TRZY: JEST JAK SAMOTNOŚĆ

617 48 0
                                    


                Pierwszym miejscem, jakie odwiedziliśmy, było The Orpheum. Razem z Williem czuliśmy emocjonalną więź z tym budynkiem. To tutaj wpadł na Alexa, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Dla mnie to było ostatnie miejsce, w którym grałam, zanim straciłam wolność.

— Po staremu — stwierdził chłopak, siadając na jednym z foteli. — Niewiele się zmieniło.

— Tylko że wszystko się zmieniło — zauważyłam smutno. Kącik moich ust się uniósł. — Hej, chcesz pożartować sobie z żyjków?

— Zawsze jestem chętny. — Złowieszczy blask powrócił do oczu mojego najlepszego przyjaciela.

— Masz pomysł, czyj dom możemy nawiedzić? — Willie zeskoczył z fotela i pomógł mi zejść z tego, na którym siedziałam. — Chciałabym mieć widownię.

— Jeśli nikogo nie będzie, to na pewno kogoś znajdziemy — odpowiedział z uśmieszkiem. — Chodź.

Podążyłam za nim na scenę.

— Co robimy? Nie będę niczego niszczyć. To byłby brak szacunku.

— Nie, nikogo nie skrzywdzimy. — Zerknął na mnie. — Wyszłaś z wprawy, co?

— Nie! Po prostu nie chcę mieć kłopotów.

— Stałaś się strasznie sztywna w tej szkole. Laska, wyluzuj trochę. Potrzebujesz wykrzyczeć swoje emocje?

— To źle wpłynęłoby na mój głos.

— Ale dobrze wpłynęłoby na twoją duszę. Proszę.

Przewróciłam oczami. Może to będzie dla niego równie terapeutyczne co dla mnie.

Pokazał mi, co powinnam zrobić, przyciągając ramiona do klatki piersiowej i krzycząc. Mój krzyk był o wiele wyższy. Dzięki kontrolowaniu oddechu byłam w stanie zabrzmieć głośniej oraz mocniej niż mój przyjaciel. Stanęły mi włoski na karku, gdy znajomy dźwięk dobiegł do moich uszu. Światła zaczęły trzeszczeć. Jedno z nich miało zaraz spaść. Poczułam okropne deja vu.

— Willie, uważaj!

Podniosłam dłonie, a on popatrzył w górę w tym samym czasie, w którym lampa spadła. Chciało mi się płakać. Ciepłe uczucie wypełniło całe moje ciało, przez co poczułam się skołowana. Od stóp do głów przeszły mnie ciarki. Z moich palców wydobyły się wibracje.

Światło zamieniło się w małe iskierki, podobne do brokatu. Bez żadnych szkód upadło na podłogę. Oboje oszołomieni wpatrywaliśmy się w kupkę prochów. Dotknęłam ich dłonią, zauważając, że nie było to ostre szkło. Dziwne...

— Jak to zrobiłaś? — zapytał zaskoczony Willie.

— Nie mam pojęcia. Po prostu... To wyzwoliło coś we mnie. Było naprawdę dziwnie.

— To mogą być te moce, które zagrażają Calebowi. Albo to było spowodowane tym, jak...

Jak moja siostra zmarła.

— Nie chcę o tym myśleć — jęknęłam, siadając na scenie po turecku i wydymając wargi jak bobas. — To przysparza mi zbyt wiele stresu. A już myślałam, że w końcu jestem stabilna emocjonalnie.

Skejter uniósł brwi.

— Okej, może nie byłam stabilna emocjonalnie, ale wciąż! Nie wiem, czy chcę to coś.

— Pomyśl o tym w ten sposób — zaczął, kiedy zajmował miejsce obok mnie. — Jeśli rozwikłasz, co to jest, będziesz o krok dalej niż Caleb. Z tego, co wiemy, to nie wie, że twoje moce się ujawniają.

² SPIRIT OF HOLLYWOOD ━ JULIE AND THE PHANTOMSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz