[2] 22

61 0 0
                                    

— Alicja nie śpimy - przebudziłam się czując jak ktoś szarpie mnie za ramię - Koniec wykładów, wracaj do domu - niska siwowłosa kobieta stała nade mną zażenowana.

— Jezu już tak uciekam przepraszam - wybiegłam speszona z auli.

Poniedziałek - ulubiony dzień tygodnia chyba każdego człowieka. Zmarnowana wyszłam z budynku Uniwersytetu Warszawskiego. Skarciłam się, mówiąc, że już nigdy więcej nie napiję się alkoholu, a napewno nie zrobię tego w niedzielę. Połknęłam tabletkę i zapiłam ją dużą ilością wody. Podróż metrem dłużyła mi się niemiłosiernie chociaż do przejechania miałam cztery stacje. Ciepłe powietrze Saskiej Kępy pozwoliło mi zapomnieć o kacu.

Od: Klara
NIE PIJĘ JUŻ NIGDY!

Do: Klara
Chciałam ci napisać to samo

Od: Klara
W sobotę koncert, a ja chyba nie zdążę wytrzeźwieć.

Do: Klara
Starość nie radość ://

Zapomniałam, że dałam namówić się mojej najlepszej przyjaciółce na wspólne wyjście na koncert, chociaż ta dobrze wiedziała, że nie słucham polskiego rapu naciskała na mnie abym jej towarzyszyła. Ponieważ ma być tam chłopak, który bardzo jej się podoba, a ja mam robić za przyzwoitkę.

Opadłam zmęczona na łóżku w swoim mieszkaniu i odrazu zasnęłam zmęczona po weekendzie.

***

Reszta tygodnia przebiegła spokojnie, starałam się skrupulatnie chodzić na każdy wykład aby na spokojnie imprezować sobotę i niedzielę.

Założyłam na siebie krótką, czarną, obcisłą sukienkę, dużo złotej biżuterii i czarne kozaki na szpilce. Makijaż zrobiłam mocny, a czarne włosy delikatnie pofalowałam.

— No pięknie wyglądasz zresztą jak zawsze - uśmiechnęła się w moją stronę blondynka wchodząc bez pukania do mojego mieszkania.

— Legenda głosi, że nauczysz się kiedyś pukać - wystawiłam w jej stronę język na co ona zrobią zażenowana minę.

— Maluj te usta i idziemy - zaczęła mnie pospieszać, kiedy ja starannie obrysowywałam moje usta bordową konturówką.

— Idziemy! - odwróciłam się do niej, gotowa do wyjścia.

— Myślałam, że się nie doczekam.

Wsiadłyśmy do ubera kierując się z Saskiej Kępy do Progresji gdzie odbywać się miał koncert Żabsona. Przeszłyśmy przez bramkę, gdzie czekał na nas już luby mojej przyjaciółki Adam.

— Hej - przywitał się z nami, a Klara rzuciła mu się na szyję i przyssała do ust. Podniosłam ręce w geście obronnym, nie byłam świadoma poziomu rozwoju ich relacji.

Stanęliśmy pod sceną w jednym z ostatnich rzędów przy okazji zgarniając z baru drinki. Koncert się rozpoczął, a ja nie znałam dziewięćdziesięciu procent piosenek. Mimo to bardzo dobrze się bawiłam, a procenty tylko mi w tym pomagały.

— Jako iż jesteśmy w Warszawie, powitajcie specjalnego gościa - Żaba zbudował napięcie, a na scenie pojawił się ten, którego zdecydowanie nie chciałam spotkać - MATA!!!

Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z przyjaciółką i wyszłam z hali, wyciągnęłam z torebki paczkę Marlboro i odpaliłam jednego kucając i opierając się o ścianę budynku. Poczułam czyjąś obecność obok mnie.

— Masz ognia? - zapytał męski głos, a ja nawet nie patrząc w jego stronę podałam mu zapalniczkę - Miło cię widzieć Ala, ile to już minęło prawie cztery lata? - dopiero wtedy zorientowałam się z kim mam przyjemność. Odkręciłam się na pięcie i odeszłam bez słowa ale mężczyzna złapał mnie za nadgarstek.

— Zostaw mnie kurwa, nie mamy o czym gadać Matczak - nie byłam w stanie opisać swojej wściekłości w tamtym momencie, ale chłopak nie ustępował. Jego brązowe tęczówki mieniły się w złocie od palących się tego wieczora latarni.

— Dalej jesteś tak samo piękna - wyrwałam się z jego objęć i chwiejnym krokiem spowodowanym moim stanem alkoholowym i wysokimi butami odeszłam.

_______________
Maybe powrót?

Gdzieś Łączy się Niebo I Ziemia | MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz