PIĘĆ: ZEMSTA

624 45 2
                                    


                Kilka dni później odkryłam, jak kobieta ma na imię: Jean. Wydawało się, że nikt nie znał jej nazwiska. Szukałam jej na internecie, ale było zbyt wiele możliwych dopasowań. Zaczęłam od lat dwudziestych, gdyż wydawało mi się, że stuletnia różnica była wystarczająco duża. Żadnych odpowiednich wyników.

Ugh. Nie wiedziałam, w jaki sposób ciągle zakradać się do biblioteki z Williem podczas nocy, by przeszukiwać sieć. Kiedyś w końcu nas przyłapią.

— Cokolwiek? — zwrócił się do mnie chłopak.

Zrezygnowana pokręciłam głową.

— A ty?

— Nada.

Oboje już mieliśmy się poddać, kiedy wpadłam na pewien pomysł.

— Czekaj! Jeśli ona i Caleb są ze sobą na tyle blisko, że zaufał jej ze swoją tajemnicą, to muszą znać się od dłuższego czasu, co nie? — zauważyłam. Willie przechylił głowę skołowany, nie do końca podążając za moim tokiem myślowym. — Co, jeśli poznali się jeszcze za życia?

— Nie wiem. Jakie są na to szanse? Wiemy tylko, że tragicznie umarł podczas wykonywania sztuczki magicznej. Tak pisali w gazetach. Nie wspominali nic o żadnej kobiecie.

— W jakichś starych archiwach pewnie są jakieś informacje. Musimy dalej szukać.

— Adelaide, minął tydzień, a my nie znaleźliśmy nic — odpowiedział brunet. — Jeśli Caleb się dowie, to może nas skrzywdzić. Albo Alexa. Albo Reggiego i Luke'a. Musimy przestać. Odpuść.

— Myślałam, że też chcesz zniszczyć Caleba — syknęłam. — Nie możemy być z ludźmi, na których nam zależy, dopóki on nie zniknie.

— Wiem, ale... — Na chwilę zamilkł. — Lepiej trzymać się z daleka, niż żyć ze świadomością, że ich zraniliśmy.

Westchnęłam. Sama mierzyłam się z taką rozterką.

— Po tylu latach w tym klubie musi być ktoś, kto nie jest zadowolony ze swojego życia. Myślę, że tą osobą jest Jean. Słuchasz mnie?

— Tak. — Jego głos stał się pełen emocji. — Po prostu... Addie, wiesz, że mi na tobie zależy i całkowicie cię wspieram... Ale to wydaje się zbyt prawdziwe.

— Wiesz, co jest zbyt prawdziwe? — warknęłam, wstając i pochylając się nad moim przyjacielem. — Stracenie naszej więzi z zespołem. Z duchami, na których nam zależy.

Willie szerzej otworzył swoje ciemne oczy, był zaskoczony moim nagłym wybuchem. Oparłam się o biurko.

— Naprawdę przepraszam, Willie, ale nie mogę już tego znieść. Caleb ciągle powtarza, że jestem jego ulubienicą i musi być tego jakiś powód. Nie chcę być wykorzystywana do jakiegoś niecnego planu. Chcę odzyskać moją wolność.

Brunet bez słowa rozchylił ramiona, a ja owinęłam ręce wokół jego szczupłego ciała, starając się nie zmoczyć jego koszulki moimi łzami. Kiedy wszystko z siebie wyrzuciłam, odsunęłam się.

— Chyba nadszedł czas, żebyśmy stawili czoło naszym problemom.

Zmarszczył brwi i zmartwiony przygryzł wargę.

— Adelaide Claire Cooper, lepiej, żebyś nie zrobiła czegoś głupiego.

— Zależy, co uważasz za głupie.

Podniosłam wszystkie wydrukowane przeze mnie papiery, będąc gotowa do teleportacji.

— Powiedz mi, o czym myślisz.

² SPIRIT OF HOLLYWOOD ━ JULIE AND THE PHANTOMSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz