Kate zmierzyła wzrokiem przewodniczącego, który postanowił na własną rękę przeszukać pokój pielęgniarki, by znaleźć worek na lód.
- Jesteś pewien? Nie chcesz, żebym sama sobie wzięła? - zapytała niepewnie Kate.
- Siedź. Poradzę sobie... - wtrącił zniesmaczony Jake.
- No a o czym chciałeś porozmawiać?
- Zaraz... O chyba mam. - powiedział pokazując niebieski materiał.
- Odłóż to. - powiedziała Kate zaczynając się śmiać. - Stary to bielizna pani Walsh...
- Co!? - krzyknął odrzucając ubranie pielęgniarki. - Nie mogłaś wcześniej! - wybuchł rozgoryczony trzepiąc ręce.
- No mówiłeś, że sobie poradzisz... Nie mogę... - mówiła nie mogąc przestać się śmiać.
- Chociaż tyle, że się uśmiechasz... - powiedział przewodniczący kreując na swojej twarzy malowniczy uśmiech.
- Takie życie. Co ja na to poradzę, znam granicę, której nie mogę przekraczać, trzymam się tego. Jeszcze trzy lata i będzie po wszystkim... - westchnęła tracą radość.
- Czemu dopiero za trzy lata?
- Będę dorosła i będę mieć jakieś pieniądze.
- Ale równie dobrze możesz uciec teraz... - powiedział Jake.
- Gdybym żyła w normalnej, zwykłej rodzinie to nie było by problemu, ale moje życie toczy się tam gdzie moi rodzice kierują ważnym dla państwa organem, który ogółem nazywa się opieka zdrowotna, więc tutaj jestem uwiązana jak na smyczy, a ta smycz zniknie dopiero w tedy gdy skończę osiemnaście lat.
- Twoje podejście jest takie jak byś już była dorosła i masz taką stanowczą, dojrzałą aurę. Podziwiam cię w sumie to nawet zazdroszczę ja, ja nie potrafię się postawić... - westchnął Jake.
- Przecież ja się nie stawiam, w dodatku nie wiem czy dojrzałe jest wyzywanie ludzi od chujów a przy każdej możliwej okazji dostawać po mordzie. I dosłownie nic z tym nie robić.
- To jest dojrzałe podejście jesteś silna, ale nikogo nie pobijesz, masz cierpliwość. Ja bym tak nie mógł...
- Dlatego jesteś przewodniczącym o neutralnym podejściu, nikt nie ma do ciebie problemu, żyjesz i masz święty spokój.
- Ja jestem bezsilny moi rodzice to takie lizodupce... Zero asertywności. Jedyne co chcą to, żebym się dobrze uczył i miał kolegów... No na razie ani jedno, ani drugie mi nie wychodzi. - powiedział Jake mierząc wzrokiem Kate.
- Co? To moja wina? Co tak patrzysz... Ja nic nie zrobiłam, spadaj. Coś ci się pomylił. - powiedziała lekko zdziwiona Kate.
- Kto jest pierwszy na liście z testów po każdym kwartale? - zapytał.
- No, ja...
- Kto jest powodem zamieszania w szkole?
- Ej to nie ja! To Nathan i te skórwiele! - podniosła głos zdenerwowana Kate.
- No to masz odpowiedź.
- Ale co ma piernik do wiatraka, w sensie co ma to zamieszanie do twojego stanu "bez znajomych", no te oceny okej przyznaję, ale zawsze możesz się pouczyć i mnie wyprzedzić.
- Teraz każdy chce się z tobą albo przyjaźnić, albo zatruwać ci życie. Czy to grupowo czy wyprawy solo. A jeśli chodzi o oceny to jestem drugi więc nie najgorzej.
- Widzę, że będzie więcej trucia dupy, mam przesrane, czemu zaraz po tej szkole jest liceum obok w budynku... Gdzie ja mam uciec...
- Zapytaj się rodziców... - wtrącił Jake.

CZYTASZ
To Be Tomorrow: Diabły i Ona [16+]
Adventure"- Na tym świecie jestem sama, nie ma tu nikogo drogiego memu sercu, więc jeśli koniec ma przyjść choćby w tej chwili, niczego nie żałuję. - łzy cieknące po jej policzku odbijały światło zachodzącego słońca, którego blask przebijał się przez okno."...