Rozdział 021

565 26 4
                                    

Jeszcze jeden rozdział do końca pierwszego sezonu sksksksk

---

Dustin pociągnął rękę Maeve, ciagnąc ją po podłodze. Maeve spojrzała za siebie i zobaczyła do czego strzelają mężczyźni. Szybko podniosła się z ziemi, biegnąc samodzielnie. Wszyscy biegli po korytarzu, uciekając jak najdalej od strzelaniny. Mike wbiegł z El do klasy, a reszta za nimi.

Mike położył El na stole na końcu klasy, a Maeve zastawiła drzwi. Mrugające światła bardzo ją rozpraszały i nie mogła skoncentrować się na chodzeniu prosto. W końcu jakoś doszła na koniec klasy, gdzie byli chłopcy i Eleven. 

- Eleven wytrzymaj jeszczę trochę. Zaraz będzie po wszytkim. Papy już nie ma - uśmiechnęła się Maeve, powtrzymując łzy ze strachu. 

Nagle strzelania karabinów i pistoletów ustały, a na korytarzu zrobiło się całkowicie cicho.

- Już koniec? - zapytał Dustin, chowając się za Maeve. 

Biurko, którym Maeve zastawiła drzwi wyleciało w powietrze, wybijając szybę, a drzwi poszły zaraz za nim. Demogorgon wszedł do środka i zaryczał głośno. Lucas wyrzucił kamień z procy, który trafił w ścianę. Kolejny również nie przyniusł wielkiego efektu, a potwór się zbliżał. Maeve wyszła mu na przeciw, składając ręce w trójkąt. Popchnęła je do przodu, a potwór poleciał o kilka metrów do tyłu. Maeve powtórzyła czynność agresywniej, a demogorgon poleciał aż do tablicy. Maeve zaczeła iść w jego stronę, kiedy została cofnięta przez moc Eleven do tyłu.

- El puść! - rozkazała, czując, że nie może się ruszyć. 

- Przepraszam - powiedziała Eleven, rzucając Maeve do tyłu jak lalką. Maeve wyleciała przez okno, raniąc sobie plecy. 

Dziewczyna oddychała z trudnością, nie mówiąc nic o wstaniu. Nie mogła się ruszyć z bólu, a krzyk ze środka dzwonił jej w uszach, żeby po chwili przestać. Golf Maeve zaczął kleić się do jej pleców od krwi i potu. Maeve leżała bokiem, czując, że traci przytomność, do jej kciuka zaczęła dolatywać krew ze skroni, więc westchnęła delikatnie, zamykając oczy. 

Dziewczyna poruszyła głową, budząc się. Zaczerpnęła powietrza, czując, że potrzebuje wody. Zmęczona zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, czując, że jej tętno przyśpiesza. Miała na sobie szpitalną koszulę, jaką kiedyś nosiła Eleven i była w jasnym pokoju. Eleven. Maeve zaczęła od razu się podnosić, ale poczuła ból w plecach.

- Nie ruszaj się - powiedziała jakaś kobieta ponownie kładąc ją na poduszki.

- El mnie potrzebuje - wyszeptała Maeve.

- Elle może poczekać. Musisz odpocząć.

- Nie! Muszę do niej iść!

- Maeve proszę żebyś się uspokoiła. 

- Odpieprz się! Puść mnie!

- Jesteś w szoku, uspokój się! - kobieta przytrzymała ramiona Maeve, żeby nie rzucała się już po łóżku.

- Puść mnie! Puść mnie! Puść. Puść... - Maeve zaczęła krzyczeć, ale z każdym kolejnym słowem jej głos cichnął i robił się bardziej zachrypnięty. 

- Już? - zapytała kobieta. Maeve skinęła lekko głową. Kobieta powoli puściła jej ramiona i wyprostowała się. - Wiesz gdzie jesteś?

- Nie. Mogę wodę?

- Tutaj - kobieta podała jej plastikowy kubek. - Potrzymam ci. Jesteś w szpitalu Maeve, wiesz dlaczego?

- Tak. Will Byers tu jest?

- Jest - odpowiedziała zdezorientowana kobieta. - Skąd wiedziałaś? 

- Nie ważne. A dziewczynka z ogoloną głową, jest tutaj?

- Nikogo takiego nie przyjęliśmy.

Jakiś czas później kobieta wyszła, zostawiając Maeve samą sobie. Dziewczyna leżała patrząc się w sufit. Plecy delikatnie ją bolały, ale nie przeszkadzało jej to. Nawet pasowało. Eleven nie było. Maeve nie wiedziała co się stało wtedy w klasie, ale nic dobrego na pewno. 

Drzwi otworzyły się powoli, sprawiając, że Maeve uniosła delikatnie głowę. Jonathan powoli wślizgnął się do środka, więc Maeve udawała, że śpi. Coś zaczęło się ruszać, a chwilę później jego ręka dotyka jej ręki. 

- Nie wiem kiedy się obudzisz, bo nic nie chcą mi powidzieć, ale chciałem powiedzieć, że Will już jest w domu. Jest w sali obok ciebie. Chłopaki codziennie go odwiedzają. Nie wiemy gdzie jest El, ale będę jej dla ciebie szukać. Wypoczywaj.

Uścisk zniknął, a chwilę później zamknęły się drzwi. Maeve odczekała jeszczę chwilę, zanim otworzyła oczy. Jonathan'a nie było już w pomieszczeniu, ale na szafce nocnej leżał bukiet z różowych róż.

Pink Roses |Jonathan ByersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz