Rozdział 19: Spotkanie z demonem

91 7 35
                                    

NOTATKA: Witam Was w kolejnym rozdziale tego długiego jak Moda na Sukces fanfiku. Dzisiaj zabieram w podróż po przeszłości Levi'a, a trzymajcie się mocno, bo jest ona pełna pętli i pagórków.
Miłego czytania!

                             •••

Zejście do podziemi był strome i niebezpieczne, czyli dokładnie takie samo, jakie Levi zapamiętał je z dzieciństwa.

Pokruszone, cementowe schodki pod światłem słabych latarek wydawały się jeszcze bardziej złowrogie niż kiedykolwiek wcześniej.
Levi poczuł walące mu w piersi serce i drżący oddech, gdy pokonując kolejne kilkanaście metrów w dół, coraz wyraźniej widział źródło odległego światła oraz starą bramę, którą rozpoznawał jako wejście do Podziemnego Miasta.

Tylko na chwilę pozwolił sobie odwrócić wzrok od stojącej na straży grupy wychudzonych i uzbrojonych po zęby dzieciaków na idącego w niespokojnej ciszy obok niego przyjaciela.

Erwin, jakby wyczuwając spojrzenie towarzysza, odwzajemnił spojrzenie, nadal trzymając jednak dłoń ciasno owiniętą wokół karabinu, przewieszonego luźno przez ramię.
Levi skierował swoją latarkę w dół, tak, by strażnicy nie mogli dostrzec ich twarzy i pochylił się do Erwina ze zmarszczonymi w zamyśleniu brwiami.

-- To ich psy stróżujące. - wyjaśnił po krótce, tak jakby to miało odpowiedzieć na wszystkie kłębiące się w głowie blondyna pytania. W półciemnościach Levi mógł jednak dostrzec zdezorientowane oczy Erwina, które sprawiły że westchnął ciężko i rzucił jeszcze jedno spojrzenie na skupionych na sobie młodych zbirów.
-- W podziemiach tak nazywają młodych szczyli, ludzi od brudnej roboty. Mają najniższy status w mieście, zaraz po prostytutkach i ofiarach handlu ludźmi.

-- Niewolników? - zapytał półszeptem Erwin, a następnie zacisnął w dezaprobacji usta, wyczekując odpowiedzi.

Levi przewrócił oczami, ale przytaknął.
-- Jeśli tak chcesz to nazywać, to tak. - przyklęknął na kolano i zdjął ciążący mu na ramionach plecak. Jeśli Levi wiedział jedno, to było tym to, że z psami stróżującymi nie ma sensu walczyć. Szarpanina i strzały tylko przywołałyby uwagę innych mieszkańców miasta, co w tamtym momencie byłoby dla nich ogromną przeszkodą.

-- Mieszkanie w mieście przepełnionym zbirami jest bronią obusieczną. - powiedział Levi, znajdując wreszcie to, czego tak uparcie szukał. Podstawił ogromny plik gotówki pod nos Erwina.
-- Nigdy nie możesz nikomu do końca ufać. Za pieniądze i jedzenie człowiek potrafi zdradzić własnego brata.

Erwin uśmiechnął się, wreszcie rozumiejąc co planuje Levi.
-- Ty cwany sukinsynie.

•••

-- A co z Kennym Ackermanem?

Dziaciaki spojrzały po sobie zdezorientowane. Wcześniej trzymana broń leżała oparta o ziemiste ściany, zapomniana i zamieniona na pliki trawiastozielonej gotówki. Bezzębne uśmiechy i skrzeczące chichoty ponosiły się po schodach, odbijając się od ścian głębokim echem.
Levi zadrżał, ale nie pozwolił na to, by przepełniający go strach widoczny był na jego twarzy.

-- Że kto? - zapytał charcząc jeden ze starszych, większych strażników. Chłopak mimo ewidentnie wychudzonej posturze i tak wzbudzał szacunek głębokimi bliznami zdobiącymi jego zapadnięte poliki.

Levi przewrócił oczami, chowając ręce do kieszeni w sposób niewzbudzający podejrzeń. Jego palce szybko natrafiły na schowany w płaszczu odbezpieczony pistolet. Wiedział, że dzieciaki z nim pogrywają, nie biorąc go na poważnie. Sam był już wielokrotnie w podobnej sytuacji, czy to jako młodociany strażnik, czy później jako gość.

✔️Jak zostałem Bankrutem | ereri AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz