie z Jonathan'em?
- A jak inaczej? - Maeve zmarszyła brwi. - Przyjechaliśmy razem.
- Jasne - Murray pokiwał głową. - Jonathan, sofa była wygodna?
- Nie. Ale nie nażekam.
- A nic się nie zacięło? - Murray kontynuował rozmowę, wiedząc, ża dziewczyny wolałyby spędzić posiłek w ciszy. Był trochę zirytowany, że wypiły mu całą butelkę na pół.
- Nie, wszystko dobrze się rozłożyło i złożyło.
- Dobrze - mężczyna przejechał widelcem po tależu, powodując pisk. Maeve i Nancy skuliły się lekko. - Ups.
Po śniadaniu Nancy zadzwoniła do swojej mamy, mówiąc, że wszystko z nią w porządku i została dwie noce z rzędu u Maeve i po prostu zapomniały zadzwonić, ale były w szkole. Joyce nie odpowiadała na telefony, więc Nancy zapytała się również o to. Okazało sie, że Mike nocował u Will'a i pewnie gdzieś wyszli razem.
Maeve czuła się już znacznie lepiej, a Nancy wciąż była niemrawa. Maeve nie rozmawiała z Jonathan'em o tym, co powiedział Murray, ale nie czuła takiej potrzeby. Mogli o tym po prostu zapomnieć.
- Jedziemy? - zapytał Jonathan. Nancy pokiwała głową, a Maeve podniosła się z kanapy, zakładając płaszcz z niezręcznym uśmiechem.
- Na drogę - Murray podał im rosyjską wódkę. - Nie łap tego, nie ufam ci - odsunął butelkę od Maeve i podał ją Jonathan'owi. - I żeby to rozcięczyć - podał Maeve butelkę wody.
- Jasne - Maeve przewróciła oczami z uśmiechem.
- Dzięki za wszystko - uśmiechnęła się Nancy.
- Jeszcze mi nie dziękuj. Obserwujcie gazety. Jeśli będziecie musieli się ze mną skontaktować... Nie róbcie tego. - rozkazał, zamykając im drzwi przed nosem.
CZYTASZ
Pink Roses |Jonathan Byers
FanficRóżowa róża jest symbolem wdzięczności, szlachetności, podziwu i uznania. Kwiat słodkich myśli. Niektórzy zwracają uwagę na odcień różu: jaśniejsze podkreślają delikatność i urok obdarowywanej kobiety, natomiast ciemniejszy róż wyraża serdeczne podz...