Trzy lata wcześniej.
- Dzień dobry mamo, tato... idę już do szkoły. - powiedziała Kate schodząc ze schodów lekko pochylona tak, że włosy zakrywały jej prawie całą bladą jak porcelana twarz.
- A ze mną to się nie przywitasz? - zapytał wychylając się z za drzwi rozbawiony Nathan.
- Hej... - burknęła oschle Kate i szybko wyszła z domu.
Kate nie jadała z rodziną przy stole, odkąd skończyła sześć lat, czyli dokładnie rok po adopcji. Było to spowodowane incydentem które spowodował jej brat. Gdy byli młodsi Kate jako starsza siostra starała się nauczyć Nathana, że wszystko co żyje należy traktować z odpowiednim szacunkiem, tolerancji i pokory, ponieważ uważała, że są to ważne wartości, które powinien posiadać każdy człowiek. Niestety młodzieniec nie uważał tych zachowań za wartościowe w najmniejszym stopniu. Satysfakcjonowały go za to wszelkie brutalne zabawy jak przywiązywanie jeńców do drzewa podczas zabawy w mafię czy w Indian, strzelanie z zabawkowej broni kulkowej, podrzucanie zdechłych zwierząt czy robaków do pokoju i wiele innych. Osobą, która była obiektem tych zabaw była mała Kate, nikomu nie przeszkadzało, że na całą noc była przywiązana do drzewa i dopiero nad ranem jedna z pokojówek uwolniła ją idąc do pracy, że przez głupie kulki była cała posiniaczona czy, że przez leżące na podłodze martwe zwierzęta bała się wchodzić do pokoju. Jej przybrani rodzice czy brat nie widzieli w tym żadnego problemu, a jeśli jakiś się pojawił to był niwelowany w trybie natychmiastowym. Nikt nie wytrzymałby w takim domu, dlatego nastał dzień, w którym i Kate nie wytrzymała, było to w urodziny Nathana, gdy ten kazał jej wejść do wanny wypełnionej lodem by nagrać film dla kolegów chcąc pochwalić się prezentem urodzinowym, Kate nie wytrzymała i spoliczkowała Nathana. Ten zapłakany wybiegł z łazienki i po chwili wrócił razem z mamą. Mogłoby się wydawać, że "I tak stanie po stronie Nathana", to mało tego po skarceniu Kate i uderzeniu jej w twarz, odwróciła się do swojego synka i słodko powiedziała, żeby następnym razem się nie pytał i po prostu wepchnął ją do wody. Od tamtej pory Kate nie mogła nic przełknąć w pobliżu swojej adopcyjnej matki, która zawsze mierzyła ją wzrokiem przesiąkniętym jadem.
W domu dziewczyna nie miała nikogo z kim mogła by porozmawiać czy wyżalić się. Pomimo tego, jedna osoba starała się, nie dając przy tym żadnych pozorów, w jakikolwiek sposób wesprzeć małą bohaterkę. Mowa tu o lokaju Parku, starszym panu, któremu na widok cierpienia dziewczynki z żalu krajało się serce. Nie mógł jej pomagać w sposób oczywisty, dlatego wspierał ją z ukrycia, starając się podarować jej trochę ciepła pośród zimnych murów willi. Dlatego codziennie rano od strony zewnętrznej domu na parapecie szykował jej śniadanie oraz drugie śniadanie do szkoły, tak by nikt nie mógł tego zauważyć. Kate była bardzo wdzięczna lokajowi więc czasem pomagała mu w pracach domowych, ponieważ on zważywszy na wiek nie dawał sobie z nimi rady.
Wracając...
Kate szybkim krokiem wyszła z domu wzięła naszykowane dla niej śniadanie i ruszyła w kierunku przystanku autobusowego. Dziewczyna chwilę postała aż w końcu przyjechał jej autobus, wsiadła do niego i zajęła miejsce. Od najmłodszych lat jeździła autobusem, nie pozwolono jej jeździć autem razem z Nathanem, ponieważ ten stwierdził, iż jedno auto na dwie osoby jest stanowczo za małe. W ten sposób po raz kolejny Kate zostało pokazane, że jej życie jest jedynie dodatkiem, natomiast Nathanowi to, że może mieć wszystko.
- To już... - westchnęła do siebie Kate wychodząc z autobusu i ruszyła w kierunku szkoły.
Wchodząc została zaskoczona dość niecodziennym widokiem. Wszystkie ściany były obklejone zdjęciami Nathana uderzającego dziewczynę. Znikąd do Kate podbiegła gromada osób i zaczęła wypytywać o jej brata.
CZYTASZ
To Be Tomorrow: Diabły i Ona [16+]
Aventura"- Na tym świecie jestem sama, nie ma tu nikogo drogiego memu sercu, więc jeśli koniec ma przyjść choćby w tej chwili, niczego nie żałuję. - łzy cieknące po jej policzku odbijały światło zachodzącego słońca, którego blask przebijał się przez okno."...