- Adrien, chodź na swoje kakao! - Zawołała z salonu kobieta, nie zauważając że jej zguba stoi zaraz obok niej sięgając do trzech czwartych jej uda.
Mimo wysokich rodziców i siedmiu lat na malutkim, kruchym jeszcze karku, chłopiec nie powalał wzrostem, za to urokiem - jak najbardziej. Jego od urodzenia intensywnie szmaragdowe tęczówki idealnie współgrały z jego wiecznie roztrzepanymi od biegania włosami. Jego nietknięte żadną skazą tego świata ciało idealnie widniało w czarnym, w który był teraz odziany. Młody biegał w kostiumie pomocnika Batmana, bohatera którego tak uwielbiał.
- Patrz mamo jestem Kotem! Czarnym Kotem- Wychylił głowę do góry aby móc ujrzeć twarz rodzicielki i wyszczerzył do niej swoje równe chodź nieparzyste w miejscu jedynek ząbki. Stuknął paluszkiem w dzwonek przy szyi, który pierwotnie był ozdobą choinkową, na co kobieta łagodnie się uśmiechnęła.
- Nietoperz w duecie z kotem to najlepsza drużyna! - Kobieta kucnęła opierając dłonie na ciele swojego syna. - Nie sądzisz jednak że koty zazwyczaj polują na nietoperze?
- Nie jesteśmy złymi mamo! Którzy atakują niewinne stworzenia za to że są kim są. - Chłopiec zrobił oburzoną minę. - Nie skrzywdziłbym nawet biedronki! Nawet małe czerwone owady zasługują na miłość. - Emilie spojrzała na małego bohatera, po czym na swojego męża tymi dużymi, tym razem z zaskoczenia oczami.
- Synu, jesteś dużym, mądrym chłopcem. - Otarła łzę wzruszenia i przytuliła swoje dziecko.
A on... on poczuł to ciepło, które tak kochał. Wtedy nie wiedział jak bardzo. Przecież skąd miał wiedzieć, że pewnego dnia po prostu nagle się ochłodzi?
Jednak, wtedy się o to nie martwił. Po prostu siedział wraz z rodzicami przy kominku, pijąc gorący czekoladowy napój, a światła choinkowe tylko co jakiś czas zmieniały kolor.
- Kocham was. - Blondwłosa kobieta powiedziała ledwo słyszalnie spoglądając na swoją rodzinę, po czym usiadła na kolanach męża i zamknęła oczy.
Nie zdążyli odpowiedzieć. Zdążyli załkać, kiedy pogotowie zabrało ją od tego ciepłego komika, w którym tańczył właśnie duży ogień. Czy to był płomień miłości, czy jednak palenie mostów wraz z marzeniami?
Adrien
- Stary, to jest już obsesja.
- Ciiiiii! - Uciszyłem przyjaciela który prawie wydał moją kryjówkę, za schodami do szkoły.
- Ona na ciebie leci stary, nie musisz robić z tego podchodów. - Mulat powiedział to jeszcze głośniej a spojrzenia kilku uczniów powędrowało na nas.
- J-ja nie wiem o czym ty mówisz. - Udałem głupiego i naburmuszyłem się w stronę chłopaka.
Wróciłem do obserwowania Marinette obecnie gadającej z Alyą. Próbowałem podejść i ją przytulić, by poczuć te przyjemne ciepło, dziwnie znajome ciepło. Za każdym razem gdy jestem obok niej. Wiedząc lub i nie wiedząc kim dla mnie jest, musiałem się jej przyjrzeć. To niemożliwe że taka mała urocza osóbka tak przyciąga i wprawia swą obecnością w jakiś trans, podczas którego nie wiesz co robisz! Nie lubię tracić kontroli nad sobą, a ona to tak po prostu podważa! Już nie wspominając o tym wczorajszym...
CZYTASZ
Miraculous ~ Skazani na Siebie
Fanfiction- Zraniła. Ona mnie zraniła. - Sama zaczęłam ryczeć. - Chat, zranił mnie. On mnie zranił. OSTrzegam. Ta książka ma takie wahania akcji i nastrojów jak jej autorka. Powodzenia!