Kate przeszła przez furtkę, gdy jej telefon zabrzęczał, wyjęła go z kieszonki w plecaku i przeczytała wiadomość od lokaja, który miał dla niej złe wieści. Dziewczyna jedynie głośno westchnęła i weszła do domu.
- Witamy pannę spóźnialską. - zapowiedział Nathan wystawiając głowę zza ramienia matki.
- Hello. - odpowiedziała nieco lekceważąco dziewczyna.
- Widzę, że jesteś w humorze, za chwilę nie będzie ci tak do śmiechu. - powiedziała kobieta spoglądając cynicznie w stronę dziewczyny.
- Rozumiem, w takim razie możesz przejść od razu do sedna i nie owijać w bawełnę. -odparła pewna powagi w głosie Kate.
- Nic ci nie zrobię, możesz podziękować bratu, ubłagał mnie żebym odpuściła ci sprawę papierów i tego jak zepsułaś jego relacje z dziewczyną, w ramach rekompensaty pojedziesz z nim na wycieczkę. Będziesz się nim zajmować. Jeśli twój brat zgłosi mi jakiekolwiek zastrzeżenia, to pomimo tego, że jesteś moją adoptowaną córką zgłoszę cię na policję za kradzież i przemoc psychiczną nad bratem, a w tedy nikt ci nie pomoże.
- Wow, to żart prawda? - zapytała dziewczyna, podśmiewując się nieco z wypowiedzi kobiety.
- Czy ja ci wyglądam jakbym żartowała? Moja panno to co zrobiłaś to jakiś żart.
- A jak nie chce jechać? - kontynuowała ledwo powstrzymując łzy z powagi sytuacji.
- Jeśli nie chcesz, to od razu możemy jechać na komisariat. - bąknął Nathan wychodząc zza pleców matki.
- Synu jak sam nie umiesz się odezwać to siedź cicho, my się tym zajmiemy. Moja panno jedziemy na policję czy nie? - powiedział pan Black, który od początku rozmowy tylko mierzył dziewczynę wzrokiem.
- Dobrze, wygraliście. - Kate podniosła ręce w akcie poddania, a gdy przechodziła koło brata wyszeptała mu. - Mam nadzieję, że udławisz się moją wielką pomocną dłonią. - Uśmiechnęła się iście diabelsko i poszła w do pokoju.
Zaraz po zamknięciu drzwi jej telefon znowu zabrzęczał, w wiadomości lokaj Park napisał, że dziewczyna podjęła dobrą decyzję oraz poprosił by do czasu wycieczki nie szła do pracy, przez ostatnie wydarzenia. Dziewczyna zgodziła się, odłożyła telefon i wyciągnęła rzeczy z plecaka na biurko. Po chwili rozmyślania usiadła nad planerem i zapisała datę wycieczki oraz sporządziła listę rzeczy, których będzie potrzebować. Do dnia rozpoczęcia jej życiowego wyzwania pozostało osiemnaście dni.
Dzień pierwszy, wcześnie rano zabrzmiał budzik, dziewczyna podniosła głowę rozejrzała się w koło i dopiero po chwili wpatrywania się bezwiednie w ścianę, otrząsnęła się i zaczęła funkcjonować.
- Tak, bardzo mi się nie chce, mogę nie iść? - zapytała samą siebie, kiedy wstała z łóżka i spojrzała w swoje lustrzane odbicie. - O nie, włosy, zapomniałam wczoraj ich umyć, by to szlag trafił. - mówiła zdenerwowana sama do siebie.
Dziewczyna po chwili spostrzegła, że wszystkie jej rzeczy leżą na biurku i nic nie jest schowane do półek ani do torby. Szybko zaczęła porządkować wszystkie swoje rzeczy, zajęło jej to kilkanaście minut, nie wiedziała co zrobić z włosami, gdyż zawsze chodziła w rozpuszczonych.
- A gdybym spięła je nisko? - chwyciła włosy i spojrzała w lustro. - Widać, a wyżej? Jeszcze bardziej, co robić? Zaraz się spóźnię na autobus, myśl... Trudno, już będzie jak będzie.
Związała włosy w dość rozwalającego się koka najniżej jak się tylko dało i ku zdziwieniu Kate jej blizna wciąż była niewidoczna, co bardzo ją ucieszyło. Wybiegła z domu, na parapecie jak zwykle czekało na nią drugie śniadanie wzięła je w pośpiechu i kierowała się w stronę przystanku.

CZYTASZ
To Be Tomorrow: Diabły i Ona [16+]
Aventura"- Na tym świecie jestem sama, nie ma tu nikogo drogiego memu sercu, więc jeśli koniec ma przyjść choćby w tej chwili, niczego nie żałuję. - łzy cieknące po jej policzku odbijały światło zachodzącego słońca, którego blask przebijał się przez okno."...