Rozdział 011

524 25 0
                                    

Nancy stała przez chwilę w ciszy. 

- Dlatego mamy tą taśmę! - zbulwersowała się. - Przyznał się! Przyznał się, a ja to mam nagrane!

- Taśmę łatwo zmanipulować - Maeve pochyliła głowę w dół. 

- Nie bądź naiwna Nancy - Murray pokręcił głową. - Ci ludzie nie są jak wy i ja. Nie interesuje ich prawda. Zasłona, którą stworzył rząd im pasuje. Dlatego, gdy ktoś z odrobiną autorytetu stwierdzi, że to brednie,wszyscy przytakną i zamkną gęby, twierdząc, że zawsze tak uważali. Jeśli uda wam się wzbudzić jakiekolwiek zainteresowanie.

- Maeve może... - zaczęła Nancy.

- Rzucą się na nią w sekundę i tak o już nie będzie jej w waszym życiu - Murray pstryknął palcami. 

- Więc mówisz, że zrobiliśmy to po nic? - zapytała zdenerwowana Nancy. 

- Mówię, że myślę! - Murray uniósł swoją szklankę, po czym wziął łyka, krzywiąc się mocno. - Za mocne - otrzepał się, dolewając wody. - Idealnie - pokiwał głową, biorąc kolejnego łyka. 

- Stonujemy historię - Maeve pokiwała głową pod wrażeniem.

- Dokładnie i nie czytaj w moich myślach - Murray pogroził jej palcem. 

- Co masz na myśli? - zapytał Jonathan.

- Potwory z innego wymiaru i dzieci z mocami to coś, w co uwieżą miłośnicy teorii spiskowych - powiedziała Maeve. - Musimy sprawić, żeby historia pasowała do kurtyny komfortu - parsknęła. 

- Powiedzmy na przykład, że Barb miała kontakt z toksyczną substancją - Murray wzuszył ramionami.

- Wyciek z labolatorium jak w Three Mile Island - powiedziała Nancy. 

- Przerażające, ale prawdopodobne - oznajmił Murray. - Na tyle, by potwierdzić czyjeś obawy - mężczyzna postawił przed nastolatkami drinki. Maeve uśmiechnęła się pod nosem. 

- I całe labolatorium... - Maeve uśmiechnęła się szerzej.

- I ci dranie którzy zabili Barb... - powiedziała Nancy.

- Pójdą na dno - dokończył za nie Murray. 

- Najlepsze co kiedykolwiek usłyszałam - parsknęła Maeve, biorąc łyka swojego drinka. 

- No to zabierzmy się do pracy - Murray skinął głową. 

Murray przekształcił nagranie i zaczął robić kopie. Nancy napisała listy, po czym dała je do kopiarki, Jonathan pakował je razem do koperty, a Maeve wszystko adresowała i układała, bo miała najładniejsze pismo. Kiedy Maeve wszystko skończyła, Murray podał jej drinka w dłoń, a dziewczyna usadowiła się na kanpie pomiędzy Jonathan'em, Nancy. 

- Oby dranie poszli na dno - Murray uniósł szklankę.

- Oby dranie poszli na dno - trio powtórzyło za nim z uśmiechami. Jonatha skrzywił się mocno po wzięciu łyka, a Maeve parskęła śmiechem patrząc na niego.

- Cholerne komuchy znają się na alkoholu, co? - Murray uśmiechnął się lekko, nalewając im jeszcze. 

- O nie nie - Nancy pokiwała głową.

- Ja muszę prowadzić - powiedział Joathan. Maeve wzruszyła ramionami, biorąc swojego shota. - Maeve. 

- Nie będziesz już dzisiaj prowadził. Nie zatrzymujemy się w żadnym cholernym motelu - Maeve skrzywiła się widocznie. 

- A nasi rodzice... - zaczęła Nancy.

- Byliby dumni, gdyby dowiedzieli się co zrobiliście - oznajmił Murray. Maeve pokiwała głową, przełykając gorzkie wspomnienia cmentarza. - Powiecie, że jesteście u jakiejś Tammy, czy Dawn. Kochaś może powiedzieć, że nocuje u swojej dziewczyny - Murray wskazał ręką na Maeve i Jonathan'a.

- Możemy w sumie zostać - Nancy pokiwała głową. 

Pink Roses |Jonathan ByersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz