105 11 1
                                    

Od telefonu do Dereka minęło pół godziny, a jego wciąż nie ma. Tatiana zaczęła się obawiać że przestali go obchodzić, od pewnego czasu wilkołak miał takie przebłyski miłości do niej, teraz to bardziej skupia się na betach i kanimie.

- Nareszcie.. - wampirzyca westchnęła gdy do pomieszczenia wszedł ciemnoskóry mężczyzna z tacą pełną szpitalnego jedzenia. Pielęgniarz postawił tacę na specjalne oparcie, na takie rzeczy przy łóżku, i wyszedł mówiąc ciche "Smacznego"

Podczas konsumpcji wampirzyca oglądała wiadomości które spowodowały lekkie obawy u kobiety. A chodzi dokładniej o martwe ciała ludzi, trop prowadzi od Florydy do Nowego Orleanu aż po obrzeża Kalifornii.

- Ciała pozbawione krwi? Ciekawe co za okrutne bestie robią takie rzeczy.. - Tatiana myślała głośno patrząc prosto na postać stojącą przy drzwiach - Wkońcu się zjawiłeś, już byłam gotowa wychowywać je samemu.. - oznajmiła biorąc kolejny gryz gotowanej piersi z kurczaka 

- Czemu powiedziałaś dzieci? - Derek nie przejmował się dziecinną zaczepką wampirzycy, tylko dalej stał w drzwiach patrząc na nią

- Może byś wszedł i zamknął drzwi.. Nie potrzebuję światków. - warknęła odstawiając tace na szafkę obok lóżka. Derek zamknął drzwi i podszedł delikatnie siadając przy niej - Sama nie wie  jak to się stało.. Irma od początku widziała tylko jedno, Freya też.. Ty raczej też nie wykazałeś się spostrzegawczością, ale nawet spójrz - Tatiana podgięła kołdrę i pokazała brzuch - On jest mały..

- No trudno. Jakoś sobie poradzimy, ale czemu nie zadzwoniłaś kiedy ten dom stał w płomieniach? - Derek spojrzał na kobietę, która spuściła z niego wzrok i bawiła się palcami 

- Bo masz fobie przed palącymi się budynkami.. - oznajmiła przepraszającym tonem 

- Trudno, muszę już iść - mężczyzna wstał i wyszedł nie dając nawet dojść kobiecie do słowa sprzeciwu

- Tchórz.. - mruknęła pod nosem i powróciła do jedzenia 

W tym samym momencie Lydia, Allison, Jackson oraz Stiles kierowali się w stronę domu Scotta by ochronić rudowłosą przed Derekiem i jego stadem. Tego wieczoru wszyscy przekonali się do niewinność Lydii, gdyż okazało się że to Whittemore jest kanimą. Nigdy mężczyzna nie wrócił tak wściekły do domu, nienawidził gdy ktoś inny miał rację co zaczęło przeszkadzać Tatianie.

Wilkołak usiadł na niewygodnym krześle popijając zimne piwo i przyglądał się krajobrazowi zza okna. Mieszkanie na najwyższy  piętrze to idealny pomysł, taki depresyjny. Kiedy wkońcu wszystko go przerośnie tylko sekundy będą go dzieliły od błogiego spokoju. Do Dereka teraz doszło że zostanie ojcem bliźniąt, na które nie jest gotów a przy jego dziewczynie na nowo zaczyna się kręcić Argent. 

- Jebana menda.. - powiedział sam do siebie biorąc kolejny orzeźwiający łyk. Był pewien że to nie jego ojciec a on sam stoi za tym pożarem i śmiercią Irmy. Na wspomnienie o martwej koleżance poleciała mu samotna łza. Później kolejna i kolejna, wkońcu gdy pojawiła się ich lawina mężczyzna wstał z krzesła i oparł się o szybę spoglądając jak ludzie wracają do swoich rodzin

- Ogarnij się Derek.. - starał się sam siebie zmotywować, jednak nieważne jak bardzo nigdy tego nie ukryje. Derek nienawidził swojego życia, cały czas obwiniał się o śmierć rodziców i młodszej siostry. Obwiniał się też o to że zapomina o nich, nie pamięta głosu matki, nie do końca poważnych rad ojca i pseudo profesjonalnych występów siostry na środku salonu. To tylko znikome momenty, budujące nadzieje że to głupi sen i że rano znowu obudzi się w swoim starym pokoju i życie będzie miało dawny rytm. 

Amor Immortalem ~ Christopher ArgentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz