Rozdział 11

211 16 38
                                    


Marinette

Siedzieliśmy w klubie czekając na wyjście Luki na scenę. Blondyn ciągle siedział jak na szpilkach i nerwowo poprawiał włosy. Doczekaliśmy się w końcu kelnera który przyniósł nasze zamówione wcześniej cole z lodem.
Po chwili na końcu pomieszczenia na scenę wyszedł niebieskowłosy trzymając jakąś śmieszną gitarę na kabelku. Zaraz zanim wyszło trzech chłopaków którzy znaleźli swoje miejsca przy innych instrumentach. Jedyne co z nich rozpoznałam to perkusja.

Mój nowopoznany znajomy rozejrzał się po widowni i zauważając mnie, posłał mi uśmiech.

Nuciłam sobie pod nosem melodię refrenu którą zapamiętałam gdy grali go po raz pierwszy. Nagle muzyka ucichła a perkusista po raz ostatni uderzył w talerz. A tak podobała mi się ta piosenka! Luka wyprostował się znad gitary i zaczął ogłaszać kolejną piosenkę.

- To już ostatnia piosenka na dziś. Jest nowa, więc dla was nieznajoma, zupełnie jak dla mnie jedna piękna dziewczyna  z widowni. - W tym momencie Luka spojrzał na mnie puszczając mi oko, a ja zarumieniona, poczułam mocny ścisk na nadgarstku i szarpnięcie w stronę drzwi. 

- Wychodzimy. - Usłyszałam stanowczy głos blondyna który ciągnął mnie za sobą w stronę wyjścia.

Stanęliśmy na ulicy przed klubem z którego właśnie Adrien mnie wyprowadził. Był już mrok i jak można się domyślać - nieziemski chłód, i moja katana wcale na to nie zaradzała.

- Adrien co ci dolega? Jesteś ostatnio dziwny. - Powiedziałam szczerze, przez latające z zimna zęby. 

- Zimno ci, - Chłopak olał moje pytanie i zdjął swoją bluzę aby następnie mnie nią otulić. Teraz był w samej koszulce, najwidoczniej również nie spodziewał się takiego zimna żeby opatrzyć się w kurtkę. - odprowadzę cię do domu. 

- Ominiemy ostatnią piosenkę! Chciał żebym na niej została. - Nie zważałam już na to że rozmawiam z Adrienem i nie ukrywałam mojej irytacji.
Po zachowaniu Luki od razu wiedziałam że chciał abym usłyszała tę piosenkę, dlaczego miałabym na niej nie być?

- Nic stracone, tam było za głośno. Powinnaś spokojnie odpoczywać a nie siedzieć w takim hałasie.

- Ale to ty chciałeś-

- Nie chciałem! Nic nie chciałem! Wszystko dla ciebie! Dla ciebie znosiłem tego drącego się pajaca przez prawie godzinę, żeby było ci miło! A nie dość że jest tam za głośno dla ciebie, to on cię podrywał! Tak, ewidentnie cię podrywał. - Patrzyłam w te intensywnie zielone oczy blondyna. Widziałam, że mimo krzyczenia na mnie starał się nie okazywać tej furii w której właśnie tkwił.

- A może chciałabym się z nim umówić? - Nie chciałam, pewnie że nie. Ale mimo wszystko, od kiedy mu takie rzeczy przeszkadzają?! 

Przez chwile nic nie odpowiadał i tylko patrzył na mnie, jak dziecko na zabranego mu przed chwilą lizaka. 

- To niech postara się o ciebie bo w złe ręce cię nie oddam. - Dodał w odróżnieniu od sytuacji sprzed chwili prawie szepcząc, a ja mogłabym przysiąc, że moje serce przez chwilę przestało bić. 

W czasie patrzenia sobie w oczy musieliśmy nieświadomie zbliżyć się do siebie, bo nasze czoła się stykały. 

- Powinnam już iść, sam mówiłeś że powinnam odpocząć w ciszy, a nawet poza klubem jej nie zaznałam. - Odwróciłam się od chłopaka kierując się w stronę domu i poczułam że idzie za mną, jednak już się nie odezwał.

Miraculous ~ Skazani na SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz