Adrien
Leżałem.
Siedziałem.
Leżałem.
Siedziałem.Marnowałem.
Marnowałem niedzielne popołudnie tak jak i zmarnowałem niedzielny poranek.
Chciałem wyjść.
Wczorajszy dzień tak mi się podobał że chciałem go powtórzyć, chciałem znowu spotkać się z Marinette.
Ale, nie wyjdę.Na dworze witała spora ulewa.
Ale nie byle jaka ulewa.
Spadające krople wystukiwały tak jakby rytm. Rytm piosenki.
Piosenki pięknej jak jej oczy. Piosenki, która brzmiała również w mojej głowie gdy pierwszy raz nasz wzrok się spotkał, chwilę przed zatrzaśnięciem się parasola na głowie dziewczyny.
Zasiadłem do fortepianu akompaniując deszczowi w tej cudownej melodii. Przestałem zwracać uwagę nawet na Plagga oglądającego w telewizji "Przygody Sera Cz(ed)ara", który obejrzy wszystko co ma w sobie ser.Marinette
Myślałam.
Kreśliłam.
Marzyłam.
Patrzyłam.Patrzyłam na mój rysunek u rogu szkicownika, i zdałam sobie sprawę że jednak nie myślałam.
"Margines" kartki cały pokryty był małymi czarnymi kotkami. Już miałam wyrwać skrawek papieru, zgnieść i wyrzucić, ale zamknęłam po prostu zeszyt podchodząc do okna.Było szaro, a jednak pięknie. Było również mokro.
Bardzo mokro.Od kiedy znam Adriena, deszcz kojarzy mi się z nim.
I z tą parasolką. Kawałek czarnego materiału na badylu, a jednak tyle znaczy.
Czas narodzenia się we mnie tego cudownego a zarazem durnego uczucia.
Nienawidzę gdy nie umiem się przy nim wysłowić, za to kocham gdy patrzy na mnie wtedy z uśmiechem. Nieważne że pobłażliwym, czuję wtedy motylki które są tak szczere że moc władcy ciem nie dopadłaby ich nigdy.- Tikki, myślisz że znam go w realu?
- Czy ja wiem... zależy o kogo chodzi. - Wzdrygnęłam się słysząc męski głos od strony uchylonych drzwi na taras.
Momentalnie skoczyłam do klapy po czym otworzyłam ją szeroko, dzięki czemu paryski superbohater mógł nawiedzić mój pokój.
- Cz-czarny Kot? A co ty tutaj robisz? Cały przemoknięty!
Ruszyłam do łazienki po ręczniki dając mu czas na wytłumaczenia.
- Ja no... nie wytrzymywałem w domu i rozglądając się po Paryżu zobaczyłem cię w oknie... Nie chciałem przeszkadzać bo chyba z kimś rozmawiasz....
Boże, nie usłyszał "Tikki", prawda?!
- Ja nieee - zaśmiałam się nerwowo gdy z powrotem stałam obok chłopaka dając mu ręczniki. - czasem j-ja gadam tak! Haha... Gadam sama do siebie. - szczerzyłam się mając nadzieję że chłopak uwierzy w moje denne wytłumaczenie, on tylko uśmiechnął się do mnie.
- Chodzi ci po głowie chłopak którego imienia nawet nie znasz? Skądś to znam.. - przewrócił momentalnie oczami. - Co... Jakiś kolega z internetu?
Adrien
- Yyy nie no skąd! Ja p-po prostu... Nie wiem jaki jest naprawdę! - Dziewczyna zaczęła kręcić się po pokoju i gestykulować, a ja wycierając włosy ręcznikiem od niej próbowałem nadążać za jej słowami. - No bo znam Adriena dość długo ale przez to że z nim nie umiem rozm-mawiać toooooo nic o nim nie wiem! - chwila, co?
- Kochasz... Adriena? Adriena Agreste? - Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie z przerażeniem ukazując na twarzy swoje rumieńce. Ja za to próbowałem moje ukryć.
- Ja ee... Tsa, no tak pewnie... Jak każdego żywego człowieka - prychnęła aktorsko - jaką ja bym była przyjaciółką gdybym nie kochała mojego przyjaciela, no przecież... - mimo stania w miejscu, dalej gestykulowała i zaczęła się nerwowo szczerzyć.
Kochana... Ta przyjaźń tyle dla niej znaczy...
Uśmiechnąłem się do dziewczyny której fiołkowe oczy spojrzały na mnie z troską.- Jest ci na pewno zimno... - podeszła do łóżka z którego podniosła różowy koc, po czym zabrała ode mnie cały przemoknięty już ręcznik i owinęła mnie futrzastym materiałem. Był taki mięciutki i cieplutki... - Usiądź, zaraz wrócę.
Marinette, Marinette... Zawsze pomocna i kochana.
Nie wiem skąd się wziąłem w jej domu. Dopiero co leżałem myśląc o Biedronce i tęskniąc do patrolu z nią który miał się odbyć niedługo. Przytłoczony samotnością wyszedłem zatańczyć z deszczem, lecz co mnie sprowadziło do granatowowłosej? Los? Przypadek?Rozsiadłem się na potulnym tapczanie i zacząłem spoglądać na jej ściany. Serduszka wokół każdego zdjęcia mnie, Adriena... jejku, ta dziewczyna naprawdę kocha modę!
Klapa w pokoju dziewczyny uchyliła się a przez nią weszła ona z tacką w ręku.
- Mam nadzieję że lubisz herbatę miętową i croissanty? - Na moim serduszku poczułem ciepło i gotów byłem paść na kolana błagając o wyjście za mnie, jednak trzymała mnie dziewczyna którą błagam chociaż o randkę od naszego pierwszego spotkania.
- Czytasz w moich myślach Marinette. - Uśmiechnąłem się po czym zacząłem porywać croissanty na drzemkę z wiecznym odpoczynkiem w moim brzuszku.
- Czyli widzę... nie tylko ja nie mogę już usiedzieć w domu? - Mari dosiadła się obok mnie, a ja oparłem głowę o jej ramię.
- Zgadza się - przełknąłem rogalika. - z mojego domu chce się wyjść za nim się do niego wejdzie. - uśmiechnąłem się krótko i nieszczerze. - Chłód i pustka, którą wypełnia mi Biedronka. Aż nie chce się odmieniać już nigdy do formalnej postaci.
Marinette
Nigdy bym nie pomyślała że ten Kocur jest naprawdę samotny! Smutny, szczery, zakochany... On naprawdę kocha...
Obróciłam się do niego i wtuliłam mocno w jego tors. Niedawno co wylazł z zimnicy panującej na zewnątrz a biło od niego tyle ciepła! Jak ja mogłam wcześniej tego nie zauważyć?
Poczułam na plecach rękę chłopaka który mnie objął.- Jeśli poczujesz się samotny, znasz adres.
Powiedziałam spokojnym tonem, jednak szybko ten spokój zakłócił mój telefon leżący obok tak, że oboje mieliśmy na niego dobry widok. Omal nie zemdlałam, kiedy na wyświetlaczu pokazał się podpis do dzwoniącego właśnie budzika "Patrol".
Źrenice chłopaka zamieniły się w pięciozłotówki, albo i nie, spodki od filiżanek! Tak!
- Cz-czy-
- Tak!!! Haha... Dziś w telewizji noooo hahahh... - drapałam się nerwowo po karku - leci mój ulubiony film "Słoneczny Patrol" szkooda przegapić!! - Żenada...
- Hmm... brzmi fajnie, obejrzałbym z tobą jednak też mam zaraz pewien patrol. - uśmiechnął się delikatnie.
Kupił to, jaki głupek.- Noo straszna szkoda TOTALNA - gestykulowałam.
Superbohater wstał, po czym całując wierzch mojej dłoni pożegnał się i wyskoczył na taras z którego widok na niego mi się urwał.
Chwilę później przeszłam przemianę i wyruszyłam za nim. Gdy dotarłam na dach Katedry Notre-Dame, mój partner właśnie siadał.- Cześć Kocie - podeszłam bliżej i usiadłam obok chłopaka na skraju dachu.
- Witaj, moja pani. - moja dłoń poczuła to samo miłe uczucie co trzy minuty temu.
Siedzieliśmy obok siebie, ramię o ramię. Tak, usiadłam dość blisko, ale głupio teraz się odsuwać, więc położyłam po prostu głowę na jego barku i patrzyłam przed siebie. Z racji pochmurnej pogody było już dość ciemno, przez co panorama była jeszcze ładniejsza.
- Słyszałaś że leci dziś Słoneczny Patrol w telewizji? Może obejrzymy przed wystawą AGD? - uśmiechnął się zadziornie a ja szybko odwróciłam głowę ukrywając swój śmiech.
*********************
Tadaaaaa jest!
Do napisania! <3

CZYTASZ
Miraculous ~ Skazani na Siebie
Fanfiction- Zraniła. Ona mnie zraniła. - Sama zaczęłam ryczeć. - Chat, zranił mnie. On mnie zranił. OSTrzegam. Ta książka ma takie wahania akcji i nastrojów jak jej autorka. Powodzenia!