JEDENAŚCIE: SPOTKANIE RODZINNE

576 37 0
                                    


                — Gdzie się wybierasz?

Głos Caleba wywołał dreszcze na moim ciele. Zamarłam po drodze do mojego pokoju, obracając się na pięcie. Wymuszony uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy udawałam, że nie robiłam niczego podejrzanego. Po skończeniu nowej piosenki Luke'a wróciłam do klubu. Najwidoczniej moje zniknięcia zostały zauważone przez więcej osób, niż się spodziewałam.

— Do mojego pokoju. Czy jest jakiś problem?

— Tak — odpowiedział, a mi oddech uwiązł w gardle. — Musisz pójść ze mną.

— Z-zrobiłam coś źle? — wyjąkałam, ze strachu gwałtownie mrugając.

Uspokój się, Addie. To pewnie nic takiego, jeśli będziesz zachowywać się podejrzanie, to się dowie.

— Zrobiłaś? — spytał, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy.

Po kilku potwornych sekundach obrócił się i zaczął iść wzdłuż korytarza. Głęboko odetchnęłam. Po chwili się zatrzymał.

— No? Idziesz?

— Och. Chciałeś, żebym za tobą poszła.

Caleb poprowadził mnie to części klubu, w której nie bywałam zbyt często. Była ona piętro niżej niż scena i parkiet. Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele, a włoski stanęły, gdy szłam za nim.

— Gdzie idziemy? — Starałam się sprawić, by mój głos był spokojny.

Zagłębialiśmy się coraz bardziej w czarną przestrzeń. Okej, to nie była czarna przestrzeń, tylko pokój, ale miałam ochotę na trochę dramatyzmu.

Spotkałam się z Jean i Williem, który siedział na krześle z nietypową dla siebie kwaśną miną. Strach jeszcze bardziej rozlał się po moim ciele, atakując organy, których jeszcze nie pojął. Brzuch zaczął boleć mnie ze stresu, gdy zostałam poprowadzona w stronę krzesła obok mojego przyjaciela.

— Co się dzieje? — szepnęłam do niego, nawet nie próbując ukryć moich uczuć.

— Nie wiem — odpowiedział, a jego brązowe oczy wypełnione były paniką. — Jean mnie spotkała i powiedziała, że chce porozmawiać. Zanim się zorientowałem, byłem już tutaj, a ty wchodziłaś z Calebem.

— Mam złe przeczucia — wymamrotałam.

— Dlaczego zadajesz Williemu pytania? — spytał Caleb ze zmarszczonymi brwiami. — W końcu to my mamy odpowiedzi.

Magik gestem dłoni wskazał przestrzeń między sobą a kobietą z laską.

— Dobrze. — Zacisnęłam szczękę. — Dlaczego tu jesteśmy?

— Chyba nadszedł czas, byś w końcu poznała swoją historię — odparł z uśmieszkiem. — Sama robiłaś własne rozeznanie, ale w gazetach nigdy nie piszą prawdy, prawda? Lubią wszystko przekręcać. Nie ma w tym żadnej prawdy.

— Czemu mielibyśmy ci ufać? — wtrącił Willie. — Skłamiesz.

— Czyżby, Willie? A może opowiem wam dłuższą i prawdziwszą wersję niż wszystko, co udało wam się znaleźć?

Milczeliśmy.

Więc znalazł te gazety. Świetnie. Może nadal istniała szansa, że nie wiedział o moich wycieczkach do domu Julie.

— Ciekawie było patrzeć, jak się wymykasz i myślisz, że nikt nigdy się nie dowie — stwierdził z prześmiewczo wydętymi wargami. — Taka nierozważna... To nie w twoim stylu, Addie. Ale w końcu miłość sprawia, że robisz dziwne rzeczy.

² SPIRIT OF HOLLYWOOD ━ JULIE AND THE PHANTOMSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz