Blond chłopak kierował się do kawiarni. Kogoś obejmował...?
Obejmował... dziewczynę w kociej bluzie.
Wyglądali na szczęśliwych.
Śmiechy, chichy?
Chyba nie podejrzewali że są obserwowani.
Dziewczyna obserwująca tę "zakochaną parę" zza krzaków zagryzła zęby i dzielnie robiła zdjęcia tej oto dwójki.***
- Jesteś tego pewna? - Uniósł się mężczyzna uderzając pięścią w biurko, żegnając swoją lampkę która od uderzenia spadła na podłogę tłukąc się na wiele kawałków.
- Tak, Gabrielu.
- Skoro on ją kocha-
- Ależ skąd! Ona po prostu próbuje go uwieźć! On w życiu nie zniżyłby się do jej poziomu. - Zdenerwowana dziewczyna zarzuciła swoimi rudymi włosami.
- Trzeba coś na to zaradzić, natychmiast! Nathalie!
***
- Co tu mieszasz? - Ruda kręciła się wokół garnuszka wkurzając tylko tępego staruszka.
- Nazwijmy to magią. Potrzeba jeszcze łzy smutku lub innej negatywnej emocji.
- Nienawiści? Hmm, jestem w tym dobra.
Rozentuzjazmowana dziewczyna zaczęła ronić łzy, które chwilę później zostały przelane do tajemniczego garnuszka.
- Idę po maliny. Siedź tu i niczego nie dotykaj, chyba że chcesz zepsuć nasz plan.
- Spokojnie, możesz mi zaufać. - Spojrzała się chytrze i odsunęła się od garnka.
Jednak nie na długo, bo wystarczyło by mężczyzna przekroczył próg pomieszczenia, żeby dziewczyna dostała pole do popisu.
- A więc Marinette? Bezguście... Jeszcze się przekonamy kogo biedaku kochasz. - Rudowłosa zaczęła przeglądać "przyprawy" na stoliku obok zastanawiając się czym urozmaicić napój. - Płatki dzikiej róży, anyż... Wszystko się nada!
Ruda zwinnie wrzuciła kolejno kilka własnych składników po czym słysząc zbliżające się kroki, odskoczyła szybko od garnka.
- A więc jak zamierzasz mu to podać?
- O to już się panienka nie martwi...
***
- Coś ty znowu nawymyślał, synu... - Projektant ponownie przeglądał zdjęcia "pary". - I co to za bluza? - Mężczyzna przybliżył zdjęcie aby dostrzec dokładnie wzór małych zielonych łapek na czarnym materiale.
Jednak, podczas przeglądania, coś jeszcze przykuło jego uwagę...
- To, to niemożliwe! Nathalie!
*****
- Że jak ty, Czarnym Ko-ootem!? Mari! Ona nie wie!?
- Nie Nino, ale zaraz przez ciebie wszyscy będą wiedzieć! Ciszej trochę.
- J-ja w to... Wierzę. Zawsze znikasz. Ale... akcja! A wiesz że ja jestem Carapace'm?
- C-co!? Może jeszcze mi powiesz że Reną Ruge jest Alya!
- No bo wiesz...
- Agh, z resztą. Nie mam zamiaru rozmawiać o tym z Biedronką.
- Właśnie a co między wami? Nie było chem-
- Nic. Nie jest dla mnie nic warta. Wolałbym już nigdy jej nie widzieć.
- Czy te zaklęcie masz też na nią stary? O co chodzi?

CZYTASZ
Miraculous ~ Skazani na Siebie
Fanfiction- Zraniła. Ona mnie zraniła. - Sama zaczęłam ryczeć. - Chat, zranił mnie. On mnie zranił. OSTrzegam. Ta książka ma takie wahania akcji i nastrojów jak jej autorka. Powodzenia!