Godzina 7:13, Woodstown, 7 lat i 11 miesięcy później.
Promienie słoneczne, które wdzierają się do pomieszczenia i rażą niemiłosiernie moje zamknięte powieki, sprawiają, że pomału je otwieram. Najpierw jedna przyzwyczaja się do światła, później druga. Szkoda marnować na spanie tak słoneczny dzień. I oczywiście, dzień tak znienawidzony przez wszystkich uczniów. Dwudziesty siódmy stycznia, czyli początek roku szkolnego. Przechodzę powolnie z pozycji leżącej do siedzącej. Wstaję jeszcze lekko zaspana podchodząc do drewnianej szafy.
Jest mała, lecz dość solidna, gdyż na ubrania moje i mojej współlokatorki wystarcza. Zbytnich luksusów nie mamy, jednakże nie można narzekać. Poza szafą posiadamy stolik, przy którym zwykle odrabiamy lekcje oraz dwa, twarde łóżka z białą pościelą. W tym pokoju jest tylko jedno, małe okno. Ściany są pomalowane w odcieniach szarości natomiast sufit — bieli. Na podłoga położone są panele imitujące drewno. Sierociniec nie rozpieszcza swoich podopiecznych, ale nie zapewnia im też spartańskich warunków. Mieszkam tu od śmierci rodziców. Nie mam w rodzinie nikogo, kto może się mną zająć, dlatego muszę przebywać tutaj. Dlaczego akurat Woodstown? Cóż, w Sydney nie ma już miejsc, a co innego w tej mieścinie. Przynajmniej tyle, że posiadam dach nad głową. Nie ma co narzekać.
Otwieram dość powoli, delikatnie drzwiczki szafy i rozpoczynam wertowanie ubrań. Jakiejś wielkiej kolekcji tutaj nie mam. Wyjmuję pierwsze lepsze, czarne spodnie oraz białą koszulę, do tego ręcznik i kosmetyczkę. Po wzięciu tych niezbędnych rzeczy w dłonie, udaję się do łazienki. Niestety, posiadamy tylko trzy na całe piętro. Zazwyczaj przysypiam, a potem muszę długo czekać, aż kolejka zmaleje, gdyż większość podopiecznych okupuje wszystkie toalety w niedogodnych momentach. To zabiera niezwykle dużo czasu, gdyż na drugim piętrze mieszkają dziewczyny mające od szesnastu do prawie osiemnastu lat. Zanim załatwią swoje sprawy, mijają godziny. Oczywiście, doprowadzają mnie tym do szału, ale nic nie mogę na to poradzić. Podchodząc do drzwi najbliżej ubikacji i mocno chwytając za klamkę modlę się "bądź wolna". Kolejki przed toaletą niby nie ma, lecz w środku może już ktoś być. W tym dniu najwidoczniej szczęście się do mnie uśmiecha, ponieważ łazienka jest pusta. W przeciwieństwie do innych dziewczyn, ja załatwiam swoje potrzeby dwa razy krócej. Może jest to spowodowane tym, że nie nakładam na twarz pięć kilogramów makijażu tylko śladowe ilości. Zdejmuję z siebie piżamę i kładę obok, na jakimś krześle. Wchodzę do kabiny prysznicowej i odkręcam wodę, której krople pomału opadają na moje ciało. Wychodząc po dłuższej chwili, wycieram się ręcznikiem i zakładam na siebie wcześniej wybrane ubrania. Owijam włosy w ręcznik, a następnie robię delikatny makijaż. Jedno mogę przyznać po tych wszystkich latach ― Lauren miała rację.
Przez te prawie osiem lat mój wygląd znacznie się poprawił. Jestem dojrzała, mam dość długie, zgrabne nogi oraz widoczny dekolt. Z moją przyjaciółką nie mam jak się porównać, gdyż od tamtej tragicznej nocy nie widziałyśmy się już nigdy więcej. Nasz kontakt całkowicie się urwał. Bardzo tego żałuję. Każdego dnia chcę do niej zadzwonić i porozmawiać, ale brakuje mi odwagi. Po tylu latach ciszy mam nagle do niej wydzwaniać?
Zrezygnowana biorę szpargały w dłonie i opuszczam łazienkę. Ruszam w stronę swojego pokoju, aby się spakować. Będąc już na miejscu, składam piżamę i wrzucam ją do szafy oraz doprowadzam swoją pościel do ładu. Kosmetyczkę chowam pod łóżkiem, jak zawsze. Następnie spod niego wyjmuję małą, czarną torebkę, do której chowam notes, długopis i telefon. Więcej na przywitanie roku szkolnego mi nie jest potrzebne. Trzeba tylko zapisać sobie plan lekcji. Te lata minęły mi jak z bicza strzelił. Trudno w to uwierzyć, że jestem już w trzeciej klasie liceum.
― A ty jeszcze tutaj? ― To pytanie przerywa moje myśli.
Spoglądam na rudowłosą dziewczynę wzrostem podobną do mnie. Ubrana jest w czarną sukienkę na ramiączkach. Jej piwne oczy bacznie mi się przyglądają.
CZYTASZ
Mrok [Poranione dusze. Tom I] ✔
Fanfiction"Każdy z nas ma w sobie choć odrobinę mroku" Marisa Turner miała szczęśliwe dzieciństwo. Kochający rodzice spełniali wszystkie jej zachcianki. Mimo, iż rzadko przebywali w domu byli dla córki dobrymi rodzicami. Pewnej nocy wszystko się odmienia. Wra...