Rozdział 3

352 18 39
                                    

Adrien

- Zaliczone! - Przybiliśmy sobie żółwika. 
Dzięki wprawie w ratowaniu wielbiciela gołębi, ogarnęliśmy sprawę szybciej niż Biedronce wyschły włosy. 

- Sfruwam bo jeszcze si-

- Zaczekaj, mamy jeszcze trochę czasu. - złapałem dziewczynę za rękę.

- Przepraszam ale mam spotkanie, a jak widać, wzywa mnie jeszcze moja wanna. - Posłała mi delikatny uśmiech. 

- Mam nadzieję że nie z ukochanym. - puściłem dziewczynie oczko kryjąc w sobie nadzieję i smutek.

- Czas na rozterki miłosne jeszcze będzie - odwzajemniła mój gest. - póki co mam lepsze sprawy na głowie. Do zobaczenia Chat!- nie zdążyłem odpowiedzieć zanim już jej nie było.


Marinette

  Po powrocie z misji dokończyłam moją już mniej relaksującą kąpiel. Co za wariat!
Nie może już się poddać zamiast odstawiać cały czas te same scenki? Woli tylko gnębić te biedne motylki Bogu ducha winne. Okrucieństwo wobec zwierząt to jest! Już nie mówiąc o tym że męczy mojego Cha-

- Marinette, został ci kwadrans - usłyszałam słodki głosik mojego kwami. 

- Masz ci los... W co ja niby mam się ubrać?

Wyjęłam z szafy czarną koszulę z zieloną łapką na lewej piersi oraz czarne dżinsy.
No cóż, jako że na najnowszą kolekcję na mój blog modowy został wybrany motyw bohaterów, mam teraz tego pełno w szafie. Nie że narzekam...

Wyszłam biorąc po drodze śniadaniowego rogalika. Czas na jedzenie zawsze jest dobry.

Po chwili już siedziałam na ławce w parku w którym umówiłam się z przyjaciółką. Czekając zdążyłam się zamyślić. 

- Cześć Marinette - do moich uszu dotarł ten cudowny głos. 

- Hej Chaaaooł hej hoł Adrien! No prawie cię z kimś pomyyliłam! - zaśmiałam się nerwowo. Następnym razem od razu powinnam patrzeć na rozmówcę. Nagle zorientowałam się że to nie na niego czekałam.

- Widziałaś może Nino...? Mieliśmy się tu spotkać o trzynastej.

- Nie... A czy ty może widziałeś Alyę? Też miałyśmy się tu spotkać. 

- Może poczekajmy na nich wspólnie - chłopak dosiadł się obok mnie na ławce. 

Siedzieliśmy w ciszy dobre dwadzieścia minut żebym przybiła sobie mocnego facepalma rozumiejąc sytuację.

- Oni nie przyjdą prawda? - spytałam a raczej oznajmiłam zrezygnowana.

- Ale dlaczego mieliby umówić się z nami tu i zostawić nas aaaa, oo... 

Adrien

No tak... Tacy zakochani że zapomnieli że się umówili z nami i pewnie razem gdzieś randkują... Ale chociaż mogę spędzić trochę czasu z Marinette. Tylko podziękować ich roztargnieniu. - uśmiechnąłem się w duszy.

- Skoro już jesteśmy sami... To może skusisz się na kawę? - spojrzałem we fiołkowe oczy dziewczyny.

- Em yhm, pewnie, - posłała mi uśmiech. - lepsze to niż czekanie na ławce...

- Chodź, tu niedaleko jest najlepsza kawiarnia.

Pociągnąłem dziewczynę za sobą i przeciągnąłem przez dwie przecznice aż dotarliśmy do niewielkiej kawiarni Destiné. Weszliśmy do środka i zajęliśmy mały stolik w rogu lokalu.

- Zawsze przychodziłem tu z mamą. Kawa zarówno jak atmosfera tutaj nie równa żadnej. - uśmiechnąłem się do dziewczyny.

- Faktycznie, uroczo tutaj. - odwzajemniła uśmiech rozglądając się po wnętrzu pomieszczenia. 

 Ruchem ręki zasygnalizowałem kelnerowi aby podszedł.
- Poproszę dwie jagodowe latte. - pracownik kawiarni skinął głową na znak zrozumienia i odszedł.

- Nie było dnia, kiedy z mamą nie zasiadaliśmy w tym stoliku i nie zamawialiśmy tej kawy. Miło tutaj wrócić z równie miłym towarzystwem. - Spojrzałem po raz kolejny dzisiaj w jej oczy. Tak znajome, tak niepowtarzalne, tak piękne... 

- M-miło mi Adrien, że mnie tu zabrałeś. - Z oczu przeniosłem wzrok na całą jej twarz. Taka zarumieniona, taka urocza...

- Nie mógłbym mieć lepszego towarz-

- Proszę, państwa zamówienie. - Kelner odłożył szklanki z kawą na stolik po czym odszedł nie czekając na podziękowania. 

Upiłem łyk napoju i od razu na sercu zrobiło mi się cieplej.
- Mm... Nic a nic się nie zmienili... Nie wiem czy w życiu wypiję coś lepszego. - powiedziałem po czym wróciłem do picia kawy.

- Naprawdę przepyszna. Kurcze że ja nigdy tu nie byłam...

- W takim razie miło mi cię tu wprowadzić. Może to być... Nasze miejsce. 

- Yhm, tak pewnie! To znaczy... Bardzo chętnie. - dziewczyna posłała mi jeden z kolekcji swoich pięknym uśmiechów.

Ahhh, jak ja się cieszę że trafiła mi się właśnie Marinette. Nie wymarzyłbym sobie lepszej przyjaciółki.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Dowiedziałem się że jej ulubione zwierzęta to chomiki.
A chomik to prawie jak mały kot.
W takim razie Marinette uwielbia koty! Uwielbia mnie!

- A co lubisz robić w wolnym czas- dostałem smsa. 
Dziewczyna z resztą również.  Naprawdę nasi przyjaciele musieli sobie o nas przypomnieć akurat w takiej chwili?

- Nie mam pojęcia kiedy zleciało dwie i pół godziny, ale za dziesięć minut seans i musimy biec pod salę kinową. - odezwała się fiołkowooka podnosząc głowę z telefonu. 

A no tak. Film. I po co to komu?

- Mam nadzieję że masz dobrą kondycję. - puściłem oczko do Marinette na co ta zarumieniła się. 

- Najwidoczniej dziś jest dzień w którym albo jej nabiorę, albo umrę.

Marinette

Na szczęście bycie Biedronką trochę udzielało się w moim życiu. Blondyn złapał mnie za rękę abym utrzymywała jego tempo a ja nadganiałam. Pod kino dotarliśmy po jedenastu minutach. 

Chwila... Przecież miałyśmy iść we dwie na seans! A to zdradziecka-

- Nooo, prawie - zachichotała Alya wręczając Adrienowi dwa bilety. - niestety... nie było czterech miejsc obok siebie - napomknęła patrząc z chytrym uśmiechem na mulata towarzyszącego jej - więc wy siedzicie razem w piątym rzędzie, a my siódmym. 

Ja myślałam że ją zabiję. 

Ja rozszarpałabym ją na miejscu. 

Byłaby trupem, gdyby blondyn nie pociągnął mnie w stronę sali. 
Podczas seansu oczywiście pół sali było pustej.
Kto by pomyślał że normalni ludzie nie chodzą na horrory. 
Pro po, kto do cholery wybrał ten film! Tak się boję horrorów...

- Mari, wszystko w porządku? - chłopak szepnął do mnie gdy skuliłam się wiedząc że zaraz na sto procent będzie jumpscare. - Wtul się we mnie jeśli się boisz. 

Dwa razy powtarzać nie musiał. Już po chwili stulałam się w jego idealny tors wdychając perfum Adrien numer cztery
Tak w sumie, mogę z nim chodzić do kina. 
Ani nie palnę głupoty bo w kinie się nie gada, ani nie spalę buraka bo w sali jest ciemno. To znaczy spalę, ale on tego nie zauważy.

Dzięki Alya za pomysł.
Ale i tak zginiesz.

********************

Trzy tygodnie to prawie od razu xD

Jagodowe latte – Kto wie ten wie, 

Poprawione

Naprawione

Do napisania <3

Miraculous ~ Skazani na SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz