Adrien
- Nie wiem, jak to się stało. - Westchnąłem siadając na fotelu w pokoju mulata po czym upiłem łyk czarnej herbaty. - Kocham ją.
- Naprawdę tego nie pamiętasz? Chora akcja stary. - Słyszałem zmartwienie w głosie chłopaka. - Pomyślmy. Wpatrywałeś się w swoje buty gadając, i gdy spojrzałeś jej w oczy żeby no wiesz... Stres? Nie, w stresie nie mówi się aż takich głupot, nawet w twoim przypadku. I chyba pamiętałbyś cokolwiek.
- Póki co sytuacja opanowana, ale musimy coś wymyślić, znaczy, muszę.
- Co masz na myśli że sytuacja opanowana? - Przyjaciel zmarszczył brew a ja zapomniałem że nie powinienem mówić za dużo.
- Znaczy... Tak mi się wydaje... Marinette jest silna, nie płakałaby długo za chłopakiem. Alya już pewnie ją pocieszyła.
- Uwierzyłem że jest na ciebie nadzieja jak zrozumiałeś że ją kochasz, proszę nie psuj tego myśląc że takie słowa z twoich ust zapomniała w jedno popołudnie. - Odpowiedział mi błagalnym głosem a ja podziękowałem w duchu że uwierzył.
***
Stałem przed pawilonem szkoły zarazem stresując się. Sam nie wiedziałem czy czekać na dziewczynę czy uciekać. Wczoraj ustaliłem z Nino że podejdę do niej i po prostu... sam nie wiem. Przeprosić? Wytłumaczyć? Ja nie znam wytłumaczenia!
- Spokojnie stary, bądź po prostu sobą. - Stojący obok mulat próbował mnie uspokoić widząc najwidoczniej jak się stresuję.
- Nino ja nie dam rady. Co ja mam jej powiedzieć?
- Wszystko będzie lepsze od tego co wczoraj, uwierz. - Szturchnął mnie w ramię.
Marinette
Próbowałam sobie wszystko poukładać. A chociażby poskładać się po wczorajszym wyznaniu uczuć przez Agreste'a. Naprawdę nie sądziłam że potrafiłam zakochać się w takim dupku. Nie rozumiałam już nic, nie wiem czy przyjście Chata, może było jakimś znakiem Bożym?
Czy to możliwe, że zakochał się właśnie we... mnie?Tylko, czemu chciał Biedronce wyznać uczucia... a może on wie!?
Wiedziałam, że muszę go o to zapytać.Teraz jednak musiałam zejść na dół gdzie czekała moja przyjaciółka żeby pójść razem do szkoły.
Początkowo miałam nie iść, ale Alya gadkę ma we krwi, przez co zadowolona czy nie, zawsze muszę robić to na co mnie namawia.Podeszłyśmy pod budynek szkoły gdzie chłopacy już nam się przyglądali. Jego widok tak cholernie bolał...
- Ja spadam. - Blondyn oznajmił sucho po czym skierował się do wnętrza budynku, a moje serce zakuło jeszcze bardziej. Przez chwilę wyglądało tak, jakby chciał się zawrócić, jednak po spojrzeniu na mnie z powrotem zaczął iść we wcześniej obranym kierunku.
- Słuchaj on po prostu... nie wiem co z nim. On sam tego nie wie. Przepraszam cię za niego.
- Czy ty...
- Ty jeszcze go bronisz? - Alya dokończyła za mnie naskakując na swojego chłopaka.
- Alya ty po prostu nie rozumiesz-
- Ja nie rozumiem!? - Szatynka zmierzyła go gniewnym wzrokiem. - Daruj sobie już, chodź Marinette. - Dziewczyna pociągnęła mnie za sobą w stronę klasy a ja już miałam dość tego dnia.
*
Adrien
Tak bardzo chciałem ją przytulić, pocałować, pokazać że ją kocham! Co to za pieprzona akcja że wpajam jej że jej nienawidzę!?
Odwróciłem się w stronę dziewczyny, była taka piękna...
- Adrien - Szturchnął mnie mulat. - Przestań na nią patrzeć jakby ci zabiła ojca. Wystraszysz ją. Jeszcze bardziej. - Przyjaciel opieprzył mnie szeptem.
- Nie mogę nawet na nią normalnie patrzeć? To jest denne! - Ja natomiast zapomniałem że jesteśmy w klasie i w połowie wypowiedzi podniosłem głos i dupę z ławki. Spojrzałem na zdenerwowaną nauczycielkę. - Przeprasz- a w sumie to nie. Wszystko jest denne! - Wyszedłem po prostu z klasy. Nie chciało mi się patrzeć dłużej i znosić tego co tam się działo. Te wszystkie spojrzenia, te wszystkie szmery... Nie wiem co mi było, ale na pewno nie chciałem o tym słuchać cały czas!
Wybiegłem ze szkoły i ruszyłem przed siebie. Wpadłem w jakiś zaułek w którym bez wahania przemieniłem się.
Nie wiedziałem dokąd zmierzam, gdzieś daleko. Minąłem przedmieścia. Te na których ukryłem Marinette. Moją Marinette...
Rozejrzałem się wokół. Wow, tu naprawdę było puściutko...Poszedłem przed siebie przechodząc przez jakąś alejkę starych domów. Naprzeciw siebie zobaczyłem stary budynek.
- On to już na pewno jest pusty. - Powiedziałem sam do siebie widząc co rusz sypiący się z boku budynku tynk.
Niewiele czasu potrzebowałem żeby namyślić się na wejście tam. Walka z zamkiem zamkniętych drzwi nie trwała długo więc po chwili zwiedzałem środek.
Tam... tam było obskurnie. Ale i pięknie. Rwące się samoistnie przez przebieg lat beżowe farby ze ścian i braki w skórzanych podszewkach na krzesłach. To była jakaś opuszczona sala baletowa. Zaciekawiony wszedłem w głąb pomieszczenia gdzie były drzwi - a raczej już sama futryna - prowadząca do siłowni.
Już na wstępie był worek treningowy. Lekko go odepchnąłem żeby zrobić sobie przejście jednak po chwili on odepchnął mnie. I tym właśnie zadarł.
W jednej chwili zebrałem wszystkie emocje od wczoraj i wyładowałem je na koledze "pospychajmy się". W końcu worek urwał się z łańcucha a ja wpół odreagowany zsunąłem się na ziemię.Cholerny świat, cholerne życie!
*
Siedziałem na różowym tapczanie przeczesując włosy dziewczyny.
- Miałeś rację Chat, on po prostu nie był dla mnie. - Dziewczyna stwierdziła spokojnie, ale z takim bólem...
- Wszystko da się wyjaśnić, ale owszem, jesteś tylko moja księżniczko. - Ucałowałem tył jej głowy.
- On... Zresztą, nieważne.
- On...?
- On mnie nienawidzi, jakaż ironia co? Wyglądał jakby mnie kochał. Nigdy na to się nie nastawiałam jednak... może jakaś choroba psychiczna? Chat jak myślisz?
Robiło mi się coraz gorzej.
Tak bardzo chciałbym jej powiedzieć o co chodzi, jednak sam nie wiedziałem!- Nie wiem księżniczko, chciałbym ci w tym pomóc. Niektórzy tak mają, - Nawiązałem do wczorajszego konfliktu z Biedronką. - Najpierw zgrywają kochanych a potem rwą serce na strzępki.
- Chat, - Dziewczyna odwróciła się do mnie i zaczęła gładzić mój polik. - Czy coś się stało?
- Nic, zresztą... Wczoraj zapytałem o coś Biedronkę, nic znaczącego. Pytanie nie było o niej, czysto hipotetyczne, a ona... Ona zakpiła. Zakpiła ze mnie, moich uczuć. Nie sądziłbym, że jest do tego zdolna. - Starałem się powstrzymać dobijające się do wyjścia na powietrze nieliczne łzy.
Zamknąłem oczy i poczułem tylko jej usta na swoich.
Te uczucie warte było każdej rany.
******
Do napisania! <3
CZYTASZ
Miraculous ~ Skazani na Siebie
Fiksi Penggemar- Zraniła. Ona mnie zraniła. - Sama zaczęłam ryczeć. - Chat, zranił mnie. On mnie zranił. OSTrzegam. Ta książka ma takie wahania akcji i nastrojów jak jej autorka. Powodzenia!