Rozdział 16

178 11 49
                                    

Media!


- Stary do cholery co ci odbiło?! - Mulat pchnął w ramię zdezorientowanego chłopaka. 

- Ja tylko... Chciałem jej wyznać uczucia. - Blondyn powiedział bezemocjonalnie.

- I to są twoje uczucia kretynie?! 

- Tak, to są moje uczucia do niej! Tak mocne jak nigdy przedtem! - Krzyknął zbulwersowany. Przerażało go to, pierwszy raz dał sobie jako Adrienowi szansę, szansę otworzenia się na kogoś i wyznania mu uczuć, a tak został potraktowany? - Spadam. - Model poprawił pas od torby na ramieniu i ruszył w stronę domu. 

Ciągle nie rozumiał co się stało. Tak ludzie się odwdzięczają za szczerość? Czy powiedział coś źle? 

Przekroczył próg wielkiego, chłodnego - niekoniecznie poprzez niską temperaturę - domu. Wbiegł po schodach niczym zawodowy parkourowiec i wszedł do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. 

Miał dosyć. 
Czuł się jak niedoszły mąż, którego niedoszła żona uciekła sprzed ołtarza. 

Rzucił się na łóżko i próbował przespać dzień, aby nie odczuwać tego co czuł w tamtej chwili. Jak się czuł? Na pewno nie dobrze.
Z ciężarem na sercu, udało mu się w końcu zasnąć uciekając tymczasowo od tego niesprawiedliwego świata.

A ona...

Ona płakała, co jakiś czas ciągając nosem. Opychała się lodami miętowymi za pomocą ogromnej łyżki. Jej pojedyncze łzy kapały na kartkę, na której właśnie zapisywała tekst piosenki. Znalazła tego dnia nowe hobby, wylewanie na kartkę tego co czuje.
Były to proste teksty, jednak chwytające za serce.

Dalej nie wierzyła, nie wierzyła w to co dziś usłyszała.
Uważała go za kochanego... takiego prawdziwego. A on cały czas łgał. Bezczelnie kłamał prosto w oczy. 

Mimo dłużenia się godzin, dzień zleciał, a na dworze witał już mrok. Tak naprawdę było dopiero koło piętnastej, ale jak wiadomo przełom między październikiem a listopadem lubił taki być. 

Oboje mieli dosyć siedzenia w domu. Adrien od obudzenia się godzinę wcześniej myślał tylko o porannej sytuacji. Dalej nie rozumiał dlaczego tak się wobec niego zachowali a sen nie przyniósł rozwiązania. 
Dziewczyna za to miała już wysuszone od płaczu oczy które stopniowo zaczynały szczypać. Po prostu przemieniła się w biedronkę, której maska zakrywała opuchlizny wokół oczu i wyskoczyła, kierując się wprost na dach Katedry Notre Dame.

Adrien

Postanowiłem się przemienić i podziać się tam gdzie nikt nie będzie mi przeszkadzał, nawet Plagg który również od rana mówi że jestem kretynem. 

Po niedługiej chwili skoczyłem docelowo na dach Katedry podpierając się dłonią o podłoże. Stanąłem na równe nogi i zauważyłem ją...

Co tu robiła tak wcześnie?

- Cześć, Biedronko. - Siedząca na skraju dachu bohaterka odwróciła się w moją stronę i pomachała mi z delikatnym uśmiechem.

- Cześć Kocie. - Odwróciła się z powrotem patrząc przed siebie a ja dosiadłem się do niej. 

- Widzę że nie tylko ja korzystam z tej cudownej ucieczki od życia. - Kącik ust momentalnie mi drgnął, jednak nie na długo, gdy przypomniałem sobie od czego uciekam. 

- Tak, czasem się naprawdę przydaje. - Mrugnęła szybko dwa razy, tak jakby wpadło jej coś do oka. 

Spojrzałem to na nią, to z powrotem przed siebie, a na koniec w gwiazdy. Gwiazdy, które nie zgasły. Czyli... Nadzieja, czy ona jeszcze jest? Nie czuję jej w żadnym stopniu, ale czy gwiazdy mogą kłamać? 

Prychnąłem ironicznie. W czym tkwi ten cholerny problem? 

Miraculous ~ Skazani na SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz