Nawet nie mam pomysłu, jak spędzić ten "dzień luzu" przed kolejną wyprawą. Aż strach pomyśleć, co na nas czeka w Euri Creek. Dlaczego akurat to miejsce? I kto poza mną wie o tym, że to rodzinne miasto mojej matki? Najchętniej w tej chwili rzuciłabym wszystko i tam pojechała, jednak po ostatnim znalezisku wciąż jestem w szoku. Może ta przerwa jest dobrym rozwiązaniem, żeby oczyścić umysł, ale jeśli czeka tam następna ofiara w potrzebie? Na pewno to żadne z moich przyjaciół, gdyż rozmawiałam przez telefon z Catią. Są cali i zdrowi, a sprawa wybuchu dalej stoi w miejscu. Pozostaje mieć nadzieję, że nie skrzywdzą kogoś niewinnego, aby ponownie wyprowadzić nas z równowagi.
Przekręcam się na drugi bok, twarzą w stronę okna. Promienie zachodzącego słońca wpadają przez szybę w swych pięknych pomarańczowych odcieniach. Przymykam powieki. I tak nie pozostaje mi nic innego niż odpoczynek. Mam zamiar przespać resztę dnia, aby nie pozostawiać pola do manewru moim pogmatwanym myślom. Wyśpię się i zregeneruję siły psychiczne oraz fizyczne na wyjazd do Euri Creek.
— Co ty robisz? Jeszcze jesteś w piżamie? Nie wychodzisz stąd od wczoraj. Pobudka, szkoda wieczoru! — Wykrzykuje Aileen, która wpada jak burza do mojego pokoju. — A tak na marginesie, wszystkiego najlepszego! — Skacze na łóżko i przytula mnie mocno.
— Zaraz, co?! — Spoglądam na datę w telefonie. — Zupełnie zapomniałam, tyle się ostatnio dzieje. Dzięki za życzenia, ale skąd o tym wiesz?
— Moja słodka tajemnica.
Słodka tajemnica... Ci ludzie są przerażający, od razu zdobywają nawet tak błahe informacje. Jak im się to udało? Czyżby ten ich lekarz im powiedział? W końcu miał moją kartę ze wszystkimi danymi, a może użyli jakichś innych nielegalnych źródeł?
— Dzień, jak co dzień. To jedne z wielu urodzin w moim życiu. Nie widzę w nich niczego niezwykłego. — Z wyjątkiem tego, że miały być symbolem wolności. Czekałam na to, żeby wynająć coś z Catią, ale nie powiem o tym brunetce.
— To osiemnaste urodziny, drugich takich nie będzie! Trzeba je należycie uczcić. — Dziewczyna nie odpuszcza.
— Wystarczą mi te życzenia oraz spędzenie czasu w mięciutkim łóżku. — Oznajmiam.
— Nie ma mowy! Nie pozwolę ci zmarnować takiej okazji. Idziemy dziś do klubu, więc rusz tyłeczek z łóżka, bo musimy zacząć się szykować! — Jej propozycja wręcz mnie przeraża.
— Nie chcę, naprawdę, nie czuję się na siłach. — Próbuję się wymigać.
— Nie przyjmuję żadnych wymówek. Wstawaj, kupiłam już dla ciebie odpowiedni ciuch. — Wręcza mi czerwone, podłużne pudełko przewiązane zieloną kokardką.
Zmieniam pozycję z leżącej na siedzącą. Zabieram się za rozpakowywanie prezentu. Pomału rozrywam czerwony papier ozdobny, po czym otwieram tekturowe pudełko. Moim oczom ukazuje się czarna, obcisła i dość krótka sukienka z dużym dekoltem ozdobionym srebrnym łańcuchem. Do kompletu dziewczyna podaje mi czarne, lakierowane i proste dziesięciocentymetrowe szpilki. Przyglądam się tym częściom garderoby z nietęgą miną.
— Powiedz, że to żart. — Wciąż jestem oniemiała.
— Będziesz wyglądała urzekająco. No już, wstawaj i przymierzaj to, nie mamy wieczności. — Ponagla mnie.
Niechętnie zwlekam swoje cztery litery z łóżka. Pomysł Aileen kompletnie do mnie nie przemawia. Nie jestem typem dziewczyny, która lubi zakładać kiecki i przyciągać uwagę obcych mężczyzn. Raczej wolę założyć spodnie i koszulkę, żeby czuć się komfortowo, a nie jak odpicowana lalka Barbie. Do tego samo pójście do klubu nie brzmi kusząco. Nie jest to jedna z moich ulubionych form rozrywki. A tak poza tym...
CZYTASZ
Mrok [Poranione dusze. Tom I] ✔
Fanfiction"Każdy z nas ma w sobie choć odrobinę mroku" Marisa Turner miała szczęśliwe dzieciństwo. Kochający rodzice spełniali wszystkie jej zachcianki. Mimo, iż rzadko przebywali w domu byli dla córki dobrymi rodzicami. Pewnej nocy wszystko się odmienia. Wra...