19.

1K 66 8
                                    

Andree.

Bezczynność i niemoc dobijały mnie z każdej strony. Siedzieliśmy wszyscy w poczekalni szpitala do którego trafiła Sylvia. Mijały początkowo minuty, teraz już godziny od momentu trafienia na salę operacyjną. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i dopiero jakby z wyraźnym opóźnieniem dotarło do mnie że nie tylko ja się o nią martwię.
Katia i Vito siedzieli naprzeciwko mnie i chłopców, siostra mojej kobiety płakała nieprzerwanie od momentu pojawienia się w szpitalu, Vito miał chęć mordu wymalowaną na twarzy i nic a nic mnie to nie dziwiło. Natasza i Ivan siedzieli niedaleko mnie, oboje zasmuceni, raz po raz widziałem jak przyjaciółka ociera łzy. Aleksiej i Gleb wtuleni we mnie cicho szlochali ze strachu i niepewności jaka ich ogarniała. Niedawno dołączył do nas nawet Adam, brat Sylvii. Gniew i ból naprzemienne ukazywały się na jego udręczonej twarzy. Cierpiał, wszyscy cierpieliśmy. A wszystko przez to że ją pokochałem, a ona odwzajemniła to uczucie. Boli mnie cholernie że musi cierpieć, być tam na tej cholernej sali operacyjnej i walczyć o życie. Nic jednak nie jest w stanie zmienić tego jaki jestem jej wdzięczny, ukryła moich synów. Z tego co wiem pomieszczenie w którym ich ukryła było za małe aby i ona mogła się tam schować, dlatego tylko chłopcy byli zamknięci i bezpieczni, ona niestety się poświęciła. Uciekła od nas z obaw właśnie przed czymś podobnym, gdyby nie wróciła nic by jej nie groziło, tylko wtedy ja bym jej nie miał. Jakie to wszystko jest chore, po za jakąkolwiek logiką, nie zostaje mi obecnie nic jak się modlić o życie Sylvii.

Pięć godzin i czterdzieści pięć minut, tyle właśnie trwała operacja, tyle kazano nam czekać na jakieś wieści. Po tym czasie do poczekalni wszedł lekarz, widoczne zmęczenie na jego twarzy napawało mnie strachem.

- Dzień dobry państwu. Wszyscy jesteście od pani Sylvii?

- Tak. - mój głos nie przypomniał nawet tego którego na codzień słucham gdy mówię.

- Powiem otwarcie, było ciężko i na chwilę obecną nie mogę dać gwarancji że pacjentka dojdzie do siebie w pełni. Kula ominęła ważne ograny wewnętrzne, niestety zatrzymała się na kręgosłupie. Dopiero kiedy pacjentka się obudzi będziemy w stanie stwierdzić czy nie doszło do trwałego uszkodzenia, z badań które przeprowadziliśmy wynika iż rdzeń kręgowy nie został uszkodzony, nie zmienia to jednak faktu że po przebudzeniu może się okazać iż pani Sylvia nie będzie w stanie poruszać się o własnych siłach.
Chciałbym mieć lepsze wiadomości jednak najlepszą jaką mam obecnie dla państwa jest to iż żyje i jej stan jest stabilny.

Żyje!!! Wiem że możliwy paraliż powinien mnie przerazić, zasmucić albo chociaż zmartwić jednak ważniejsze teraz jest to że żyje i jest stabilna. Z ulgi jaką odczuwam uginają się pode mną kolana, oczy zachodzą mi łzami a oddech się rwie. Chłopcy podbiegają do mnie i płaczą razem ze mną. Dowiaduję się ze będę mógł ją zobaczyć za kilka minut, kiedy będzie już leżeć na sali opłaconej przez Ivana, nawet nie chciał słyszeć o tym że sam mogę wszystko opłacić.

Godzinę później wchodzę na salę w której leży Sylvia. Jej drobne ciało leży na szpitalnym łóżku, podłączona do różnej aparatury która jej pomaga w powrocie do zdrowia, ten widok zapamiętam na długo, jak nie na zawsze. Moja kochana, moja ostoja, moje wszystko. Mogłem dziś ją stracić już na zawsze, bez szans na powrót, teraz widząc ją w tym stanie zaczynam rozumieć jak niewiele brakowało aby tak się stało. Siadam na fotelu stojącym przy jej łóżku i delikatnie ujmuję jej dłoń, składam na niej kilka pocałunków napawając się dotykiem jej skóry.

- Dawno się tak nie bałem jak dziś, kiedy dostałem telefon że was zaatakowano. - chwilowa przerwa. -  myślałem że stracę chłopców i ciebie. Nie dałbym rady podnieść się po takiej stracie, nie chcę trącić ciebie ani chłopców. Boję się nadal, o ciebie, o nich ale najbardziej boję się że odejdziesz. Może zrozumiesz że nie warto tak ryzykować dla mnie, dla naszej miłości. Zrozumiem jeśli tak się stanie, chcę tylko abyś była szczęśliwa. Proszę cię, wróć do mnie szybko. Potrzebuję twojego wsparcia bo to co się dzieje zaczyna mnie przerastać i bez ciebie nie podołam. Jestem słaby, zbyt słaby żeby samemu sobie radzić ze wszystkim, ty i chłopcy dajecie mi sił do walki, bez was, bez chociażby jednego z was jestem bezsilny, znajdę jednak siłę aby pozwolić ci odejść jeśli tego będziesz chciała, bo twoje szczęście i życie znaczy dla mnie więcej niż moje własne. Kocham cię i pamiętaj że my tu na ciebie czekamy.

Wychodzę ze sali chociaż nie mam na to najmniejszej ochoty, chciałbym zostać z nią dopóki nie obudzi się i nie będę miał pewności że nic już jej nie grozi, nie mogę jednak sobie na to pozwolić. Czeka mnie rozmowa z Ivanem a jeśli będzie trzeba to nawet i z Antonem. Moim cholernym bratem który jak zawsze wszystkie swoje błędy przypisuje mi.
Natasza zabrała chłopców do ich domu, jest on fortecą nie do zdobycia, nie muszę się dzięki temu martwić o chłopców. Razem z Ivanem, Vito i Adamem udajemy się do oddalonego o kilka minut jazdy klubu należącego do Ivana. Po drodze milczymy, każdy z nas w jakimś stopniu przeżywa wszystko co się wydarzyło, jedni mniej inni bardziej osobiście. Nie zmienia to jednak faktu że dla każdego z nas Sylvia jest ważna. Teraz dla niej i chłopców muszę zamknąć sprawy sprzed wielu, bardzo wielu lat. Przeszłość powinna odejść raz na zawsze. Nie ma dla niej miejsca w teraźniejszości, ten czas jest mój i mojej rodziny, a każdy z obecnych w moim pobliżu jest moją rodziną w takim samym stopniu jak moi synowie i Sylvia.

▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️

Niespodziana!!!

Wbrew swoim zasadom. część 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz