16.

972 67 14
                                    

Andre

Widzę jak Sylvia mi się przygląda z niepokojem odmalowanym na twarzy, chcę jej wszystko powiedzieć, ale boję się że to będzie dla niej za dużo. Dopiero do nas wróciła, obawiam się jednak że zechce uciec na wieść o tym co się dzieje. Niestety nie mogę sobie pozwolić na ukrywanie przed nią informacji, po pierwsze może to być niebezpieczne dla jej jak i naszego bezpieczeństwa, po drugie uważam że związek należy budować na szczerości. Każda, choćby najmniejsza tajemnica może źle wpłynąć, a nawet zniszczyć związek. Postanawiam porozmawiać z nią zanim pojawi się Ivan.

- Muszę Ci coś powiedzieć. - nie ma wyjścia, muszę to zrobić.

- Dzieje się coś złego prawda? - pyta, ale nie widzę na jej twarzy przesadnego lęku, co zaskakujące wydaje się być nadzwyczajnie spokojna.

- Tak, całe zajście z chłopcami ma głębsze dni niż się spodziewałem. W ich krzywdę zamieszani są ludzie z którymi nigdy nie chciałbym się spotkać.

- Ale ich ochronimy, zapewnimy im bezpieczeństwo i załatwimy sprawę. - nie pyta, stwierdza jakby to był oczywisty fakt, nie dziwi mnie to, ale to że mówi o nas. Brzmi jakby chciała sama się rozprawić z naszymi wrogami.

- Może się dziać wiele, wiele złego może nas spotkać. Nie chcę cię zmuszać do stawania w tej walce u mojego boku, wiem jakie jest Twoje zdanie na temat naszego świata i nie będę miał ci za złe jeśli postanowisz się wycofać. Ukryć się i przeczekać. - i to jest prawda, nie mogę jej zmusić do niczego, a już napewno nie do stawiania czoła czegoś co od zawsze ją odstraszało.

- Nie, nigdzie się nie wybieram. Będę mich chronić, choćbym miała osłonić ich własnym ciałem. Kocham was, dla was stanę do walki choćby i z całym światem.

- Nie chcę abyś została skrzywdzona, ani ty, ani chłopcy. - kocham ją i jej krzywda by mnie złamała.

- Damy radę, pokanamy ich i będziemy szczęśliwi.

Chcę w to wierzyć, a jeszcze bardziej chcę abyśmy osiągnęli to szybko. Przyciągam ją do siebie i sadzam sobie na kolanach, obejmuję jej drobne ale cholernie ponętne ciało i zaciągam się głęboko jej upajającym zapachem. Jestem spokojny, zdaję sobie jednak sprawę z tego że jutro po opuszczeniu szpitala spokój jaki teraz mnie ogarnia zniknie, zastąpi go lęk i napięcie.

- Aleksiej boi się wracać do domu, chciałabym abyście od jutra na jakiś czas zatrzymali się u mnie. - dociera do mnie cichy i spokojny głos ukochanej.

- Rozmawiałem z nim o tym. Jeśli nie będzie to dla ciebie problem chętnie się zatrzymamy u ciebie.

- Chcę was mieć jak najbliżej. Nigdy więcej nie chcę aby coś nas rozdzieliło.

- Kocham cię.

- A ja kocham ciebie. - odpowiada po czym łączy nasze usta w krótkim i czułym pocałunku.

Niespełna godzinę później dołącza do nas Ivan. Przekazuję my wszystko czego się dowiedziałem od Aleksieja i czekam aż powie co myśli o tym wszystkim.

- Skoro w całą sprawę zamieszani są dranie z Czach, nabiera ona innego znaczenia. Przede wszystkim musimy wzmocnić ochronę chłopców, nie wiem dlaczego im na nich zależy, ale nie pozwolę aby stała się im krzywda. Dobrze by było jakbyś z chłopcami zamieszkał gdzieś indziej. Niestety musimy też postarać się coś wyciągnąć od naszej pani niani. Podejrzewam że ona wie o wiele więcej niż nam powiedziała, ale zdaje sobie sprawę że zapewne dopiero Natasza będzie w stanie z niej to wyciągnąć.

- Ale to będzie oznaczać tortury. - odzywam się niepewny reakcji Sylvii.

- I co z tego? Chciała skrzywdzić chłopców, jak dla mnie Natasza może oberwać ją ze skóry, byle dowiedzieć się czegoś co pomoże nam chronić chłopców. - zarówno ja jak i Ivan nie ukrywamy zaskoczenia, nigdy bym nawet nie przypuszczał że z ust Sylvii padną takie słowa.

- Wrócę do domu i spróbujemy coś z niej wyciągnąć. Masz pomysł gdzie się zatrzymać?

- Pojedziemy do Sylvii, chłopcy zaplanowali to zanim wróciłem do szpitala.

- OK, skoro tak to ja wracam. Podeślę do was jeszcze dwóch chłopaków. Niech pilnują chłopców non stop. Spokojnej nocy.

Żegnamy się z moim przyjacielem i ponownie zostajemy sami, siedzimy na wygodnej sofie obok siebie jednak żadne z nas nic nie mówi. Milczymy oboje, i co zadziwiające nie jest nam z tą ciszą niezręcznie. Czasami już po prostu jest tak że nie potrzeba słów aby się zrozumieć. Tak jest z nami.

Z samego rana budzi mnie śmiech chłopców. Wieczorem zasnąłem obejmując Sylvię, i spędziliśmy całą noc obejmując się. Teraz otwieram oczy i uśmiecham się na widok jaki zastaję. Aleksiej przytula się do Sylvii a Gleb śmieje się z niego , jednak już po chwili i on wtula się w jej drobne ciało.

- Cieszę się że możemy zmieszać u ciebie. - słyszę wyraźną i szczerą radość w głosie Aleksieja. Po tym co wczoraj mi powiedział potrafię zrozumieć go jak bardzo nie chciał wracać do naszego domu. U Sylvii będzie spokojniejszy, w przestrzeni wolnej od złych wspomnień, w końcu to co przeżyli mogło wywrzeć ogromny wpływ na ich psychikę, a ostatnim czego bym chciał to aby mieli jakieś problemu, obawy.
Sylvia jako pierwsza mnie zauważa, uśmiecha się do mnie, a jej oczy błyszczą od powstrzymywanych łez. Liczę jednak że tym razem są to łzy szczęścia.

- Dzień dobry. Gotowi na opuszczenie szpitala? - pytam zachrypniętym głosem.

- Jasne że tak. - zgodna odpowiedź w ich przypadku jest rzadkością.

W czwórkę opuszczamy mury szpitala przed południem, udajemy się prosto do domu Sylvii. Chłopcy są szczęśliwi i odczuwają ulgę. Ja cieszę się tym że jest im łatwiej pogodzić się z krzywdą jaką ich spotkała.
Dodatkowo ogarnia mnie dziwne podniecenie, będę miał pod jednym dachem synów i ukochaną. Wspaniałą wizja, chciałbym aby nie było to tylko tymczasowe rozwiązanie, straciliśmy już tyle czasu, iż pragnę abyśmy zamieszkali teraz razem i nie zmieniali już tego nigdy. Jak tylko dowiem się o co chodzi z ludźmi z Czach zajmę się planowaniem naszego wspólnego życia.

Dom Sylvii okazuje się być większy niż nasz, sporo większy. Urządzony w skromny, ale gustownym stylu. Idealnie odzwierciedla właścicielkę. Pełna klasa i skromność, bez przsadnego przepychu czy też sztucznego upiększania. Chłopcy dostają do dyspozycji dwie sypialnie gościnne, znajdujące się blisko głównej sypialni. Dla zapewnienia im bezpieczeństwa i poczucia spokoju.

Chłopcy postanowili pomoc Sylvii przygotować obiad, a mi dali zadanie do wykonania. Jadę właśnie do naszego domu aby zabrać dla nas rzeczy których nie mamy u Sylvii, czyli praktycznie wszystko. Docieram do domu, i już na podjeździe zauważam że coś jest nie tak, drzwi wejściowe są uchylone, choć jestem prawie że pewien że były zamknięte. Zanim opuszczam samochód, wyciągam ze schowka swój pistolet i dopiero z nim w dłoni opuszczam auto. Przekraczając próg domu uginają się pode mną nogi, nie wierzę w to co widzę, szybko jednak sprawdzam cały dom i gdy już mam pewność że jestem sam dzwonię po Ivana.


Miłej lektury...

Wbrew swoim zasadom. część 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz