Rozdział 10: W blasku fleszy

220 17 27
                                    

Irytujący promień światła już od kilku minut uparcie wywiercał dziurę w zamkniętym oku Erena, gdy ten w końcu poddając się, uchylił powieki. Jego wzrok padł na wypłowiały, biały sufit, który zdecydowanie nie należał do żadnego z pomieszczeń w jego domu rodzinnym, domu wuja Hannesa czy też pokoju akademiku którego wynajmował na czas studiów.

Gdzie on do cholery był?

Zsunął z siebie zżółkłą kołdrę, by następnie unieść się do pozycji siedzącej. Jego stopy wylądowały na zdartych, ciemnym panelach, po których z pewnością już nie raz przejechał jakiś mebel.

W jego głowie wybuchł wulkan. Nudności zaatakowały go z taką prędkością, że Eren nawet nie zdążył zarejestrować, a już biegł w kierunku stojącego nieopodal łóżka umywalki.

Nawet nie zastanowił się co robi cholerna umywalka w czyjeś sypialni, zbyt zajęty zwymiotowaniem wszystkich rodzai alkoholi które wczoraj wypił i więcej.

Chyba już koniec - pomyślał z ulgą, pochylając się nad zlewem, opierając szeroko ręce po obu stronach ceramiki, gdy kolejna fala nudności nie nadeszła po odczekaniu trzech minut.

Wtedy zaczął się ból głowy.

W tamtym momencie, gdy opadł niezgrabnie na podłogę, z syknięciem chwytając pulsującego czoła, przez jego umysł przemknęła ulotna myśl o tym że chyba jednak z dwojga złego wolał wymiotować.

•••

Dwadzieścia minut i pięć kubków letniej wody później, Eren stwierdził że jest lepiej.

Leżał płasko na łóżku, próbując skupić się na oddychaniu, gdy pytanie sprzed kilkudziesięciu minut powróciło do niego jak boomerang.

Gdzie on tak właściwie się znajdował?

Wczorajszy wieczór nic mu nie podpowiadał. Gdzieś pomiędzy czwartym shotem wiśniowej wódki a rozmową z Levi'm Ackermanem o rodzajach mleka, jego pamięć stawała się czarną, niemożliwą do rozczytania, dziurą.

Sekunda...z Levi'm Ackermanem?!

Czy on- nie, to niemożliwe by Ackerman czegoś mu dosypał do picia. Jasne, po ich spotkaniu na bankiecie Eren nie był przekonany co do jego całkowitej niewinności, jednak otrucie syna Grishy Jaegera, TEGO Grishy Jaegera, wykracza poza jego śmiałość, prawda?

Prawda?

Uspokoił oddech.
Dobrze. Wszystko po prostu wskazywało na to że się zwyczajnie napierdolił.

Jakby tylko po to by przywrócić go do rzeczywistości, jego telefon wypuścił z siebie dźwięk przychodzącego powiadomienia.

Wyginając kręgosłup i ramię sięgnął w dół, do swoich spodni które w tylnej kieszeni chowały urządzenie.

Ekran rozjaśnił się po naciśnięciu bocznego przycisku a oczom Erena ukazały się niezliczona liczba powiadomień. Na samym szczycie widział trzynaście wiadomości od Mikasy i dwadzieścia nieodebranych połączeń, zaraz pod nią matka a następnie Armin i Jean mający po równi dziesięć nieodebranych połączeń.

A poza nimi około piętnastu innych znajomych Erena.

Gdy tylko wiadomości załadowały główną stronę, zdezorientowany kliknął na czat z siostrą, przewijając do początku konwersacji.

Od: Mikasa.
„Eren, gdzie ty do cholery jesteś?"
„Eren."
„Eren, odpowiedz."
„Martwimy się."
„Czy jesteś cały i zdrów?"
„Eren, błagam..."
„Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać odpowiedz chociaż Hannesowi, albo Arminowi i Jeanowi."
„Już jedziemy, czekaj na nas."

✔️Jak zostałem Bankrutem | ereri AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz