Uderz me

335 21 4
                                    

                        

Dziewczyny aportowały się pod dom, w którym wcześniej była torturowana i przetrzymywana, Veronica. Zaraz po teleportowaniu weszły do środka. Wenter, ciągle trzymała w ręku różdżkę, aby na wypadek móc zaatakować Pansy. Tak naprawdę to Vee pierwszy raz widziała to mieszkanie. Przecież kiedy została tu wprowadzona i wyprowadzona była nieprzytomna.

Wnętrze było ładnie urządzone. Na parterze znajdowała się kuchnia i salon, za to na pierwszym piętrze dwie sypialnie, łazienka i garderoba. Nie dało się nie zauważyć wejścia do piwnicy, lecz tam wolała nie wchodzić. Miała stamtąd złe wspomnienia.

- To twój dom? - brunetkę ciekawiło czy to wszystko jest jej.

- Tak, rodzice wiedzieli o moich planach ucieczki. Kupili mi to, abym miała jakieś schronienie - wyjaśniła, ciągle zastanawiając się czemu Veronica chciała przenieść się akurat tutaj.

- Miło z ich strony - uważała, iż Parkinson miała wielkie szczęście, będąc w posiadaniu tak troskliwej i opiekuńczej rodziny.

- Racja, ale...co chcesz teraz robić? - musiała wiedzieć jakie plany na Vee. Łatwo było zauważyć strach towarzyszący Pansy. Dziewczyna bała się o własne życie.

- Może włączymy telewizor? - zaproponowała, wydając się zupełnie spokojna.

- No...w porządku - dziewczynę bardzo zdziwiło opanowanie Wenter. Myślała, iż ta od razu się na nią rzuci, jednak Vee zachowywała się zupełnie normalnie.

Przez następną godzinę nastolatki siedziały na kanapie i oglądały film. Po tym wspólnie przyrządziły posiłek. Następnie Veronica, powiedziała, aby Pansy oprowadziła ją po okolicy. Najpierw kazała dziewczynie założyć bluzę z kapturem po to, by nikt jej nie rozpoznał. Od momentu ucieczki z Azkabanu szukała ją ogromna grupa czarodziejów.

Spacer przebiegał w dość niezręczniej atmosferze. Żadna z nich nic nie mówiła.

- Czemu mnie nie zabiłaś? - Parkinson w końcu postanowiła przełamać, towarzyszącą im ciszę.

- Nie wiesz jakie mam plany na później - uśmiechnęła się przebiegle, za to na twarzy Pansy pojawiło się przerażenie.
- Spokojnie - zaśmiała się, zauważając jej reakcje.
- Widzę, że trochę się mnie boisz. 

- No wiesz, twój dziadek to jeden z najpotężniejszych czarodziejów na świecie. Słyszałam, że odziedziczyłaś po nim cechy szaleńca - mimo pobytu w więzieniu to i tak była doinformowana.

- Nie tylko ja, mój tata, pradziadek i siostra - powiedziała to w taki sposób jakby w ogóle się tym nie przejmowała.

- Nie obawia cię to?

- Kiedyś bardzo, teraz już się z tym pogodziłam. Próbuję nad sobą panować, chociaż nie zawsze wychodzi - wzruszyła ramionami.

- Nie zawsze wychodzi? - chciała, by ta doprecyzowała swoją wypowiedź.

- Zabiłam jedną osobę a używanie zaklęć niewybaczalnych nie sprawia mi żadnego problemu - lekko się uśmiechnęła, przypominając sobie moment, gdy wyrządziła komuś ból.

- I nie masz wyrzutów su...o kurwa! - przerwała wypowiedź, kiedy ujrzała plakaty ze swoim wizerunkiem.

- Pansy Parkinson, poszukiwana. Dla znalazcy przewidywana jest duża suma pieniężna - zaczęła czytać.
- Lepiej stąd chodźmy, aby nikt cię nie rozpoznał.

- Racja - dziewczyny postanowiły pójść jeszcze wzdłuż ulicy, a następnie wrócić do domu.
- Przyjaźnisz się dalej z golden trio? - wolała prowadzić jakąś konwersacje, niż zupełnie nic nie mówić.

Wciąż cię kocham Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz