Wyścig

661 36 15
                                    

Mój chwilowy przebłysk nadziei na wygraną wygasł. Adam ogłosił wyścig tylko nie podał informacji z kim się ściga, tak jak go o to poprosiłem. Zrobił to w zamian za jeden pocałunek, który odwzajemnię. Nie chętnie poszedłem na ten układ i zrobiłem to. Musnąłem jego usta i ze łzami w oczach oderwałem się od razu od niego. Myślałem, że nie wywiąże się z umowy, ale jednak to zrobił.
Zostały mi dwa dni do siódmego lutego. Prawie dwa tygodnie zajęło mi nauczanie się jego własnego triku. Love hug. Opanowałem go nie mal do perfekcji jednak obawiam się, że nie będę w stanie go wykonać. Udało mi się tego dokonać dzięki nagraniom z wyścigów chociaż podobno na nich nigdy nie ścigał się na poważnie. Wymyśliłem również kilka sposobów by uniknąć jego objęć miłości lecz nie wiem czy będzie to skuteczne. Ostatnią kwestią są chłopaki, którzy chcą żebyśmy wszyscy razem wybrali się oglądać wyścig, a Joe z Cherrym mają w planach wyzwać go na pojedynek, który wyjaśnia ich dawny spór z przeszłości. Wybrałem się jeszcze trochę poćwiczyć. Panujący wokół mrok rozświetlały zapalone latarnie i świecące się w oknach mieszkańców okolicy światła. Moim celem jest pamiętny skate park, na którym próbowałem się zabić. O tej godzinie nie powinno być już nikogo więc mogę w spokoju poćwiczyć. Jutro planuję wybrać się ostatni raz przed wyścigiem na tor.
Nie mogę się całkowicie skupić. Moje myśli skupiają się na wszystkich ostatnich wydarzeniach. Czy ja zdradzam Rekiego? Czy gwałt to zdrada? Wyciągnąłem z kieszeni zgniecioną paczkę papierosów. Odpaliłem jednego z nich by zaciągnąć się nikotyną. Pomaga mi się ona odstresować i przepędza natłok myśli. Usiadłem na pamiętnej rampie. Żałuję, że wtedy nie umarłem. Spojrzałem na blizny pozostawione na moich nadgarstkach. Gdyby mi się udało wszystko byłoby o wiele lepsze. Nienawidzę cię Shadow za to, że mnie uratowałeś, ale też ci za to dziękuję bo nie zrozumiałbym co to jest miłość i przyjaźń. Mimo cierpienia to w mym życiu jest choć odrobinę szczęścia. To właśnie ta odrobina szczęścia trzyma mnie jeszcze przy życiu. Gdybym nie miał Rekiego to pewnie dawno by mnie tu już nie było. Wywaliłem gdzieś niedopałek i ruszyłem do domu patrząc w gwieździste niebo oraz rozmyślając o wszystkim.

•••

Nadszedł dzień wyścigu, który decyduję o mojej wolności. Zabawne jest to, że nawet nie miałem prawa głosu czy w ogóle chcę to robić. Adam zadecydował za mnie.
Jak na razie wszystko idzię zgodnie z moim planem. Skontaktowałem się z Rekim, aby powiedzieć mu, że nie idę z nimi oglądać wyścig ze względu na złe samopoczucie. Na początku chciał ze mną zostać, ale udało mi się go przekonać, żeby poszedł. Nie chętnie się zgodził.
Nanako z Harry pojechali gdzieś razem i mają wrócić dopiero jutro więc nie zauważą mojej nieobecności. Najchętniej pominął bym jutrzejszy dzień czyli 8 luty. Nie lubię obchodzić swoich urodzin. Zawsze ten dzień spędzałem gdzieś głęboko w górach i jego kolegami po prostu dobrze się bawiąc jakby był to normalny dzień. Uparcie dawali mi prezenty, których nigdy nie chciałem przyjmować prócz jednego. Rok temu mój rodziciel kupił mi psa i przyjąłem go bez zawahania co było do mnie nie podobne. Tym psem jest Rock Star. Szaro- biały border collie, który wszędzie za mną chodzi, a nawet śpimy w jednym łóżku.
Zbliża się godzina 21 więc wyszedłem z domu by zdążyć na czas. Co jak co, ale muszę chociaż spróbować go pokonać. Na dużo nie liczę, ale wiem co mnie tam czeka oprócz Adama. Konfrontacja z moim chłopakiem. Jest to rzecz, której obawiam się jeszcze bardziej niż wyścigu.
Nim się obejrzałem byłem już pod bramą wejściową opuszczonej kopalni, na której terenie znajduje się tor. Już tutaj jest pełno ludzi, a co do dopiero w środku. Mimo panującego chłodu założyłem koszulę, a na to bluzę przez co wyglądam trochę jak dziwak, którym z resztą jestem. Wyciągnąłem z kieszeni przypinkę, która umożliwi mi wejście tutaj, czarną maseczkę i gumkę do włosów. Przypinkę przypiąłem do kołnierzyka koszuli, włosy spiąłem w kitkę, a maseczkę założyłem na twarz. Po zobaczeniu znaczka bez problemu wpuścili do środka gdzie jest jeszcze więcej osób. W oczy od razu rzucili się chłopaki. Za rzuciłem kaptur na głowę i omijając ich ruszyłem na poszukiwania Adama. Udało mi się znaleźć Tadashiego więc do niego podszedłem.
- Jest już?- spojrzał na mnie.
- Lubi wejścia smoka więc pojawi się na starcie o równej godzinie, Langa.- spojrzał mi w oczy- Wygraj to, aby nie skończyć jak ja.
- Mhm.
Usiadłem gdzieś z boku nie daleko startu. Za tłoczno tu jest dla mnie. Nienawidzę przebywa w takich skupiskach ludzi, a jak pomyślę, że za chwilę ci wszyscy ludzie będą się na mnie patrzeć to aż słabo mi się robi. Minuty mijał jak godziny. Czas się nie miłosiernie dłużył. Stres zżera mnie od środka lecz nie widać tego po mnie. Stanąłem w tłumie tuż przy umówionym miejscu.
Z wybiciem równej 21:30 nad naszymi głowami pojawił się helikopter, z którego Adam wyszedł po drabince. Widownia była zachwycona. Mój przeciwnik stanął na linii startu.
- Chodź tu moja kochana Ewo! Obszarze cię swoją miłością!
Wszystkie oczy skierowały się na moją osobę wychodzącą z tłumu. Zatrzymałem się dość Dalego od mojego prześladowcy. Do moich uszu docierały szepty i inne odgłosy zdziwienia.
- To jakiś nowicjusz! Co legenda naszego toru robi z tym chłopakiem, o którym nikt nic nie wie?- odezwał się głos komentatora.
- Myślałem, że nie wstawisz się Ewo.
- To źle myślałeś.
- Widzę, że piesek potrzebuje tresury bo szczeka na ludzi. Zajmę się tym bardzo chętnie.
- Zbiczeniec.
Dostaliśmy sygnał do startu. Rzuciłem przepraszające spojrzenie w stronę Rekiego zanim go minąłem.
Co chwilę zmienia się osoba prowadząca. Szansę są narazie wyrównane więc czas zostawić go w tyle. Wykorzystując jedną z odpowiednich skał wzbiłem się w powietrze, a po wylądowaniu utworzył się większy dystans pomiędzy nami, który zaraz jednak został pokonany.
- Nie ma ze mną tak łatwo Ewo.
- Na pewno?
Wykorzystałem moment i jego własny trik wykorzystałem przeciw niemu. Love hug w moim wykonaniu jest niemal identyczny. Dorwałem swojego zdezorientowanego przeciwnika w swe sidła.
- Zatańczymy?
- Nie możliwe. Nowicjusz pod psełdonimem "Ewa" wykorzystał jego własnego love hug. Kim jest nasza Ewa?! Czy pokona ona Adama?
- Nie tak to miało wyglądać gówniarzu.- zdenerwował się.
Zrobiłem to co on kiedyś zrobił z moim chłopakiem. Widziałem ten wyścig na nagraniu. Zwaliłem Adama z deski i pojechałem dalej zostawiając go w tyle.
- Co za nie spodziewany zwrot akcji!- skomentował komednador.
Adam od razu się podniósł i ruszył dalej. Mimo dzielącej nas odległości nie poddaję się. Jakimś cudem mnie dogonił i wyrównał by zaraz mnie wyprzedzić.
-Zapraszam cię w me objęcia.
Chciał wykonać swojego love huga na mnie lecz udało mi się go uniknąć robiąc ollie co zdenerwowało go coraz bardziej.
- Czy Ewa pokona Adama?!
Przejąłem prowadzenie. Postanowiłem skrócić sobie drogę do budynku, w którym znajduje się meta, przeskakując nad drzwiami. Jest to trick zapożyczony z snowboardingu. Nauczył mnie go tata. Wygląda się wtedy jakby na prawdę się latało, a przy tym czujesz się cudownie i wolno.
- Co za niesamowity skok! On na prawdę lata! A nasz mistrz nie daję za wygraną! Co za zacięta walka!
Nie mal równocześnie wjechaliśmy do środka budynku. Została nam ostatnia prosta, od której zależy kto z nasz wygra. Nawet nie zwróciłem uwagi, że od wykonania pierwszego skoku nie mam już kaptura na głowie. Koniec jest w zasięgu mojego wzroku. Lecimy z Adamem łeb w łeb.
- LAAAAANGA!!!
Ujrzałem Rekiego czekającego na mecie. Rozpoznał mnie. Nie wiem dlaczego, ale gdy go ujrzałem to poczułem się o wiele lepiej i przyśpieszyłem jeszcze bardziej. Adam nie pozostawał w tyle. Przekroczyliśmy obaj metę. Nie wiem kto był pierwszy. Obraz zaczął mi znikać i ostatnie co widziałem to swojego chłopaka podbiegającego do mnie.

Czerwone płatki śniegu | Langa x Reki | Renga| Sk8 The InfinityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz