Gdy Vee straciła przytomność, Draco zaniósł ją do pokoju i położył do łóżka. Resztę nocy spędził na pilnowaniu czy wszystko z nią w porządku. Z samego rana brunetka otworzyła oczy, co bardzo ucieszyło Malfoya. Jednak pierwsze co powiedziała to, aby przeprowadził do niej Pottera. Blondyn przystał na jej prośbę, lecz zrobiło mu się trochę przykro. Myślał, że dokończą wcześniejszą rozmowę.
Chłopak poszedł po Harrego i wyjaśnił mu całą sytuację. Ten od razu pobiegł do ich pokoju.
- Witaj - powiedział, ciesząc się, iż Vee jest już bezpieczna.
- Cześć - uśmiechnęła się na jego widok.
- Usiądź - pokazała palcem na fotel.- Jasne, dzięki - usiadł, nie odrywając wzroku od przyjaciółki.
- Chciałaś, abym przyszedł... - zaczął, czekając aż Wenter rozpocznie temat.- Racja, chciałam zapytać jak ty to wszystko zniosłeś?
- Nie rozumiem - nie wiedział co ta miała na myśli.
- Kiedy Voldemort rósł w siłę - próbowała go nakierować.
- Byłeś wtedy pod wielką presją. Po cichu każdy liczył na to, iż będziesz w stanie ocalić wszystkim życie, nawet swoim kosztem. Wiem, że brzmi to okropnie, ale dużo osób uważało, że nie masz z nim szans i na pewno polegniesz.- Do czego zmierzasz? - przymróżył oczy.
- Jak znalazłeś w sobie tyle odwagi i wytrwałość, by móc udźwignąć ten ciężar? - zawsze podziwiała przyjaciela. Akutalnie była w niełatwym położeniu i pomyślała, że jego rada może jej coś dać.
- Momentami było naprawdę ciężko - lekko uciszył ton głosu.
- Dużo zawdzięczam przyjaciołom, bez nich nie dałbym rady - kąciki jego ust powędrowały do góry.
- Ty również sporo mi pomogłaś. Gdybyś nie znalazła mnie w tym lesie...pewnie źle by się to skończyło.- Harry, ale to ty z nim walczyłeś, to ty go pokonałeś. Wygrałeś dzięki determinacji i wytrwałości - nie chciała, aby uważał, że nie zasłużył na pochwały.
- Wcale nie jestem taki odważny - wzruszył ramionami.
- Nawet nie próbuj tak mówić - sądziła, iż ten zbyt krytycznie podchodzi do swojej osoby.
- Nikt nie wiedział jak się naprawdę czułem. Wolałem, aby inni myśleli, że nie boje się niespodziewanego. W głębi duszy trzęsłem się ze strachu. Nawet Hermiona i Ron o tym nie wiedzieli. Każdy uważał, że jestem ich jedyną nadzieją. Miałem dopiero siedemnaście lat, a zdążyłem tyle razy otrzeć się o śmierć. Byłem świadomy, iż dany dzień może być moim ostatnim.
- Harry, przykro mi, że miałeś takie odczucia - nie do końca wiedziała co ma mu powiedzieć.
- Na szczęście to już na mną - tamten czas mocno wyniszczył jego psychikę.
- Ale chcę zadać ci jedno ważne pytanie - na tym szczególnie jej zależało.
- Jakie? - zapytał zaciekawiony.
- Czy ty też czasem rozmawiasz z rodzicami? - nie mogła się przed tym powstrzymać.
- Tak - kiwnął głową.
- Lubię to robić, dzięki temu czuję, że nie jestem sam. Tobie również się to zdaża?- Tak, ale myślę, iż nikt nie umie tego pojąć. Kiedyś powiedziałam o tym Draco i sądził, że oszalałam - Potter był jedyną osób, która ją pod tym względem rozumiała.
- Nie każdy tego doświadcza. Jednak jest to piękne uczucie - lubił spotkania z mamą i tatą, mimo że potrafiły być przygnębiające, ponieważ ciągle z tyłu głowy miał, iż oni nigdy go nie przytulą i nie pójdą na normalny spacer.
CZYTASZ
Wciąż cię kocham
Short StoryDruga część opowiadania ,,Ślizgoni potrafią kochać". Minął już ponad rok od zakończenia bitwy o Hogwart. Wraz z początkiem lipca grupa dwunastu znajomych wyjeżdża na miesięczny wyjazd do Burbanku. Veronica Wenter mimo niepewności również przyjęła p...