Andree.
Zebraliśmy się w gabinecie Ivana, przez dłuższą chwilę żaden z nas się nie odzywa. Chyba każdy z nas potrzebuje chwili aby zebrać w sobie wszystkie pokłady spokoju potrzebne do odbycia tej rozmowy, jednak nie możemy tracić czasu na siedzenie w ciszy, musimy działać.
- Za wszystkim stoi mój brat, Anton. Nadal ma jakieś bezpodstawne pretensje do mnie za coś co sam spowodował. Chcę go dorwać i zakończyć ten temat raz na zawsze, mam już dość syfu jaki wypełnia moje życie.
- Czemu ja nic nie wiem na temat twojego brata?- to pytanie zadaje Vito.
- Żaden z was nie wiedział o nim, nie widziałem potrzeby mówienia o nim ponieważ ostatni raz widziałem go kiedy miałem jakieś osiemnaście lat, a on miał wtedy już trzydzieści. Stracił żonę i nienarodzone dziecko, za co obwinia mnie.
- Dlaczego ciebie o to obwinia? - teraz głos zabiera Ivan.
- Chciałbym wiedzieć, nie miałem z tym nic wspólnego. Z tego co wiem, zginęli w wypadku, nie było szans na uratowanie ich. Niewiele wiem na ten temat, nigdy mnie to nie interesowało, tak naprawdę nigdy nie mieliśmy z Antonem dobrego kontaktu, po śmierci rodziców miał się mną zająć, czego oczywiście nie zrobił, ale mnie to koło dupy latało. Byłem młody i buntowniczy, miałem wszystko i wszystkich gdzieś, później kiedy się pojawił w moim życiu było za późno już na budowanie więzi braterskich.
- Nie do końca rozumiem o co w tym chodzi, ale jedno jest pewne.- słucham uważnie Adama.- Trzeba dorwać chuja i zadać mu tak samo wielki ból jaki on zadał mojej siostrze. - wiem doskonale jak Adam kocha swoje siostry, ile jest w stanie dla nich poświęcić, cieszę się że mam go po swojej stronie.
- Zostawił mi tylko głupi liścik na drzwiach w moim domu, nie mam pojęcia gdzie zacząć go szukać.
- Ale ten co przeżył i czeka w piwnicy zdecydowanie wie gdzie go szukać.- zaskoczony słowami Ivana podrywam na niego wzrok. Nie zdawałem sobie sprawy że ktoś przeżył, a już szczególnie że mamy go w swoich rękach.
- Dlaczego jeszcze nie jesteśmy u niego? - całkiem poważnie wypowiadam te słowa, nie chcę tracić już czasu.
- Bo najważniejsza była Sylvia i jej operacja, nie miałem zamiaru odciągać twoich myśli od niej, teraz jednak nie widzę problemu abyśmy nie zeszli do podziemi. Ten akurat trafił tutaj, nie mam w planie pozwalać Nataszy się nim zajmować, sami to zrobimy i gdy już dowiemy się wszystkiego co jest istotne wykończymy go.
Już bez słowa każdy wstaje i wychodzi z gabinetu, w klubie podziemia są przystosowane do przechowywania zapasów alkoholi i innych potrzebnych rzeczy, tylko że Ivan nie byłby sobą gdyby nie miał tu chociaż jednego pomieszczenia dla takich niespodziewanych gości którzy za żadne skarby świata nie zasłużyli na pokój gościnny w którymś z jego domów. Pomieszczenie okazuje się być ciemną, zimną i zapuszczoną norą. Gołe ściany, betonowa podłoga, wilgotność tak wysoka iż zdaje się człowiekowi że płynie po pomieszczeniu zamiast iść, ogólnie mówiąc okropne klimaty. Zauważam chłopaka z tatuażem na twarzy, znowu ten cholerny symbol, pieprzeni popaprańcy. Ivan podchodzi do niego i wali go w twarz, tak dla rozbudzenia. Więzień podnosi na nas wzrok i nie kryjąc nienawiści spogląda mi prosto w oczy. Nie potrafię określić dlaczego oni wszyscy mają do mnie o coś żal.
- Gdzie jest Anton? - zabawa w ciociu bakę nie ma tu najmniejszego sensu, walę więc od razu prosto z mostu.
- Pierdol się śmieciu.- chrypi zmęczonym głosem.
- Przez was nie mogę bo moja kobieta otarła się o śmierć, mów gnoju gdzie jest mój brat idiota! - trzymane dotychczas nerwy zaczynają mi powoli puszczać.
- Pewnie dobija twoją sukę, albo zarzyna twoich synalków. - rechocze zadowolony z siebie palant. Długo jednak nie dane jest mu się cieszyć, pięść Adama ląduje na jego mordzie, nie raz czy dwa, a cała seria ciosów.
- Ty śmieciu! Ta rzekoma suka to moja siostra, a wiesz kim jestem?
- Nikim.- koleś widocznie planuje prowokować nas tak długo aż któryś z nas złamie się i zabije go dając mu to czego teraz chce, śmierć dla niego byłaby teraz wybawieniem.
- Adam Bykow, mówi ci to coś?- widzę doskonale że mówi mu to dużo, z tego co wiem Czachy często przekraczają granice Polski aby dostarczać swoje towary, co za tym idzie wchodzą na teren Adama, a mając go za wroga nie mają po co się pokazywać choćby na granicy.
- Kurwa. Nie wiedziałem , ja naprawdę nie wiedziałem że to twoja siostra. Cholera, to wszystko było pomysłem Antona, chciał odegrać się na bracie za zabicie mu żony i dziecka.
- Nie zabiłem mu żony do cholery ty idioto!
- Mówił że zabiłeś, a że jest naszym szefem słuchamy go, do cholery nie można mu się stawiać, widziałem co robi z tymi co mają inne zdanie niż on.
- Mówię że nie zabiłem jej, ja ją ledwo dwa razy na oczy widziałem, jak niby to zrobiłem.
- Nie wiem jak, wiem tylko że wypadek niby był twoją winą, że nie powinna siedzieć w tym cholernym aucie, bo to miałeś ty nim jechać. - po tych słowach wszystko zaczyna się układać w całość, mój samochód który zniknął z dnia na dzień z garażu w naszym domu rodzinnym. Nim musiała jechać jego żona, tego dnia był u mnie Anton z żoną, to był drugi raz w życiu jak ją widziałem, a kilka godzin później ona nie żyła. Tylko jaka jest moja wina w tym że to ona zginęła.
- Kurwa, ten chuj chciał się mnie pozbyć, temu jest na mnie wściekły, dlatego się mści. To ja miałem jechać tym autem. - teraz wszystko nabiera sensu, ja miałem zginąć tylko ni cholery nie wiem czemu brat chciał się mnie pozbyć.
- Gdzie jest Anton? - niemalże wypluwam to pytanie.
- Nie mogę, kurwa nie mogę powiedzieć.
- Musisz, mów do cholery gdzie jest.
Widzę że waha się czy wyjawić nam miejsce pobytu Antona, teraz już wiemy że na pewno zna je i nie odpuścimy dopóki się nie dowiemy. Chociażbym miał łamać go powoli, wielokrotnie nie poddam się i dowiem się gdzie jest kryjówka tego tchórza który podobno jest moim bratem z krwi i kości.
▫️▫️▪️▫️▫️▪️▫️▫️▪️▫️▫️▪️▫️▫️
Hejo, macie kolejny 😘
CZYTASZ
Wbrew swoim zasadom. część 3.
רומנטיקהWystarczyło mu jedno spojrzenie, jeden rzut okiem i przepadł. Zniewoliła go, zwodziła aby odejść i pozostawić samego. Czy za nią podąży? Czy odważy się zmienić swoje życie dla niej? Czy to ona dostrzeże w nim coś dla czego bedzie warto porzucić wszy...