Rozdział 020

553 23 1
                                    

- Jonathan! - Nancy weszła do sali gimnastycznej trzaskając drzwiami, strasząc wszystkich w pomieszczeniu. Maeve i Joanthan odwrócili się w stronę Nancy, która szybko szła w ich strochnę. - Potrzebuję kluczyków od twojego samochodu, jadę na komisariat.

- Po co? - zapytała Maeve. 

- Zabieram nasze rzeczy i idę zająć się tym czymś. Nie mogę pozwolić, żeby pani Byers i Hopper poszli tam jako przynęta.

- Nie możesz iść sama - zaprzeczył Jonathan

- Chodźcie ze mną. 

- Nie można ich zostawić samych - zaprzeczyła Maeve. 

- My pojedziemy, a ty się nimi zajmij - rozkazała Nancy, od razu ciągnąc Jonathan'a za sobą.

Maeve odwróciła się w stronę czwórki przestraszona. Nancy teraz strasznie namieszała. Teraz Maeve nie mogła pójść z El nigdzie, bo nie mogła zostawić chłopaków samych. 

- Możemy zostać tutaj sami - oznajmił Mike. - Tylko zabierz El w bezpieczne miejsce.

- Wciąż muszę poczekać, aż El bedzie sucha. Nie możemy tak wyjść. 

- Okej to ja idę po przekąski - uśmiechnął się Dustin.

- W takiej sytuacji? - oburzył się Lucas.

- Kucharka ma spore zapasy - Dustin wzruszył ramionami, wychodząc, a Lucas poszedł zaraz za nim. 

- Chłopaki! - zawowała Maeve. - Nie możecie się tak oddalać! - krzyknęła biegnąc za nimi. Chłopcy zaczęli uciekać w stronę stołówki, żeby Maeve za nimi pobiegła.

Maeve, Lucas i Dustin stanęli przed lodówką po brzegi wypełnioną czekoladowym pudingiem. 

- Wiedziałem, że gdzieś go ukrywa - ucieszył się Dustin.

- To jak gwiazdka - uśmiechnął się Lucas. 

- Bierzcie i idziemy - rozkazała Maeve, chwytając trochę w ręce. Trójka wysypała pudingi przed El, która siedziała na krześle w jakiejś klasie. - Jedz. Przyda ci się - uśmiechnęła się do El.

- Ej! Ej! - krzyknął Mike, biegnąc w ich kierunku. - Znaleźli nas! 

- Zostawcie żarcie, idziemy - rozkazała Maeve, chwytając El za rękę. 

- Czy ty wiesz gdzie idziemy? - zapytał Mike, kiedy biegli po korytarzach.

- Używam twojej pamięci - odpowiedziała Maeve. 

Byli już prawie przy tylnym wyjściu, kiedy również z tej strony weszli ludzie z labolatorium. Maeve wszystkich zawróciła, ale pracownicy już ich zauważyli. Zostali otoczeni z każdej storny przez ludzi z bronią. Maeve stała po jednej stronie, a El po drugiej. Maeve ułożyła dłonie w trójkąt, który wysunęła w stronę typów z bronią.

- Nie patrzcie! - zawowała do chłopaków.

Wszyscy mężczyźni, którzy tam stali, jednocześnie unieśli swoje pistolety i strzelili sobie kulkę w łeb. Maeve wytarła krew z nosa, po czym splunęła im na posadzkę. Z drugiej strony Eleven użyła swojej mocy, żeby zmiażdżyć mózgi pozostałych pracowników, którzy kierowali na nich swoje pistolety. El upadła na ziemię z wyczerpania. 

- Nie budzi się! - powiedział przejęty Mike.

Maeve uklęknęła obok El, przejeżdżając jej ręką po głowie.

- Jest wyczerpana. Zemdlała. Pomóż mi ją podnieść.

- Zostaw ją! - rozkazał Brenner, wchodząc na korytarz. Maeve spojrzała na niego przestraszona, szybko podnosząc się z ziemi. - Dobra robota Maeve, przyprowadziłaś ją do domu. 

- Nie! Nigdzie nie idą! Jeśli chcesz je zabrać to po naszym trupie! - krzyknął Mike. Jego, Dustin'a  i Lucas'a szybko chwyciło kilku pracowników.

Maeve rzuciła się w stronę El, ale dostała w twarz od Brennera.

- Wiesz, że nienawidzę przemocy - oznajmił mężczyna. Maeve złapała się za prawe oko, w które została uderzona i spojrzała jak Brenner podchodzi do Eleven.

- Maeve! - krzyknął Mike, wyrywając się. - Zrób coś! 

Maeve skuliła się w sobie, obserwując co stanie się dalej. Brenner potrząsnął Eleven, która się przebudziła. 

- Zły - powiedziała Eleven. - Zły. Maeve. - wystawiła rękę w stronę Maeve, która nie mogła się poruszyć. El złapała jej buta. - Maeve.

Nagle światła zaczęły migotać, a ściana na końcu korytarza zaczęła się pouszać. Coś chciało przedostać się do środka. 

- Maeve! - krzyknął Mike, wyrywając się z uścisku. - Maeve rusz się!

Pink Roses |Jonathan ByersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz