Epilog

168 5 6
                                    


"To już tydzień od porwania panny Marinette Dupain-Cheng, naszej wielkiej mimo swojego młodego wieku bohaterki. Każdy stara się jak może aby pomóc w poszukiwaniach."

Siedział w sali baletowej wspominając swoje niedawne wyznanie. Dalej nie wie, co Marinnete by mu powiedziała. 

Siedział bacznie obserwując każdy najmniejszy ruch powietrza, nasłuchując każdy najcichszy dźwięk.

Co jakiś czas tylko wycierał łzy z ciągle ostatnimi czasy mokrych oczu. Mokrych, czerwonych od niespania oczu. 

- ZnaJ-dę cię. - Mówił przed siebie łkając. - Znajdę cię obiecuję. A on pożałuje! Tak, pożałujesz Władco Ciem! Zginiesz, rozumiesz to!? Zginiesz! 

Łzy coraz częściej ulatywały z oczu paryskiego super-bohatera, a on poczuł furię jak nigdy dotąd. 
Rzucał czym popadnie, bił w każdą ścianę, mając nadzieję że jakkolwiek wyrazi to ból który właśnie odczuwa. 

Jednak on odczuwał coraz większą furię. 

- Kotaklizm! 

Wybiegł z sali ostatni raz na nią patrząc, po czym zrównał ją z ziemią. 

- Już więcej cię tu nie zostawię Marinette. - Blondyn zaczął się histerycznie śmiać.
Opadł na ziemię śmiejąc się przez gorzkie łzy. - Nigdy! Nigdy już cię nie zostawię! Tylko wróć! Kocham cię! - krzyczał. Bo co miał robić? 

Nie miał już nikogo.

Został mu histeryczny śmiech.

- Kocham Cię, My Lady. 


**********

Tak oto żegnam państwa.

Przewidziana jest część 2, ale proszę mi nie wierzyć w żadne słowo.

Mam nadzieję że to opowiadanie chociaż w jakimś stopniu wam się spodobało.

Do napisania! <3

Miraculous ~ Skazani na SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz