Może?

774 46 1
                                    

Noc wszyscy spędziliśmy w domu Lucy. Niestety kolejny raz nie było mi dane rozkoszować się snem. Kiedy smacznie spałem przytulony do Rekiego Tom niestety nas obudził z samego rana mówiąc tylko, że mamy się ogarnąć i zejść za chwilę na śniadanie. Nie miałem całkowicie ochoty wstawać. Zostałbym w łóżku chyba już na zawsze. Jest za wygodne. Reki w przeciwieństwie do mnie wstał bez problemu i znikł za drzwiami łazienki.
Coraz częściej nie mam na nic siły, a wstaje tylko dla niego. Tak jest i tym razem. Podniosłem się z łóżka. Znalazłem swoją torbę, którą Olivia dała mi wczoraj wieczorem. Wyciągnąłem z niej ubrania i zacząłem poprostu się przebierać.
Kiedy byłem w samych bokserkach, drzwi do łazienki się otworzyły, a wyszedł z nich nie kto inny jak Reki. Jego wzrok zawisnął na moim prawie nagim ciele. Zarumienił się odwracając się automatycznie.
- P-przepraszam k-kon-kontynuuj.
-Mhm.
Po chwili byłem już ubrany więc podeszłem do niego. Miałem taką nagłą ochotę się przytulić. Objąłęm go od tyłu. Nieprzygotowany trochę się wystraszył, ale nie uciekł. Obrócił się w moją stronę i zamknął mnie w swoich objęciach. Trwaliśmy tak przez jakiś czas w całkowitej ciszy, którą przerwał dopiero Reki.
- To co mi wczoraj powiedziałeś było prawdą?
Spojrzałem na niego niezrozumiale. Wczorajszy dzień pamiętam jak przez mgłę pomijając ranek i wieczór. Nie mam pojęcia co się działo po tym jak opowiedziałem Luce o wszystkim co się dzieje w moim życiu.
- Co powiedziałem?
- Nie pamiętasz? Jak tak to zapomnij o moim pytaniu.
Nie pamiętam o czymś ważnym. Tylko o czym? Chłopak uciekł z moich objęć i bez słowa opuścił pokój, zostawiając mnie samego, próbując zrozumieć co Reki chciał mi przekazać. Niestety nic nie przychodziło mi na myśl. Usiadłem na brzegu łóżka pogrążony myślami.

Pov. Reki

Kiedy Langa nie wiedział o czym mówię poczułem ukucie w sercu. Alkohol to tylko alkohol wypodziedział jego ustami te dwa przeklęte słowa "Kocham cię". Niepozornie wyglądająca ciecz może zrobić jak i zmusić człowieka do przeróżnych zachowań po przez, które później ktoś cierpi. A tym kimś jestem ja Reki. Reki Kyan, który zakochał się w swoim przyjacielu Langdze Hasegawie. Przybity całą sytuacją udałem się do kuchni panów domu.
W pomieszczeniu powitała mnie radosna gromada dorosłych wraz
z dziewczynką, której jest wszędzie pełno. Zapach kawy jak i jajecznicy unosił się w powietrzu powodując burczenie w brzuchu. Zasiadłem do stołu. Skierowali swój wzrok na moją osobę.
- Tylko mi nie mów, że on nadal śpi- zaczęła Olivia- to obiecuję, że będzie biegł za samochodem lub go tu zostawię.
- To drugie było by mu bardziej na rękę- zaśmiał się Tom nakładając nam śniadanie- pójdę po niego.
Po chwili mężczyzna opuścił pomieszczenie. A może to ja powinienem po niego pójść?
- Co cię gryzie młody?
- Mnie?- spojrzałem na Luce- Nic. Nic mnie nie gryzie.
- Widać, że coś jest nie tak. Po kłóciliście się z Langą?
Nie odpowiedziałem na to pytanie, ponieważ sam nie znam na nie odpowiedzi.
 
Pov. Langa

Jedna- nie przyniosła nic prócz chwilowej ulgi jak i dawki bólu. Druga- zachęca do dalszego działania. Trzecia- trochę głębsza jak i dłuższa od poprzednich, a soczysta krew zmieszała się ze sobą. Czwarta- na tej się nie skończyła chęć ukarania się. Pojawiły się jeszcze dwie po czym przerwałam zastanawiając się czy to nie uzależnienie. Ostatnia miała być najpiękniejsza. Miała przechodzić przez każdą z sześciu ran na mej kostce. Łzy mieszały się z krwią, a może jednak krew z łzami? Nikt nie wie jak jest na prawdę. Ostrze zbliżało się by wykonać zaplanowaną wcześniej czynność, którą przerwało pojawienie się czyjeś dłoni, która złapała moją.
- Już wystarczy- niepostrzeżenie zabrał mi ostrzę- masz tego więcej?- wskazał na mały błyszczący przedmiot.
Nie potrafiłem nic powiedzieć ani zrobić prócz patrzenia się z niedowierzaniem na osobę tuż przede mną. Tom. Kolejna osoba, która poznała mój sekret.
- Dlaczego akurat kostka? Nie będzie ci sprawiać bólu przy poruszaniu się?
Zaskoczył mnie swoim pytaniami, a bardziej tym, że nie pytał dlaczego ani nic z tych rzeczy. Zebrałem się na odwagę, aby mu odpowiedzieć.
- Byłem ciekaw czy tam bardziej boli i było tam wystarczająco miejsca.
- Rozumiem. Pewnie wiesz, że nie powinieneś tego robić lecz nie będę ci dawać zbędnych kazań bo mi też kiedyś zdarzyło się to robić, a teraz pozwolisz, że cię opatrze?
Kiwnołem tylko głową dając mu pozwolenie. Pozostawił mnie samego i zaciekawionego jego historią. Co się mogło dziać w przeszłości tego miłego człowieka?
Nim się obejrzałam wrócił do mnie. Rozsiadł się wygodnie na podłodze.
- Ulżyło ci przynajmniej?
Zdezenfykąwał rany przy czym się trochę skrzywiłem przez lekkie pieczenie, ale po chwili owijał mą nogę bandażem.
- Chyba tak. Mogę cię o coś zapytać, Tom?
- Pytaj śmiało.
- Jak ci się udało przestać?
- Szukałem odskoczni w czym innym, często strzelałem sobie gumką recepturką w nadgarstek co przynosi podobny ból, a czasem gorszy, pozbyłem się również wszystkich swoich małych " przyjaciółek" i pisałem czasem z innymi ludźmi z podobnym problemami. To wszystko pomagało, ale oczywiście nie było łatwo. Sam pewnie o tym wiesz.- posłał mi ciepły uśmiech- Iiii skończone.
Kiedy on sprzątał to ja szybko założyłem skarpetkę aby ukryć opatrunek. Mój wzrok skupił się na mężczyźnie przedemną. Nie znam go długo, ale jestem w stanie stwierdzić, że jest naprawdę w porządku. Dużo przeszedł i wreszcie odnalazł szczęście. Mi też się uda?
- Langa nic nikomu nie wspomnę o tym i jestem pewny, że zaraz byś sam mnie o to poprosił, ale teraz chodź na śniadanie bo podejżanie długo nas nie ma, a miałem tylko przyjść po ciebie.
- Ok and Thank you for everything.
- No problem. Teraz chodźmy.
Wspólnie udaliśmy się na śniadanie, które wszyscy zdążyli już zjeść prócz nas. Tom znalazł jakomś wymówkę dlaczego tak długo nas nie było więc jakimś cudem obyło się bez zbędnych pytań. Wzrok Rekiego był skupiony na mnie. Bacznie obserwuje jak piję swój ulubiony napój zwany kawą. Moje myśli skupiają się na tym co mogłem mu powiedzieć pod wpływem alkoholu. Wracałem do urwanych wspomnień z dnia wczorajszego aż w końcu mnie wryło. O mało co nie wyplułem napoju, a na mojej twarzy prócz wyrazu zdziwienia nabrała koloru czerwonego prawdopodobnie ze wstydu. Mam ochotę w tym momencie zapaść się pod ziemię.
- Snow Ty się dobrze czujesz?
- T-tak wszystko jest okej.
Muszę opanować się i z nim porozmawiać bo to kocham cię było szczere. To będzie ciężkie do zrobienia, ale muszę się przełamać i później z nim porozmawiać.
Pare minut później wszyscy najedzeni z wyjątkiem mnie, który nie był głodny siedzą przy stole i rozmawiają.
- To jak możemy już jechać?- wtrącił Luca- Chcę już być na miejscu i się zabawić tak jak kiedyś.
- Ty jak zwykle jak małe dziecko, ale tak możemy.
- Tato gdzie jedziemy?
- To niespodzianka Noya. Olivia jak coś to wszystko jest już zapakowane.
- No to się zbieramy.
Ani ja ani Reki nie wtrącaliśmy się do rozmowy lecz on wyglądał jakby wiedział o co chodzi. Przyzwyczaiłem się już do niewiedzy. Wszyscy zaczęli się zbierać. Z pokoju zabrałem tylko swoją torbę.
Nie minęło nawet 15 min, a wszyscy siedzieli zapakowani w samochodzie. Za kierownicą siedziała najbardziej odpowiedzialna osoba z nas wszystkich czyli Tom. Ruszyliśmy. Pozwoliłem dziewczynce siedzącej obok mnie bawić się moimi włosami. Plotła warkoczyki, które nie zbyt dobrze jej wychodziły przez co się denerwowała. Ja skupiłem się na tym jak zacząć rozmowę z Rekin nasamochodzie

             •••

Dojechaliśmy do miejsca docelowego, ale tylko ja nie wiem gdzie jesteśmy bo jakieś 30 min wcześniej zawiązali mi oczy i kazali nie podglądać.
Wreszcie dostałem pozwolenie na odsłonięcie oczu. Jest tu dość zimno. Czuję to pomimo założonej bluzy. Ściągnąłem opaskę. Uderzyła mnie oślepiająca fala światła lecz po chwili już wiedziałem gdzie jesteśmy. Automatycznie zaczęły powracać stare, gdzieś głęboko zakopane wspomnienia. Na twarzy pojawił mi się szczery uśmiech.
- Nic się tu nie zmieniło. Ulubione miejsce taty do jazdy na snowboardzie. Ty to Luca wymyśliłeś?
- A kto inny Snow?- poklepał mnie po plecach- zabawimy się jak kiedyś?
- Wiesz o tym doskonale, że bez niego nie potrafię co najwyżej mogę popatrzeć.
Reki przyglądał się miejscu, w którym się znajdujemy lecz po chwili spojrzał na mnie. Jego spojrzenie pokazywało dużo niezrozumienia, ale i iskierki fascynacji. Dało się nawet zauważyć w nich adrenalinę.
- Luca nie namawiaj go jak nie chcę, ale jakbyś się jednak skusił Langa to w bagażniku jest Twój sprzęt.
- Ok.
Pomyśleli o wszystkim. Nawet mój przyjaciel szykował się, aby jeździć na snowboardzie.
Minął jakiś czas, a wszyscy byli gotowi do jazdy. Mała Noya nawet już potrafiła jeździć, a Reki? Nie wiedział do końca co ma robić więc postanowiłem do niego podejść i mniej więcej wytłumaczyć. Szło mu całkiem dobrze podejrzewam, że jest to spowodowane jego kilkuletnią jazdą na desce. Stałem z boku obserwując wszystkich. Może też powinienem spróbować? Waham się nad tym co powinienem zrobić.
Zdecydowałem się więc ruszyłem w stronę samochodu. Po drodze przyglądałem się ich jeździe, a zwłaszcza Rekiego. Cieszę się, że zwróciłem większą uwagę właśnie na niego. Wszystko było dobrze, a przynajmniej tak wyglądało. Kierował się prosto na drzewa. Przecież on nie zrobi tak ostrego skrętu i wyląduje na drzewie. Bez zawahania podbiegłem do niego. Widziałem ten strach w jego oczach. Złapałem go lecz przez prędkość nie byłem w stanie go zatrzymać więc razem się wywaliliśmy. Reki leżał mnie, a ja pod nim. Nie wiem czy mi się wydawało czy nie, ale podczas upadku czułem okropny ból w nodze, którą Tom mi dziś opatrzył. Spojrzałem na Rekiego.
- Nic ci się nie stało?
- Nie księżniczko, ale dlaczego to zrobiłeś?
To chyba odpowiedni moment. Raz się żyje.
- Bo nie chciałem żeby osobie, którą kocham stała się krzywda.
Zarumienił się cały i w tym momencie podjechał do nas Luca.
- Żyjecie?
- Nie nie żyjemy.
- Uwielbiam twój sarkazm Snow.- spojrzał na Rekiego- Musisz odpiąć deskę młody. Tak będzie łatwiej wstać.
Reki posłusznie wykonał polecenie i po chwili wstał. Wyciągnął rękę bym mógł zrobić to samo. Skorzystałem z pomocy. Kiedy stanąłem znów czuję ten ból lecz doskonale ukrywam swą dolegliwości.
- Teraz to na poważnie. Nic wam nie jest?
- Raczej nie.
- Jak coś to idę do samochodu.
- Ok Snow, a ty Reki chodź nauczę cię hamować żeby znów coś takiego się nie powtórzyło.
Reki poszedł z Lucą, a ja udałem się do auta klnąc trochę pod nosem. Wiem, że ten ból mi przejdzie. Zawsze przechodził więc nie ma co dramatyzować. Da się to przeżyć. Usiadłem sobie na tylnich siedzeniach. Może? Zabrałem swoje rzeczy do jazdy i zaczołem się w nie ubierać. Nie miałem tego na sobie przez dość długi czas. Z trudem udało mi się założyć buta na tę przeklętą nogę. Gdzieś w głębi cieszyłem się z tego, że mi się to udało. Z resztą stroju poszło o wiele szybciej. Gotowy postanowiłem pójść ścieżką pomiędzy drzewami aby mnie nie widzieli i pozwoliłem sobie kuleć. Zawsze mi się udawało ukrywać wszelkie dolegliwości więc teraz też mi się uda.
Dotarłem na sam szczyt. Niepewnie założyłem deskę oraz wyobraziłem sobie, że mój ojciec jest tuż obok, również gotowy do zjazdu.
- To nasz zjazd tato.
I ruszyłem czując to coś pierwszy raz od dawna. Brakowało mi tego uczucia, tych wszystkich tricków jak i samego snowboardingu.
- Tom jak się zaraz popłaczę- zawył Luca- już myślałem, że nigdy nie zobaczę już tej jego wspaniałej jazdy, od której nie da się oderwać wzroku. On przecież jest jak Olivier.
- Już, już spokojnie Luca.
Wszyscy uważnie patrzyli na mnie i tylko na mnie, ale w tym momencie oni dla mnie nie istnieli. Byłem tylko ja i tata oraz nasz ulubiony zjazd.

Czerwone płatki śniegu | Langa x Reki | Renga| Sk8 The InfinityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz