Rozdział 21: Drogi Pamiętniczku

11 2 0
                                    

Kate wraz Jake'iem wsiedli do windy znajdującej się na wprost wyjścia z budynku szkoły. Dziewczyna wciąż nie wypowiedziała słowa w stronę w swojego towarzysza a atmosfera pomiędzy tym dwojgiem ludzi zagęszczała się coraz mocniej. Zanim jednak doszło do jakiegokolwiek wylewu ze stron drzwi windy otwarły się a przed nimi pojawiło się wiele twarzy, ciemne chmury z nad wysiadającej pary uczniów szybko rozpłynęły się a oni sami rozdzielili się i ruszyli w głąb biblioteki.
Biblioteka w szkole Kate była dość specyficzna a jej prowadzące można by było przedstawić jako ogień i wodę. Dzieli się ona na dwa piętra w tak zwanych piwnicach. Zaczynając od niższego piętra minus dwa, prowadzi je energiczna i płomienna kobieta, jej biblioteka była jasna, nowoczesna i umeblowana w najnowsze książki. Jej piętro zawsze było pełne życia a uczniowie przesiadywali tam godzinami, nie raz tworząc grupy wielbicieli swoich ulubionych treści oraz organizując spotkania swoich małych stowarzyszeń. Zaraz nad owym żywiołowym miejscem, stała jak bieg rzeki w swoim nie tylko wyglądzie jak i zasobach. Prowadząca tę część biblioteki była równie opanowana i dawała poczucie twardo stąpającej po ziemi kobiecie. Sama bibliotek przypominała niekończącą się przestrzeń z wysokimi regałami zapełnionymi wiekowymi książkami, a każda z nich z lekka przyprószona kurzem. Kate ten klimat odpowiadał o wiele bardziej niż  głośne miejsce spotkań sekt książkar, którym nadała owy tytuł, cisza i spokój pomagały jej opanować emocje, miejsce zawsze było puste, dlatego Kate lubiła tam przesiadywać, ni raz do późnych godzin. Niestety brak ludzi w tym miejscu dwa lata wcześniej gdy zaczynała naukę w liceum przyniósł jej nieszczęście wyjątkowo brutalną drogą. Dlatego, pomimo wręcz wybitnej sympatii jaką darowała to miejsce unikała go wręcz obsesyjnie.
Kate wybrała trzy książki i udała się do pani Susan by ta mogła dopisać je do jej karty, na miejscu czekał na nią Jake, stał oparty o stolik z założonymi rękami nieco poddenerwowany.
- Już jestem. – pokazując książki delikatnie się uśmiechając.
- Już myślałem, że zapuścisz tam korzenie. Co wzięłaś? W tej części nie ma naukowych podręczników. – zapytał ozięble.
- Preferuje fantastykę i romanse. – oznajmiła.
- Typowo kobiece klimaty, czyli jest w tobie coś normalnego, i ta miłość do bohaterów. Moja siostra to jakiś wyższy poziom chorobowy, przez ten tusz z kartek, uwierzysz? Ma ściany obklejone z ich gołymi klatkami piersiowymi. Boje się jej. – chłopak nawet nie zauważył kiedy jego humor się poprawił i wrócił do swojego wcześniejszego stanu.
- Nareszcie myślałam, że będziesz ciągnął tą upiorną gadkę w nieskończoność. Skoro już poprawił ci się humor to może powiesz mi, dlaczego ci się popsuł. – podpytała szturchając chłopaka z łokcia nieumyślnie używając za dużo siły. – Po za tym ja nie zakochuje się w super bohaterach.
- Dobra, ale nie musisz mnie przy tym bić, jestem zły na siebie i trochę na ciebie, mogłaś wyjść szybciej... – zaszedł jego twarz lekki rumieniec gdy wspomniał o dziewczynie. – Ale czekaj co mówiłaś o tych super bohaterach?
- Nic się nie stało przecież, nie dramatyzuj. A jeśli chodzi o super bohaterów to nie przepadam za nimi. – wtrąciła dziewczyna, zanim jednak chłopak zdążył dopytać Kate kontynuowała. – Wolę złoczyńców, oni poświęcają świat dla ukochanej, a nie tak jak ci super bohaterowie nią. Wcześniej napychając ją kłamstwami, że jest dla nich najważniejsza. Prymitywne zwodzenie, można powiedzieć, że wręcz nienawidzę tych wyniosłych ratujących świat parszywych dupków.  – oznajmiła Kate przybijając piątkę z panią Susan, wzięła książki i udałą się w stronę windy.
Przed budynkiem pożegnała się z Jakiem i poszła w stronę przystanku autobusowego, z oddali przyglądał się jej chłopak co napawało Kate podnoszącym na duchu uczuciem. Chłopak po tym jak autobus odjechał wraz z jego towarzyszką od razu wrócił do szkoły znalazł się u boku swego nowego znajomego.
- Miało być zabawnie panie Black. – niski i szarmancki głos Jake zawitał w sali gdzie siedział brat Kate.
- A nie było? Mogłeś patrzeć jak człowiek, którego najbardziej nienawidzisz klęczy i słucha mnie jak wierny pies. – uniósł oczy spoglądając na chłopaka.
- Ona ma cierpieć Nat, niemiłosiernie. Niech błaga. – oczy Jake naglę zapulsowały a jego kąciki ust uniosły się, tworząc szaleńczy i przerażający obraz. Jego nienawiść kipiała z całego jego ciała, przypominała smołę w której powoli grzązł nie mogąc złapać tchu, wręcz był przez nią pochłaniany.
- Myślałem, że ją lubisz a tu proszę taka zmiana. – uderzenia rąk mające poczynić aplauz dla chłopaka rozeszły się w ciszy sali.
- Jest takie powiedzenie przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. – przytoczył chłopak. – Lepiej mi powiedz jak skruszyć tą jej pewność siebie, żebym mógł ją zniszczyć na dobre skoro ty nie potrafisz.
- Nawet o tym nie myśl. Ona jest moja i nie radzę ci podnieść na nią ręki, jesteś brudny zniszczysz mi zabawkę to ja zniszczę ciebie. – przekręcił głowę na bok i z lekka uniósł brwi.
- Nie mów, że ją polubiłeś, ta zabawka nie ma nawet pochodzenia, jest nikim to ona jest brudna. Dla ciebie, mogę ją usunąć. – uniósł się Jake.
- Lepiej się zamknij, bo wszyscy zobaczą co robi matka numeru dwa naszej szkoły. A teraz stąd wyjdziesz, zanim wstanę. – zdominował rozmowę Nathan, a gdy Jake opuścił salę sam wyszedł do czekającego na niego przed szkołą auta.
Gdy chłopak tylko wsiadł do samochodu jego pięść zanurkowała w głąb fotelu, złość w jego spojrzeniu niezmiernie narastała a oddech stawał się coraz cięższy. Plecy uderzyły w oparcie fotela, kierowca widząc to ruszył w stronę willi, a sam Nathan zaczął do siebie mówić.
- Cholerny wrzód na dupie. Wydaje mu się, że jest kimś, i ten jego uśmiech psychol. Teraz co zrobić żeby dał sobie spokój z Kate... – rozmyślał chwilę w ciszy. Pomimo swojego zachowania Nathan czasem dawał oznaki człowieczeństwa, które o dziwo nabył od Kate. Gdy był jeszcze mały a Kate dopiero co się do nich wprowadziła a jego rodzice musieli ładnie wyglądać na potrzebę papierów, zdarzyło mu się lekko oberwać, dziewczynka wtedy mocno go przytulała i mówiła, że nie wolno krzyczeć na jej braciszka. Wszystko się zmieniło gdy wszelkie formalności dopięto na ostatni guzik. Złota klatka wysadzana drutem kolczastym stała się dla niej domem.
Droga do domu dla chłopaka minęła szybciej niż zwykle, bez słowa skierował się w stronę pokoju Kate. Przez natłok myśli chciał wejść do jej pokoju i powiedzieć jej, że Jake jest obsesyjnym psychopatą, jednak w porę zdał sobie sprawę, że w oczach siostry jest tyranem pokroju matki.
- Gdybyś wiedziała jak naprawdę się czuję... – wymamrotał chłopak przed drzwiami do pokoju dziewczyny. Zanim ktokolwiek zdążył go zauważyć, ten poszedł do swojego pokoju.
Dostojne i pełne luksusów życie było dla Nathana codziennością, w momencie kiedy w jego życiu pojawiła się siostra wszystko stanęło w ogniu zazdrości. Pomimo, że dziewczyna była dla niego oddana, strach przed odrzuceniem czy zastąpieniem stał się dla niego zmorą, dlatego sprawiał kłopoty na każdym kroku. Uprzykrzanie życia Kate było dla niego odskocznią. Równocześnie chłopak żył z przekonaniem iż nie sprawia on dziewczynie takiego zła jak może jego matka. Uważał się nawet za jej obrońcę. Kto by pomyślał, że czarny charakter niszczy życie swojej siostrze chcąc obronić ją przed większym złem. Siedząc w pokoju skrzętnie wyłonił z wnętrzności poduszki mały różowy pamiętnik, należący niegdyś do Kate. Stanowił on prezent dla dziewczynki gdy wprowadziła się do jego domu od państwa Blacków. Trafił on w ręce Nathana i stał się jego największym sekretem gdyż zawartość nie stanowiła nic co respektuje wielka księżna, cesarzowa matka.
"Aby odblokować wprowadź hasło." - chłopak kliknął guzik aby włączyć pamiętnik. - Nat, Nat co ja z ciebie mam. - wymamrotał chłopak a pamiętnik otworzył się wydając przy tym lekko poszarpany dźwięk, przez starość, oryginalnie grający muzykę.
Chłopak otworzył pamiętnik w połowie i zaczął notować. - Powoli chce ją mieć ale tylko dla siebie żeby nikt jej nie miał, jeśli nie zniknie mi z oczu, obawiam się, że nawet bóg mi jej nie odbierze. - Wpisem z owego dnia Nathan zadeklarował sam sobie uczucie do Kate. Nie wiedział jednak, że wzbudzą w nim jedynie nienawiść gdyż dziewczyna nigdy nie odda swojemu oprawcy serca, ciężko powiedzieć czy kiedykolwiek je komuś odda nauczona jedynie niesprawiedliwość, faktu, że tylko pieniądze mają prawo głosu.
Po ponownym schowaniu pamiętnika wyjął z kieszeni telefon i wykonał połączenie.
-Musimy się pozbyć tego idioty, zorganizuj wszystko. - zaczął chłopak.
"Nat nie śpieszmy się za dwa tygodnie, będziemy mieć pełne pole do popisu, zajmę się tym Jake'm,"
-Masz rację powoli. Zadbajmy o to by wszyscy zobaczyli jaki on jest.
"Oczywiście, nie masz się czym martwić"
-Na razie postaraj się go odciągnąć, musisz go trzymać z dala od Kate.
"Tak jest"
-Do jutra. – przeszył po chwili ciszy niski i dostojny głos Nathana.
W tym czasie dziewczyna siedziała już w pokoju i zajmowała się rozpakowywaniem swojego plecak. Na końcu wyjęła wypożyczoną książkę, Kate przyglądała się jej dokładnie nie pasowała ona zbytnio to jej preferencji czytelniczych, ale sam tytuł i okładka były dla niej wystarczającym powodem.
Okładka była dość ciemna, wręcz pochłaniająca w jej centrum znajdował się cień człowieka rzeźbiącego serce z kamienia, pierwszą myślą jaka przyszła dziewczynie było zaprezentowanie serca człowiek, które często ludzie przestawiają w zwykłej formie, jako narząd. Miał nawiązywać do odczuwania i przeżywania emocji. Napawało to Kate ciekawość, gdyż nieraz wręcz wmawiała sobie te przenikliwe biologiczne reguły.
Dedykacja znajdująca się na pierwszej stronie rozwiała wszelkie wątpliwości a dziewczyna pochłonęła się lekturze.
"Dedykuję te powieść dla wszystkich o kamiennych sercach, pamiętajcie do póki sami ich nie wyrzucicie one nigdy was nie opuszczą, a może z czasem na nowo rozkwitną."
- Witajcie mimo, że ta opowieść będzie brzmieć jak bajka pleciona przez trzylatka o wróżkach czy smokach, ta wydarzyła się na prawdę. Posłuchajcie więc historii o mnie, kamiennym sercu... – Kate pogrążona w lekturze za nim zdążyła się obejrzeć znajdowała się na jej końcu, z oczu popłynęły jej łzy a podsumowanie autorki wbiło z lekka pod grunt.
- Ale z ciebie idiotka... – wymamrotała pod nosem czytając ostatnie zdania trzeci raz z rzędu, brzmiały one „ Był kiedyś taki słodki bałwanek, który mówił, że dla kogoś ważnego można się roztopić, w moim przypadku pojawił się ktoś dzięki komu moje kamienne serce zabiło mocniej krusząc swój mur. Nawet ja się nie spodziewałam, że pozwalając mu bić szybciej dla kogoś doprowadzę do jego śmierci. Mimo wszystko nie żałuję po raz pierwszy mogę cieszyć się życiem, to nic jeśli na końcu odpłynę pozostawiając za sobą morze łez." – Co za egoistka, nawet nie myślałaś o tym jak oni będą się czuć gdy cię zabraknie, ale fakt, że byłaś szczęśliwa cieszy mnie. – donośnie biorąc wdech zamknęła książkę i przetarła łzy z opuchniętych oczu. – Mimo wszystko... – zaczęła klepiąc się po ramieniu. – Wciąż coś czujemy Kate, jestem dumna jeśli się teraz poddamy to wszystko pójdzie na marne.
Skończywszy mówić, wstała by prze prostować nogi, wyszła z pokoju i udała się do łazienki szybko umyła włosy po czym bezszelestnie zakradła się z powrotem do swojej kanciapy. Wtedy zobaczyła na drzwiach kartkę, nieco zdziwiona zdjęła ją z drzwi i weszła do środka. Zanim zdążyła się przyglądnąć kawałkowi papieru zaczęła rozmyślać czemu znajdowała się akurat na środku drzwi, a nie tak jak zazwyczaj prawie po nogami. Spojrzała na zawartą na niej wiadomość i już wiedziała, dlaczego znajdowała się w tak newralgicznym miejscu.
Była to notka pozostawiona przez jej brata Nathana, w której wyniośle zaznaczył ich miejsce i czas spotkania następnego dnia, była to weekendowa sobota dziewczyna nie miała na to siły ani ochoty. Kate miała wolne od pracy więc nie chcąc wszczynać następnej kłótni, której wynik i tak będzie dla niej niekorzystny, postanowiła zrobić to o co poprosił Nat.
Na zegarku Kate wybiła dziesiąta, stojąc przed bramą willi wypatrywała brata, który po raz pierwszy pojawił się punktualnie. Zatrzymał się przed wjazdem do posiadłości na masywnym sportowym motorze w kolorze czarnym z połyskującymi bordowymi detalami, jego strój pasował do pojazdu, co przykuwało uwagę wszystkich dziewcząt jakie pojawiły się na chodniku. Chłopak podniósł przyciemnianą osłonkę na oczy w kasku i odwrócił głowę w stronę dziewczyny, wyciągając w jej stronę czarny, matowy kask.
- Nie wsiądę. Nie ma nawet takiej opcji. – w oczach Kate pojawił się strach który nieudolnie próbowała zakryć swoją niechęcią.
- Nic ci się nie stanie, trochę nam się spieszy zakładaj, wsiadaj i nie marudź. Będę jechać w miarę ostrożnie jak nie będziesz się wiercić. – oznajmił chłopak i odpalił swoją maszynę.
- Mogę pojechać autobusem. – rzuciła błądząc oczami wokół chłopka unikając kontaktu wzrokowego.
- Wsiadaj, albo twój Jacke pożałuje, że się urodził. – zastraszył dziewczynę chłopak spotykając jej oczy, które w jednej chwili wyklęły go we wszystkich możliwych językach.
- Nie działaj mi na nerwy. – Kate dość mocno poirytowana wyrwała z rąk chłopaka kask i wsiadła na motor łapiąc za uchwyt znajdujący się z tyłu. – Jedź.
Chłopak ruszył tak szybko, że przednie koło lekko się uniosło, chciał tym zmusić dziewczynę aby złapała go w pasie lecz owa akcja nie wywołała oczekiwanego efektu.
Po około pół godzinie znajdowali się na odludziu przed wjazdem do lasu, chłopak nawet nie zwolnił z impetem wjechał na ziemistą drogę ubitą przez okolicznych grzybiarzy. Przez następne kilka minut zmierzali głębiej w las, do momentu gdy znaleźli się na środku polany. Nathan zatrzymał i zgasił silnik motoru, gdy wark ucichł, cisza towarzyszyła chwilę parze, po czym powróciły ćwierkające ptaki, nadając polanie nieco bajkowy wygląd. Kate rozglądała się przez dłuższą chwilę wokół nie mogąc nacieszyć oczu pięknem natury, smutną prawdą był brak czasu Kate na wyjścia dalej niż praca i szkoła.
- I jak ci się podoba? – chłopak rozprostował ręce ukazując przygotowany piknik.
Moment, w którym dziewczyna zobaczyła pomarańczowo-różowy koc leżący na nim koszyk z jedzeniem wyjęty żywcem z pinteresta, mocno wbił dziewczynę w ziemię. Zieleń, budzący się do życia las, ptaszki na drzewach nic nie było w stanie naprawić jej skrzywionej ze zdenerwowania i zażenowania twarzy.   

To Be Tomorrow: Diabły i Ona [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz